Grupa PZU, czyli brygadzista w stajni Augiasza

Grecki mit o stajni Augiasza jest jednym z najbardziej znanych i lubianych. Z zadaniem oczyszczenia tej zaniedbanej od wielu lat stajni Herkules uporał się w ciągu jednej doby, przepuszczając przez nią nurty rzek Alfejos i Penejos.

Grecki mit o stajni Augiasza jest jednym z najbardziej znanych i lubianych. Z zadaniem oczyszczenia tej zaniedbanej od wielu lat stajni Herkules uporał się w ciągu jednej doby, przepuszczając przez nią nurty rzek Alfejos i Penejos.

Zadanie Cezarego Stypułkowskiego, od niedawna prezesa grupy PZU S.A., wydaje się co najmniej tak samo złożone jak greckiego herosa. Tyle tylko, że nikt nie wymaga by uprzątnął tę "stajnię" w ciągu jednej nocy, czasu ma nieco więcej - choć nie za dużo. No i herosem nie jest, co najwyżej brygadzistą - jak sam siebie określa.

Właśnie czas jest największym wrogiem prezesa Stypułkowskiego. Sposób zorganizowania grupy PZU urąga sensowi biznesowemu - twierdzi sam zainteresowany. Skutkuje to katastrofalnymi zjawiskami: otwarty, ostry spór pomiędzy akcjonariuszem komercyjnym i państwowym, ciągła utrata rynku ubezpieczeniowego, brak przejrzystej organizacji wewnętrznej w grupie, brak systemu informatycznego, utrata zaufania klientów będąca skutkiem najgłośniejszych afer z udziałem ludzi związanych z PZU S.A. W tej sytuacji zabawne wręcz byłoby konstruowanie dalekosiężnych planów, sny o potędze - tam zwyczajnie, najpierw, trzeba posprzątać.

Reklama

Najistotniejszy wydaje się oczywiście konflikt pomiędzy akcjonariuszami, tym bardziej, że jednym z nich jest nasze państwo. Państwo pozwane przez swojego biznesowego partnera przed sąd arbitrażowy. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że Eureko ze skarbem państwa, niezależnie od tego kto będzie ministrem i kto będzie skarb reprezentował, już się nie porozumie. Za wiele było złych doświadczeń, padło zbyt wiele niepotrzebnych słów. Teraz chodzi więc jedynie o to, by ten rozwód przeprowadzić możliwie bezboleśnie, w kulturalnych warunkach. Osobiście nie wierzę w skuteczność i zbawienny wpływ decyzji arbitrażu, partnerzy - tak naprawdę - muszą sami uzgodnić możliwe do zaakceptowania warunki rozwodu. A wiadomo przecież, i tego nikt nie ukrywa, że chodzi o tylko i wyłącznie o pieniądze. Duże pieniądze - dodajmy. I tu niezaprzeczalnym atutem Stypułkowskiego jest jego bankowa przeszłość, poprzednie miejsca pracy.

Ot, pożyjemy, zobaczymy, ale chyba o lepszego brygadzistę z ekipą sprzątaczy dla tej stajni byłoby trudno. A jak jemu się nie uda? Strach myśleć. A on sam? Jak przyrównaliśmy już jego zadanie do greckiego mitu, niech pamięta, że Herkulesowi za usługę nie zapłacono. Co prawda rozgniewany zabił Augiasza, ale marna to satysfakcja. A i czasy inne.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: Grupa PZU | PZU SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »