Kontrowersyjne przetargi
Premier odwołał Tadeusza Suwarę ze stanowiska generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad. Jego miejsce zajął Dariusz Skowroński, który został jednocześnie pełnomocnikiem rządu odpowiedzialnym za drogi. Ciągle jednak jest różnica zdań w sprawie przetargów przeprowadzanych przez GDDKiA.
Wczoraj PARKIET opisał działania GDDKiA, która na własne potrzeby żądała od zwycięzców przetargów od 1 do 2,5% wartości kontraktu w postaci majątku lub usług. W latach 1998-2002 do Dyrekcji trafiły dobra wycenione na 17,6 mln zł. Firma w tym czasie wzbogaciła się m.in. o 175 samochodów (w tym kilka terenowych), drewniany domek z bali, sprzęt komputerowy, meble, a nawet sztućce. Środki na to wszystko pochodziły z puli przeznaczonej na budowę dróg.
Tanie nissany
Po wczorajszej publikacji Generalna Dyrekcja przesłała komentarz do tekstu. - Szczególne emocje budzą samochody, w tym samochody terenowe używane na dużych budowach, gdzie nie można inaczej dojechać do wszystkich miejsc. Szokują marki: Nissan, Land Rover, ale nie ma innych tańszych - oświadczyła GDDKiA. Jej przedstawiciele wyjaśniają, że praktyka żądania dodatkowych dóbr i usług od zwycięzców przetargów jest ograniczona do minimum. Dotyczy m.in. niezbędnego zaplecza, infrastruktury potrzebnej przy inwestycjach drogowych (miejsce czasowego zamieszkania przedstawicieli nadzoru inwestycji, samochody służbowe itp.). Jednocześnie nie zaprzeczyli, że w przeszłości zdarzały się nieprawidłowości.
Haracz obowiązkowy
Wykonawcy robót, którzy z naturalnych względów pragną zachować anonimowość, przedstawiają problem w innym świetle. - Częścią każdego kontraktu jest specyfikacja, w której nie zapomina się o zapewnieniu zamawiającemu samochodów, komputerów itp. Są w niej określone marki aut często o luksusowym, ponadstandardowym wyposażeniu. To samo tyczy się sprzętu IT. Żądania zajmują często dużą teczkę i są częścią dokumentacji przetargowej. Każdy, kto chce wygrać przetarg, musi na taki haracz się zgodzić. Im większy kontrakt, tym, oczywiście, wyższe wymagania. Zleceniodawca bardzo drobiazgowo określa swoje potrzeby. Przez lata wymagania się zmieniały, ale teraz przybrały groteskowe rozmiary. Wykonawcy nie mają alternatywy. Muszą się zgodzić albo idą na "zieloną trawę".
Szybka decyzja
Wczoraj premier Leszek Miller powołał Dariusza Skowrońskiego na stanowisko pełnomocnika rządu do spraw budowy dróg krajowych i autostrad w randze podsekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury. D. Skowroński zastąpił także Tadeusza Suwarę na stanowisku dyrektora GDDKiA. Dlaczego? Michał Tober, rzecznik prasowy rządu, powiedział PARKIETOWI, że tydzień temu Rada Ministrów podjęła decyzję o utworzeniu stanowiska pełnomocnika, który jednocześnie będzie dyrektorem GDDKiA. - Stan polskich dróg wymaga szybkich decyzji, dlatego decyzja premiera była tak błyskawiczna. Zdaniem rządu, nowa osoba uporządkuje sytuację - dodał M. Tober.
Niewątpliwie GDDKiA, aby realizować swoje funkcje nadzorcze nad robotami drogowymi, musi posiadać zaplecze, które to zapewni. Muszą być kontenery mieszkalne, samochody... Pytanie brzmi, czy muszą być to tak drogie auta i czy wszystkie przedmioty przejęte od wykonawców przez GDDKiA są potrzebne do nadzoru robót budowlanych.