Inflacja w Polsce. Te branże mają największą "siłę cenową"

Uczymy się żyć z wysoką inflacją. Euler Hermes sprawdził, które branże mają największe możliwości podnoszenia cen w strefie euro i w Polsce. W naszym kraju wyjątkowo "łatwo" drożeją materiały i usługi budowlane. Ceny szybko podnoszą także producenci niektórych artykułów spożywczych, ale oni z kolei mają duży problem z drożejącymi surowcami rolnymi, zwłaszcza ze zbożami.

Eksperci Euler Hermes podkreślają, że możliwość podnoszenia cen przez przedsiębiorstwa jest niezbędna, aby zwiększać obroty i marże. To z kolei jest wyjątkowo ważne w okresie wychodzenia z kryzysu pandemicznego.

Autorzy raportu stwierdzili, że w strefie euro tylko w 5 z 19 branż istnieje krótkoterminowa zdolności kształtowania cen. Innymi słowy, duże, doraźne podwyżki cen detalicznych możliwe są jedynie w sektorach: spożywczym, włókienniczym, komputerowym, elektronicznym i restauracyjnym.

Podwyżki po polsku

W Polsce zdolność kształtowania cen w perspektywie krótkoterminowej przedstawia się trochę inaczej, chociaż podobną siłę cenową jak w w strefie euro mają rodzime branże: elektroniczna, sprzętu komputerowego i restauracyjna. Odmienną, czyli nie tak wysoką jak w strefie euro, bieżącą siłę cenową ma u nas sektor włókienniczy (i szerzej odzieżowo-obuwniczy). Także odmienną, ale na drugim krańcu skali - czyli wysoką siłę - ma sektor budowlany.

Reklama

Odrębnym przypadkiem jest natomiast polska branża spożywcza, która charakteryzuje się sporą zdolnością do kształtowania cen, ale - zdaniem analityków Euler Hermes - niewystarczającą w stosunku do wzrostu kosztów. Z raportów Eurostatu wynika, że są w Polsce produkty, które w pierwszym kwartale 2021 roku drożały dużo szybciej niż średnio w całej Unii Europejskiej. Cena mąki poszła u nas w górę o 5,3 proc., a w UE o 1,8 proc. Chleb w Polsce podrożał o 5,8 proc., a w UE o 1,7 proc. Świeże mleko też dało dużo różnicę - odpowiednio: 3,8 proc wobec 1,1 proc.

Jednak za wzrostami cen tych trzech artykułów żywnościowych stał w Polsce duży skok cen surowców, zwłaszcza zbóż. Euler Hermes podkreśla, że w branży spożywczej wyższe ceny produktów nie zawsze rekompensują wzrost kosztów produkcji. Świadczy o tym oficjalnie zarejestrowana ostatnio liczba 57 niewypłacalnych producentów podstawowych artykułów spożywczych oraz przetwórców żywności, m.in. mięsa, nabiału, napojów i wyrobów ciastkarsko-piekarniczych.

Pułapki podatkowe

Co prawda znaczny wzrost cen zbóż miał charakter powszechny, obejmujący nie tylko Polskę, ale charakterystyczna dla naszego kraju jest skala podwyżek cen energii i usług komunalnych oraz wzrost podatków pośrednich (cukrowego, reklamowego i handlowego). Euler Hermes podkreśla, że koncentracja handlu w Polsce i występowanie sztywnych, długotrwałych umów z sieciami, sprawiają, że zmiany kosztów przerzucane są na dostawców. Stąd między innymi wzrost cen napojów o 6,2 proc. w skali rok do roku, choć jest duży, to i tak raczej nie rekompensuje przyrostu kosztów wynikających z wprowadzenia podatku cukrowego.
Autorzy raportu podkreślają, że proeksportowy charakter produkcji spożywczej w Polsce sprawił, że ta branża w okresie kryzysu pandemicznego boleśniej niż w wielu innych krajach odczuła nadprodukcję na skutek utrudnień w transporcie towarów, a zwłaszcza z powodu zamknięcia hotelarstwa i gastronomii. W ostatnich latach polski eksport żywności nabrał dynamiki dzięki konkurowaniu cenami. Nic więc dziwnego, że zdolność do podnoszenia cen w eksporcie jest bardzo ograniczona, bo krajowi producenci muszą się mierzyć z cenowymi ofertami zachodnich konkurentów.

Drożyzna w "budowlance"

Euler Hermes zauważa, że począwszy od pierwszego kwartału tego roku notowany jest w Polsce duży wzrost cen materiałów i robocizny w budownictwie. W porównaniu z tym samym okresem w 2020 roku dynamika inflacyjna jest w tej branży trzykrotnie wyższa. Siła cenowa tego sektora jest w Polsce zdecydowanie wyższa od średniej w Unii Europejskie.O specyfice naszej "budowlanki" przesądza kilka czynników. Mimo pandemii i lockdownów na wielu polskich budowach kontynuowano prace. Wyjątkowo duża jest u nas skala inwestycji infrastrukturalnych, a popyt na rynku nieruchomości mieszkaniowych utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, także dlatego, że inwestowanie w mury jest dla wielu Polaków sposobem chronienia pieniędzy przed inflacją.

Znawcy rynku budowlanego szacują, że materiały budowlane w Polsce w ciągu ostatnich 12 miesięcy podrożały o co najmniej 5 proc. Większość nowo stawianych domów kosztuje około 300-350 tysięcy złotych (w tzw. stanie deweloperskim), więc same materiały są o 15-17,5 tysiąca złotych droższe niż rok temu. Do tego dochodzi podwyższona cena robocizny i usług budowlanych. Tu wzrost też jest szacowany na około 5 proc. Przyjmuje się, że koszty materiałów to w tej chwili około 60-65 proc. ceny domu, a 35-40 proc. to szeroko pojęte usługi.

Do drożyzny w rodzimej "budowlance" przyczyniają się także światowe trendy. Na globalnych rynkach rosną ceny drewna i stali, a także styrenu, czyli podstawowego materiału używanego do produkcji styropianu. Drożeje także cement i gips. Do produkcji obu tych wyrobów wykorzystywane są odpady pochodzące z elektrowni węglowych. W skład cementu wchodzą popioły, a gips syntetyczny powstaje w procesie odsiarczania spalin. Popiołów i spalin jest coraz mniej, bo energetyka węglowa jest i będzie w coraz większym impasie. To oznacza, że do wzrostu cen w budownictwie w dużym stopniu przyczynia się "zielona rewolucja energetyczna".

Jacek Brzeski

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »