Felieton Gwiazdowskiego: Antykorupcyjna korupcja

Co chwila wybucha jakaś nowa afera korupcyjna. Nie mówiąc już o odgrzewaniu przed wyborami starych afer korupcyjnych. Wiec znów coś na ten temat napiszę. Bo nośny. A poza tym łatwo mi jest się powoływać na samego siebie, bo już wiele razy o korupcji w ciągu minionych 30 lat pisałem.

Wszyscy się niby zgadzają, że z korupcją trzeba "walczyć". Mało miejsca poświęcają diagnozie przyczyn korupcji. Można odnieść wrażenie, że wcale "nie chodzi o to, by złapać króliczka, ale by gonić go".

"Nie wystarczą apele do moralności ani odwoływanie się do strachu"

Zacznijmy od tego, że Pan Bóg nie bez przyczyny zakazał Adamowi i Ewie zrywać jabłko. Wystawił ich na próbę. Czy mógł nie wiedzieć, że wąż skusi Ewę, a ona Adama? Przecież jest wszechmocny. Dlatego dziś modlimy się "... i nie wódź nas na pokuszenie..." Może więc na pokuszenie nie powinien nas wodzić także prawodawca?

Główną przyczyną korupcji jest zakres władzy państwa nad obywatelami i ich własnością. Nie szukajmy świętych, którym powierzymy wielkie sprawy państwowe, bo takich świętych może w ogóle nie być. Postarajmy się o wyeliminowanie powodów, dla których ktoś może chcieć wręczyć komuś łapówkę, a ktoś inny oczekiwać, że ją otrzyma - na przykład za "załatwienie wizy". Nie wystarczą apele do moralności (nie wręczajmy łapówek i nie bierzmy ich) ani odwoływanie się do strachu (niech policja skutecznie łapie łapówkarzy, aby inni się bali - wyposażmy więc policję w prawo inwigilowania obywateli, może dzięki temu złapie paru nieuczciwych).

Reklama

Tak jak nie wystarczyło kiedyś zamknąć Rywina, żeby inni nie poszli w jego ślady. A przecież "Rywin przyszedł do Michnika" - jak głosił głośny tytułu w "Gazecie Wyborczej" sprzed 20 lat - z konkretną propozycją konkretnej ustawy. Ktoś tę ustawę przygotowywał i ktoś ją miał uchwalić. Uchwala niby Sejm, ale posłowie głosują jak przewodniczący ich Klubu Parlamentarnego mówi, żeby zagłosowali, bo przecież sami tych ustaw nawet nie czytają.

Jeszcze łatwiej jest z różnymi "rozporządzeniami". Bo jeszcze mniej osób jest zaangażowanych merytorycznie w proces tworzenia ich ostatecznego brzmienia (nie mówię o brzmieniu projektu).

Może więc trzeba wyeliminować powody, dla których ktoś ciągle próbuje kogoś skorumpować i zrobić jakiś "przekręt"?

"Pula" leżąca na stole jest coraz większa

Państwo anektuje coraz większy zakres uprawnień, decydując o możliwościach prowadzenia działalności gospodarczej - czyli zarabiania pieniędzy. Dlatego różni kandydaci w różnych wyborach wydają pieniądze na swoje kampanie wyborcze. Robią to nie tylko dla splendoru i zwykłej pokusy "zaistnienia", lecz w oczekiwaniu na odpowiednio wysoką "stopę zwrotu" w przypadku wygranej. Z uwagi na zwiększający się zakres uprawnień państwa w stosunku do gospodarki, "pula" leżąca na stole jest coraz większa. Państwo rozdaje koncesje i różnego rodzaju zezwolenia, składa zamówienia na różne towary i usługi. Od ich posiadania zależy byt wielu firm i ich kontrahentów.

Jak rozdaje się koncesje, to ktoś dostanie ją pierwszy, ktoś dostanie ją ostatni, a ktoś inny nie dostanie jej w ogóle. Urzędnik nie musi przyjąć od nikogo łapówki. Wystarczy, że jednemu da, nie przyjmując w zamian żadnej korzyści, a innemu nie da, bo go "cosik nie lubi". Czy będą wsadzać za "niedawanie"? A jak po kilku latach taki urzędnik pójdzie pracować do tego, komu dał koncesję, to go wsadzą za nawiązanie stosunku pracy? A jak jakaś śliczna pani prezes uwiedzie urzędnika, żeby dostać koncesję? Przecież nie od dziś wiadomo, że facet nie może myśleć i kochać jednocześnie. Kogo złapie w takiej sytuacji Urząd Antykorupcyjny? I za co? Będą sprawdzać, czy robili to z miłości?

Państwo może też zakazać działania czyjejś konkurencji (jak w przypadku prowadzenia aptek). Albo stworzyć system wydawania wiz skłaniający tych, którzy się o nie ubiegają, do "szukania pomocy" u specjalistów. Płatnej pomocy oczywiście.

Konstytucja zapewnia nam "równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych". Ale te osławione "środki publiczne" to nic innego jak podatki płacone przez tych, którzy mają mieć ów "dostęp do świadczeń". A jak popatrzymy na rozkład tych środków publicznych, to się zaraz okaże, że na opiece zdrowotnej najwięcej korzystają bynajmniej nie pacjenci. Państwo finansuje "lekarstwa", a nie pomoc medyczną. Skąd to wiem? Ano borykałem się kiedyś z alergią i jedno lekarstwo mogłem kupić bez recepty, a drugiego nie. Podobno dlatego, że jedno było w opakowaniu po siedem sztuk, a drugie po dziesięć. Ktoś, kto wymyślił taki przepis albo był kretynem, albo wziął łapówkę. 

Co powinno być surowiej karane? Moim zdaniem głupota. A najbardziej głupota prawodawcy, który daje urzędnikom taki zakres władzy. Dlaczego to nie lekarz ma decydować, jak i czym mnie leczyć, tylko urzędnik? Przecież lekarzy jest więcej i dlatego trudniej ich przekupić. Co więcej, przekupywanie wielu lekarzy jest o wiele mniej efektywne, niż przekupienie jednego urzędnika decydującego, co ma się znaleźć na liście leków refundowanych, czy dostępnych bez recepty.

Nie tylko pieniądze deprawują

Przez wiele lat na warszawskim Ursynowie dostrzec można było teren otoczony licznymi domami, którego właściciel nie mógł otrzymać pozwolenia na budowę. Powód? Ekologiczny. W sąsiedztwie znajduje się Puszcza Kampinoska. Nikomu nie przeszkadzało jakoś, że bliżej tej puszczy wybudowano inne domy, bo ktoś inny uzyskał tam pozwolenie na budowę.

A jak zwracano jakąś kamienicę przedwojennym właścicielom, a innym nie zwracano, to nie było aby skutkiem korupcji? Przecież ci, którym kamienicę zwrócono, a często ich następcy prawni - i to wcale nie spadkobiercy, tylko ci, którzy nabyli "roszczenia" - mogli na sprzedaży zarobić znacznie więcej, niż wówczas, gdyby w tym samym czasie do kupienia było kilka innych kamienic, których zwrot się dziwnie ociągał.

Tymczasem wstrętny prywaciarz nie da się "skorumpować" drugiemu prywaciarzowi z tej samej, czy z innej branży. Trudno sobie wyobrazić, by prezes banku poszedł do prezesa drugiego banku i mu zaproponował, że za łapówkę nie będzie sprzedawał jakichś konkurencyjnych produktów lub usług finansowych. Dużo łatwiej sobie wyobrazić, że do jakiegoś bankiera przyjdzie jakiś członek (powiedzmy Komisji Nadzoru Finansowego) i zagrozi, że jak nie dostanie łapówki, to spowoduje, pod jakimś pretekstem, że jego bank nie będzie mógł tych produktów lub usług sprzedawać.

Ale ważniejsze od domagania się łapówki jest to, że ktoś może się jej domagać. A może, bo państwo, rękami swoich urzędników, może coś komuś dać, albo zabrać. Im więcej to "coś" jest warte, tym większa pokusa.

Założenie, że politycy podejmują decyzje w trosce o "dobro wspólne" to bzdura. Podejmują je w trosce o interes własny i własnego zaplecza, a dopiero przy okazji o jakieś "dobro wspólne" - jak jeszcze starczy na to "dobro wspólne".

To nie tylko pieniądze deprawują. Władza deprawuje nawet bardziej, co dobitnie, wielokrotnie pokazywała historia. A jak pisał Lord Acton - "władza absolutna deprawuje absolutnie".

Robert Gwiazdowski

Autor felietonu przedstawia własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: korupcja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »