Wojciech Szeląg: 500 plus czy pięć lat ułudy?

Mija właśnie pięć lat od wprowadzenia programu "Rodzina 500 plus". Pojawiło się więc wiele jego podsumowań, a w nich jak mantra teza, że żadna siła polityczna realnie myśląca o sprawowaniu władzy w Polsce nie może pozwolić sobie na rezygnację z tego, do czego Polacy już przywykli. Pewnie tak, ale myśląc o gospodarce warto pamiętać że chodzi o pieniądze, a te dają się policzyć. Zawsze - pisze w swoim felietonie Wojciech Szeląg.

Autor wyliczenia, które chcę przypomnieć, niestety już nie żyje. Rafał Wójcikowski, ekonomista i poseł z listy  Kukiz’15 zginął 19 stycznia 2017 roku w wypadku samochodowym. Do jego ważnego wystąpienia w Sejmie dziś nikt jakoś nie wraca - może dlatego, że tego co powiedział wtedy, nadal nie sposób podważyć. 

W uzasadnieniu projektu ustawy wprowadzającej program "Rodzina 500 plus" znalazło się założenie, że w ciągu dekady urodzi się dzięki niemu 280 tysięcy dzieci, czyli co roku średnio dodatkowych 28 tysięcy. Oznaczałoby to wzrost liczby urodzin z 380 tysięcy do 410 tysięcy rocznie.

Reklama

Poseł Wójcikowski podzielił więc szacowane koszty programu przez przewidywaną liczbę dzieci - okazało się, że urodzenie każdego z nich "kosztować" będzie 850 tysięcy złotych. Tyle że kiedy dziecko dorośnie i trafi na rynek pracy wypracuje dla systemu ubezpieczeń społecznych... 350 tysięcy złotych. Zatem już na początku nakłady miały być niemal trzy razy większe od spodziewanych korzyści. Żadna prywatna firma czegoś takiego by nie wytrzymała.

Program kosztował dotąd ponad 130 mld złotych (tymczasem rozszerzono go na każde dziecko), a dzieci... rodzi się coraz mniej. W roku 2017 przybyło ich 402 tys., a potem było już tylko gorzej - w 2020 r. urodziło się ich raptem 355 tys., czyli o 20 tys. mniej niż w roku poprzednim. Wynik kalkulacji przedstawionej przez Rafała Wójcikowskiego przedstawia się więc jeszcze gorzej niż na początku.

W dodatku państwo nie ma i nigdy nie miało na ten program pieniędzy - po prostu zwiększa deficyt, czyli pełnymi garściami kredytuje się z kieszeni przyszłych pokoleń, a zatem... dzieci i wnuków Polaków, którzy rodzą się teraz. Tyle, że najczęściej nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy - według różnych badań całkiem spora część Polaków przekonana jest, że na 500 plus zrzucają się co miesiąc inni podatnicy, firmy lub samorządy. Dodajmy do tego nawet 10 proc. tych, którzy w ogóle nie zastanawiali się nad tą kwestią, a skoro nie - to im to nie przeszkadza.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Rządzący mają świadomość klęski programu, dlatego niepostrzeżenie zmienili jego cel. Jakoś nie mówi się już o demograficznej roli "Rodziny 500 plus", słyszymy za to o pierwszych w życiu wakacjach, wyprawce do szkoły, na którą wreszcie stać dzieci i drugim śniadaniu, które mogą zabrać z domu... Tak, to wszystko jest ważne, zwłaszcza w skali domowego budżetu. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jeden sens podmieniono na inny, byle tylko nadal wypłacać Polakom pieniądze zamiast powiedzieć im: "nie mieliśmy racji". Takich rzeczy nie mówi się przed wyborami, a zawsze w perspektywie są jakieś wybory. Albo mogą być.

Wojciech Szeląg

Przekaż 1% na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: 500 zł na dziecko | program 500 +
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »