PGE oczekuje w 2017 r. spadku cen węgla kamiennego o kilka procent
- PGE oczekuje, że w przyszłym roku ceny węgla kamiennego spadną o kilka procent - poinformował wiceprezes PGE Emil Wojtowicz.
- Oczekujemy w kolejnym roku spadku cen węgla o kilka procent - powiedział wiceprezes podczas telekonferencji.
Przypomniał, że głównym dostawcą węgla kamiennego do PGE jest PGG.
- Formuła cenowa ma kilka czynników, nie tylko ARA - powiedział, pytany, czy na ceny nie przełoży się wzrost na rynkach ARA (w portach Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia).
W sumie do 2020 r. PGE chce zmniejszyć wydatki o 3,5 mld PLN. Rynek oczekuje, że wytwórca wykorzysta szansę na poprawę efektywności i ogłosi program dobrowolnych odejść wraz z upływem w połowie przyszłego roku gwarancji zatrudnienia dla pracowników. Jednocześnie PGE już rozpoczęło przegląd swoich aktywów. W tym roku zgodnie z szacunkami spółki uda się ograniczyć wydatki o 200 mln PLN podaje czwartkowa Rzeczpospolita.
Sprawdź bieżące notowania PGE na stronach BIZNES INTERIA.PL
- - - - - -
Katowicki Holding Węglowy (KHW) nadal potrzebuje 700 mln zł, a decyzja o sposobie restrukturyzacji zapadnie około 21 listopada - poinformował wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski.
- Rozpoczynamy w tym tygodniu rozmowy z instytucjami bankowymi. Dla nas jest bardzo ważne jak banki widziałyby konstrukcję prawną. Pojawiły się głosy środowiskowe KHW, by wziąć pod uwagę jakąś konsolidację - powiedział dziennikarzom Tobiszowski.
- Przyjdziemy z naszą sugestią do strony społecznej między 15 a 21 listopada - dodał.
Zgodnie z wcześniejszymi informacjami fuzja PGG z KHW to jeden z rozważanych scenariuszy.
W październiku resort energii zakładał, że do końca listopada podpisana zostanie umowa z inwestorami, a do końca roku zasilą oni spółkę.
Według wcześniejszych informacji, Enea, Silesia, Węglokoks mają zasilić holding kwotą ok. 700 mln zł, z czego maksymalnie ok. 150 mln zł miałoby przypaść na katowicki Węglokoks, a ok. 350 mln zł na Eneę. Trzecim inwestorem ma być TF Silesia, która zainwestuje 200 mln zł.
- Kwoty pozostają takie same, mówimy o 700 mln zł - powiedział Tobiszowski.