Jeśli nie chodzi o PZU, to chodzi o pieniądze

PZU nie jest normalną spółką. Kontroluje ponad połowę rynku ubezpieczeń i może narzucać swoje reguły konkurencji. Jak na polskie warunki, ma dużo pieniędzy i do rozdania bardzo wiele etatów. Na dodatek jest de facto firmą państwową, więc politycy mogą wtrącać się w jej sprawy.

PZU nie jest normalną spółką. Kontroluje ponad połowę rynku ubezpieczeń i może narzucać swoje reguły konkurencji. Jak na polskie warunki, ma  dużo pieniędzy i do rozdania bardzo wiele etatów. Na dodatek jest de facto firmą państwową, więc politycy mogą wtrącać się w jej sprawy.

Co więcej, PZU jest spółką wplataną w szereg procesów sądowych. Na czele dwóch największych spółek w grupie, czyli PZU i PZU Życie, naliczyć można cztery zarządy. Prezesi tych dwóch filarów PZU są skłóceni i nie kontaktują się ze sobą. Konflikt ten przenosi się na całą strukturę firmy, ponieważ skłócone zarządy obsadzają stanowiska dyrektorskie swoimi zaufanymi ludźmi. Na obsługę prawną i wzajemnie szkodliwą propagandę spółki wydają masę pieniędzy. Dziennikarze wyliczyli, że na same płatne sprostowania do jednego artykułu PZU Życie wydało 110 tys. zł. To wszystko są pieniądze ubezpieczonych w towarzystwie klientów.

Reklama

Wzajemne pretensje i brak współpracy nie wystarczają jednak zarządom występujących pod jedną marką spółek. Coraz częściej wysuwane są oskarżenia o machinacje finansowe i nielegalne finansowanie polityków. Są to sprawy kryminalne. Choć żaden z zarzutów nie został dotychczas udowodniony, coraz mniej osób jest skłonnych powierzać swoje bezpieczeństwo spółce transferującej w niewiadomym kierunku miliardy złotych lub finansującej kampanie polityczne.

PZU jest jednak spółką akcyjną. O porządek w towarzystwie powinni zatroszczyć się akcjonariusze, dbający o pomnażanie swojego kapitału. Tymczasem Ministerstwo Skarbu Państwa i konsorcjum Eureko/BIG BG są chyba jeszcze bardziej skłóceni niż namaszczeni przez nich prezesi Grzegorz Wieczerzak i Jerzy Zdrzałka. Co dziwniejsze, nie są oni nawet w stanie usiąść do stołu i porozmawiać, a podczas walnych zgromadzeń obserwujemy serial kolejnych przerw i kruczków prawnych. Obie strony obrzucają się najcięższymi oskarżeniami, nikt już nie wie jakie są ich prawdziwe intencje. Gdy już wydaje się że salwy mogą ucichnąć, na placu boju pojawia się coraz cięższa artyleria. Nic nie wskazuje na koniec walki. PZU jeszcze długo nie będzie normalna spółką.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »