Scenariusz katastrofy: Taktyczny sukces banków będzie ich strategiczną klęska

Jak wiemy, Kancelaria Prezydenta skierowała do Sejmu projekt ustawy o zwrocie frankowiczom kwot, które odpowiadają części tzw. spreadów, czyli bezprawnie pobranych "marż" z tytułu sprzedaży nieistniejących w tych bankach walut przy okazji udzielania i spłaty tych kredytów.

Jak swego czasu stwierdził publicznie wiceprezes Związku Banków Polskich, banki "miały franki", ale tylko "w sensie księgowym": czyli im wolno z zyskiem sprzedawać zapisy księgowe. Pominięto w projekcie propozycje rozwiązania wszystkich istotnych problemów kredytobiorców, zwłaszcza takich jak:

- "odwalutowanie" niespłaconych jeszcze kredytów,

- zwrot kredytobiorcom nienależnie uzyskiwanej przez banki "różnicy kursowej" z tytułu spłaty zindeksowanej kwoty kredytu (wzrostu kapitału i naliczonych od tego wzrostu odsetek),

- zwrotu przez kredytobiorców lokalu lub innego majątku będącego zabezpieczeniem kredytu jako sposobu zwolnienia z całości długu,

Reklama

- rozłożenia w czasie skutków tej operacji w bilansach banków,

- uregulowanie skutków podatkowych tej operacji po stronie kredytodawców i kredytobiorców.

Według oficjalnych enuncjacji ustawa przewidująca powyższe rozwiązania będzie jednak skierowana do Sejmu, jeżeli banki dobrowolnie nie "odwalutują" tych kredytów w ciągu najbliższego roku, w czym ma im "pomóc" nadzór finansowy przy pomocy instrumentów bilansowych. Jak to zrobi? Nie wiadomo, choć byłoby oczywiście najlepiej, aby kredytodawcy sami posprzątali bałagan, który zrobili. Czy to nastąpi? Nie wierzę, ale bardzo chciałbym się mylić.

Banki sądzą, że mają sprawę z głowy, bo odroczenie ustawowego rozwiązania problemu jest już sukcesem. Raczej mylą się i to w sposób ewidentny.

Bo jaki będzie dalszy scenariusz prac nad tą ustawą? Najbardziej prawdopodobne jest to, że opozycja zgłosi do niej poprawki wprowadzające wszystkie możliwe pomysły odwalutowania tych kredytów, a zwłaszcza te najbardziej radykalne.

Przez kilka miesięcy będzie "grillować" rządzących, którzy będą musieli je odrzucać, niszcząc swoją polityczną wiarygodność. Będzie to również gra na rozbicie rządzącej koalicji, bo posłowie obecnej większości mogą się złamać i uchwalić część pomysłów z tego arsenału. Najbardziej prawdopodobne jest to, że opozycja zgłosi poprawki powtarzające przepisy o tzw. kursie sprawiedliwym, które opracowała w styczniu br.

Kancelaria Prezydenta. Na biurko Głowy Państwa trafi więc prawdopodobnie zupełnie innym tekst ustawy, który będzie realizował najbardziej radykalną koncepcję "odwalutowania": będzie to sytuacja nie do pozazdroszczenia dla wnioskodawcy tego projektu.

Cała opozycja już zaciera ręce: liczy, że przejmie elektorat frankowiczów, któremu będzie udowadniać, że zostali "oszukani", "wykorzystani" i powinni gdzie indziej adresować swoje postulaty. Niestety sprawdził się negatywny dla Głowy Państwa scenariusz polityczny.

Pułapka, którą tu zastawiono, była czytelna: najpierw należy chwalić za porzucenie "księżycowych pomysłów" z kampanii wyborczej, a następnie piętnować za złamanie wyborczego zobowiązania. W domyśle: inne zobowiązania też nie będą dotrzymane.

Tą rundę wygrały banki i opozycja, którzy są wyłącznymi beneficjentami obecnej sytuacji:

- banki i ich akcjonariusze zarabiają ciężkie, liczone w dziesiątkach miliardów pieniądze,

- opozycja zyskuje na długo możliwość dezawuowania wiarygodności politycznej zarówno Głowy Państwa jak i rządzącej większości.

Faktycznie rządzący od wielu lat w Polsce układ biznesowo - polityczny udowodnił, że nie utracił swojej pozycji, a nowa większość parlamentarna będzie - wbrew swoim interesom - działać w interesie banków. Wiemy również, że podatkami - mimo zmiany politycznej - rządzą ci sami co poprzednio ludzie, a przede wszystkim zagraniczny biznes podatkowy, który - obok banków - jest najważniejszym graczem na legislacyjnym rynku.

Politycy rządzącej większości dali się uwikłać w wojnę o Trybunał Konstytucyjny, który ma charakter zastępczy i ma wiązać ich siły tak aby na znacznie ważniejszych frontach, gdzie idzie o ogromne pieniądze - przegrali dużo ważniejsze bitwy.

Bo cóż z tego, że obecna większość przeforsuje swoją wizję Trybunału Konstytucyjnego, gdy przegra walkę o pieniądze? Nie jestem politykiem, ale oddanie pola lobby bankowemu i podatkowemu w procesie legislacyjnym jest strategicznym błędem, a przede wszystkim kompromitacją zmysłu politycznego.

Banki przedwcześnie świętują swój sukces a ich kolejny pomysł, aby owa "ustawa spreadowa" zamknęła w sposób prawny całość sporów o restrukturyzację tych kredytów, świadczy o całkowitym oderwaniu od rzeczywistości.

Niedługo zacznie się już "gorąca" wojna o interesy kredytobiorców, którzy:

- przynajmniej w części zaprzestaną spłacania swoich zobowiązań,

- zaapelują - być może skutecznie - o wycofanie depozytów z banków umoczonych w ten proceder: część obywateli na pewno to zrobi, bo ma dość wszechwładzy oligarchii finansowej; kto zresztą darzy banki jakąkolwiek sympatią?

- zamkną się spory prawne przed sądami powszechnymi, które prawdopodobnie nakażą bankom zwrócić nie tylko "spready", ale również całość nienależnie uzyskanych korzyści i to z odsetkami: to tylko kwestia czasu.

Przed nami negatywny scenariusz, który będzie również bardzo kosztowny dla rządzącej większości. Ktoś bardzo źle doradza Głowie Państwa. Dlaczego? Kiedyś się dowiemy .

Witold Modzelewski

Profesor Uniwersytetu Warszawskiego

Instytut Studiów Podatkowych

Instytut Studiów Podatkowych
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »