Inwestorzy uśmiechnęli się do Hiszpanii i Włoch

Hiszpania i Włochy dołączyły do Portugalii dzięki zakończonym powodzeniem czwartkowym aukcjom swoich obligacji skarbowych. Ich wynik uspokoił nurtujące rynki obawy o wypłacalność najsłabszych członków strefy euro.

Analitycy ostrzegają jednak, że aukcje te, których przebieg można uznać za relatywnie gładki, mogą okazać się jedynie swoistym "odroczeniem wyroku".

Inwestorzy drżą o przyszłość euro

Hiszpania sprzedała pięcioletnie obligacje warte 3 mld euro, przy czym oprocentowanie wyniosło 4,54 proc. To wynik wyższy o 97 punktów bazowych (0,97 pkt. proc.) od wyniku uzyskanego na poprzedniej, listopadowej aukcji, ale też -jak podała agencja Reutera - oczekiwania rynków kształtowały się na poziomie 130-punktowego skoku. Popyt przewyższył podaż 2,1-krotnie (poprzednim razem stosunek popytu do podaży wyniósł 1,6).

Reklama

Aukcja przeprowadzona przez Włochy (doświadczające mniejszej presji ze strony rynków niż kraje Półwyspu Iberyjskiego) zakończyła się sprzedażą średnio- i długoterminowych obligacji za 6 mld euro. Również w tym przypadku uzyskana rentowność wzrosła nieznacznie.

Eksperci prognozowali pomyślny przebieg obu aukcji, wskazując na środową ofertę Portugalczyków, która również zakończyła się sukcesem, w efekcie czego rząd w Lizbonie potwierdził swoje stanowisko dotyczące odmowy przyjęcia pomocy finansowej od Unii Europejskiej.

- Rynki dobrze zareagowały na pierwszą falę emisji obligacji południowych krajów Unii, ale wśród inwestorów wciąż utrzymuje się nastrój niepewności, nadal panują też obawy co do przyszłości europejskiej unii monetarnej - mówi Chiara Cremonesi, strateg rynku obligacji w londyńskim oddziale UniCredit.

Dotkliwość tych obaw szczególnie odczuwa Portugalia z uwagi na refinansowanie swojego zadłużenia i pogarszające się perspektywy ekonomiczne dla tego kraju. Mimo to portugalski minister gospodarki, Jose Vieira da Silva, powtórzył na zorganizowanym w czwartek prasowym briefingu, że rząd w Lizbonie nie zmieni swojej prognozy wzrostu gospodarczego na 2011 r. wynoszącego 0,2 proc. - chociaż Bank Portugalii przewiduje powrót recesji i spadek PKB o 1,3 proc. - Rząd nie dostrzega żadnych oznak większego spowolnienia gospodarczego, niż to, które zostało uwzględnione w budżecie państwa - powiedział minister da Silva.

Zaciskanie pasa to za mało

W środę Portugalia sprzedała swoje dziesięcioletnie obligacje, uzyskując średnią rentowność 6,7 proc., która przez wielu analityków uznawana jest za koszt, którego Lizbona na dłuższą metę nie będzie w stanie ponosić. W ubiegłym roku zarówno Grecja, jak i Irlandia musiały zwrócić się do UE o pomoc finansową, nim jeszcze minął miesiąc od przekroczenia przez nie 7-procentowej granicy (poziom ten na krótko osiągnęła w tym miesiącu także Portugalia).

Tymczasem w przypadku Hiszpanii inwestorzy coraz mocniej koncentrują się na zadłużeniu tamtejszych banków komercyjnych, niż na jej długu państwowym. Podobnie jak wiele instytucji finansowych w innych krajach, tak i niektóre hiszpańskie banki zniknęły z rynku. Dodatkowo coraz bardziej odczuwają one skutki katastrofalnej sytuacji na rynku nieruchomości.

Problemy sektora bankowego uwypuklił jeszcze fakt, że bank Banesto, jedna z wiodących instytucji finansowych na rynku hiszpańskim, poinformował w czwartek, iż w ubiegłym roku jego zysk netto spadł o 18 proc., do poziomu 460 mln euro. Zostało to spowodowane koniecznością odpisana dodatkowego miliarda euro na tak zwane złe kredyty.

Willem Buiter, główny ekonomista Citigroup, stwierdził na zorganizowanym w czwartek w Paryżu seminarium dla inwestorów, iż poziom niezadeklarowanych strat hiszpańskiego sektora bankowego jest wciąż znaczący, i może sięgać nawet 150 mld euro. Długi te albo obciążą bilans finansowy państwa - co prawdopodobnie zmusiłoby Hiszpanię do zadłużenia się u swoich unijnych partnerów - albo też zostaną poddane restrukturyzacji, co będzie oznaczało, że zobowiązania te ostatecznie pokryją udziałowcy i niezabezpieczeni obligatariusze.

- Hiszpania doświadczyła jednego z największych boomów, a potem jednego z największych załamań na rynku nieruchomości w historii - powiedział Buiter. "Państwo może się uratować, ale tylko wtedy, gdy przeprowadzona zostanie restrukturyzacja sektora bankowego - musi ona jednak iść znacznie dalej, niż zakładane obecnie zaciskanie pasa, zwłaszcza na poziomie lokalnego kierownictwa".

Udało się dzięki Azji

By pokryć swoje budżetowe potrzeby, hiszpański skarb państwa planuje w bieżącym roku emisję długu do wysokości 47 mld euro. W ślad za czwartkową aukcją obligacji jeszcze w tym miesiącu mają pójść kolejne emisje weksli skarbowych i obligacji długoterminowych.

Rząd w Madrycie nie podał do wiadomości dokładnych danych dotyczących popytu na obligacje Hiszpanii. Z kolei Fernando Teixeira dos Santos, minister finansów Portugalii, poinformował w środę, że 80 proc. portugalskich walorów oferowanych na aukcji zostało zakupionych przez inwestorów zagranicznych, co - jak dodał - pozwoli tamtejszemu rządowi kontynuować politykę "dywersyfikacji bazy inwestorów".

Taki komentarz, podobnie jak niedawne obietnice Pekinu i Tokio, dotyczące zakupu większej ilości papierów dłużnych emitowanych przez kraje strefy euro, skłaniają analityków ku przekonaniu, że to właśnie zainteresowanie azjatyckich inwestorów odegrało kluczową rolę w ostatnich aukcjach obligacji.

Czy Włochom się upiecze?

Włoski skarb państwa sprzedał pięcioletnie obligacje za 3 mld euro, uzyskując średnią rentowność 3,67 proc. (w listopadzie oprocentowanie włoskiego długu wyrażonego w podobnych walorach wyniosło 3,24 proc.), jak również piętnastoletnie obligacje za 3 mld euro przy średniej rentowności 5,06 proc. (tu również nastąpił wzrost oprocentowania w porównaniu z 4,81 proc. w listopadzie 2010 r.).

Od października ubiegłego roku oprocentowanie włoskiego długu rośnie powoli, acz konsekwentnie, w miarę, jak coraz powszechniejsze stają się obawy o kondycję strefy euro.

Ben May, ekonomista pracujący dla Capital Economics w Londynie, szacuje, że włoski rząd musi pozyskać w tym roku nie mniej, niż 330 mld euro. Dodaje jednak, że istnieje kilka powodów, by przypuszczać, że Włochy wyjdą z obecnego kryzysu, nie odnosząc większego uszczerbku - w tym chociażby fakt, że deficyt budżetowy Włoch, wynoszący ok. 5 proc. PKB, jest relatywnie niski w stosunku do deficytu, z jakim zmaga się większość ich sąsiadów.

Niebezpieczeństwo polega jednak na tym, mówi Ben May, że zadłużenie Włoch jest bardzo wysokie - a przy prognozowanym słabym wzroście gospodarczym w nadchodzącej dekadzie, utrata przez włoski rząd kontroli nad długiem narodowym znacząco zaważyłaby na zaufaniu inwestorów.

Raphael Minder

New York Times / International Herald Tribune

Tłum. Katarzyna Kasińska

New York Times IHT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »