Kredyt drogi, bo ryzykowny

Różnica pomiędzy oprocentowaniem kredytów i depozytów jest wciąż bardzo duża, rząd oczekuje więc obniżki ceny kredytu. Tymczasem proces ten jest skomplikowany, bo pod uwagą brać trzeba m.in. kredytowe ryzyko - twierdzą bankowcy.

Różnica pomiędzy oprocentowaniem kredytów i depozytów jest wciąż bardzo duża, rząd oczekuje więc obniżki ceny kredytu. Tymczasem proces ten jest skomplikowany, bo pod uwagą brać trzeba m.in. kredytowe ryzyko - twierdzą bankowcy.

Nacisk jaki wywiera rząd na Radę Polityki Pieniężnej wiąże się z oczekiwaniem na tańszy kredyt, który zaoferowałyby banki przedsiębiorcom, co zdaniem rządu przyczyni się do poprawy sytuacji gospodarczej. Jednak takiego kredytu nie oferują także banki będące własnością państwa, na które wpływ ma rząd.

Sprawa jest bowiem bardziej skomplikowana niż wydaje się rządzącym - twierdzą zarówno bankowcy, jak i analitycy.

Kwestia oprocentowania kredytów jest pochodną oprocentowania depozytów - uważa Władysław Kulczycki, wiceprezes zarządu Banku Gospodarki Żywnościowej - dlatego nie można żądać obniżki ceny kredytu nie mówiąc nic o depozytach. Poza tym w obecnych realiach gospodarczych w cenę kredytu musi być wliczone pewnego rodzaju ryzyko, które ponieść muszą banki w przypadku braku wypłacalności kredytobiorcy - dodaje Władysław Kulczycki.

Reklama

Bankowcy mówią, iż rodzi się poważna obawa o przyszłość krajowych banków, bo przecież jeśli oprocentowanie depozytów spadnie - a w związku z opodatkowaniem oszczędności i spadkiem stóp procentowych z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia - wówczas możemy oczekiwać dużego spadku skłonności do oszczędzania wśród ludności, co podkreślali ostatnio także sami członkowie Rady Polityki Pieniężnej, między innymi Grzegorz Wójtowicz.

Jeśli więc faktycznie ludzie oszczędzać nie będą, wtedy banki będą miały mniej pieniędzy, a niższa cena kredytu i rosnący na niego popyt mogą zwiększyć jego koszt - oczekiwanej niskiej ceny kredytu więc nie będzie.

Czy jednak tak bardzo oczekiwany przez rząd tańszy kredyt nie byłby możliwy dla zaoferowania krajowym firmom przez banki ciągle należące do skarbu państwa (PKO BP, Bank Gospodarki Żywnościowej czy Bank Gospodarstwa Krajowego)? Jeśli rząd chciałby obniżyć oprocentowanie kredytów w bankach państwowych, musiałby zapewnić tym bankom środki, które byłyby nisko oprocentowane ? wtedy byłaby szansa na udzielanie ich po niższej cenie, jednak zarówno sytuacja na rynku, jak i stan budżetu państwa wskazują na to, ze takie rozwiązanie byłoby trudne do wykonania - uważa Władysław Kulczycki.

Podobną opinię wyraża Ewa Radkowska z ING Investment Management:

Oczywiście możliwe jest subsydiowanie kredytów, które mają preferencyjne stawki, jednak różnica musi być jakoś pokryta, co oznacza mniej więcej tyle, ze pokrywa je budżet państwa, czyli my, wszyscy płacący podatki.

Prawo i Gospodarka
Dowiedz się więcej na temat: bank | różnica | "Różnica" | bankowcy | rząd | kredyt | ryzyko
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »