Prąd mógłby być tańszy, ale...
Rachunki za energię elektryczną mogłyby być niższe nawet o 5 zł miesięcznie, gdyby zakłady energetyczne skuteczniej ograniczały nieuzasadnione straty i nie obciążały nimi indywidualnych odbiorców energii - uważa Najwyższa Izba Kontroli we Wrocławiu.
NIK objęła kontrolą 17 zakładów energetycznych m.in. w Krakowie, Poznaniu, Szczecinie, Bielsku-Białej, Katowicach, Warszawie, Wrocławiu i Wałbrzychu.
NIK podał, że straty energii elektrycznej w sieciach elektroenergetycznych w Polsce należą do najwyższych w Europie, choć z roku na rok zmniejszają się.
NIK zajmował się tylko stratami nieuzasadnionymi, czyli powstałymi w wyniku m.in. braku urządzeń pomiarowych, które pomagałyby zakładom energetycznym ustalić, gdzie powstają straty i jak duże one są.
Zdaniem NIK, zakłady zbyt rzadko zawiadamiają organy ścigania o kradzieżach prądu. Na 26 tys. stwierdzonych przypadków kradzieży na policję zgłoszono 8 tys. przypadków, choć zakłady mają obowiązek zgłaszać każdy taki przypadek.
"Zatrważające jest również to, że w wielu przypadkach odnotowaliśmy kompletny brak zainteresowania, skąd biorą się te straty" - alarmuje dyrektor NIK we Wrocławiu Andrzej Myrta. Dodał, że zakłady wykazują też małe zaangażowanie w windykację długów. Albo wcale nie zajmują się ściąganiem ich od dłużników, zwłaszcza indywidualnych albo - jak w przypadku dużych odbiorców, np. PKP - długi sprzedają zewnętrznym firmom.
"Taki dług sprzedany zewnętrznej firmie windykacyjnej oznacza dla zakładu energetycznego pewną stratę, bo przecież dług trzeba sprzedać taniej. Tymczasem zakłady energetyczne mają całe zespoły prawne zajmujące się windykacją, które nie przystępują nawet do działań związanych z odzyskaniem należnych im pieniędzy" - tłumaczył.
Odbiorcy indywidualni nie za bardzo mają szanse, aby przeciwdziałać takim praktykom zakładów energetycznych. Nie ma gwarancji, że udałoby się udowodnić, iż właśnie ten odbiorca jest obciążany kosztami za nieuzasadnione straty poniesione przez zakład energetyczny.
