Krajobraz po halnym

Słowacy, mimo spowolnienia gospodarczego, masowo budują w swojej części Tatr nowoczesne wyciągi, hotele i baseny geotermalne. Polskie kurorty muszą odpowiedzieć na ich konkurencję.

Znana recepta Alfreda Hitchcocka na dobry film zakładała, że na początku powinno zdarzyć się trzęsienie ziemi, potem zaś - napięcie stale rosnąć. Wielki słowacki projekt rozwoju turystyki i sportów zimowych, konkurencyjny wobec naszego Zakopanego zaczął się również od klęski żywiołowej - huraganu.

Kataklizm dotknął Słowację 19 listopada 2004 r. Halny, porównywalny z tym, który w maju 1968 r. spustoszył polską część Tatr, tylko przez jedną noc przewrócił tyle drzew, ile na Słowacji zwykle wycina się przez cały rok. Świerkowe lasy zmienił w wiatrołom.

Po co chronić, skoro już nie ma czego

Wywołał istotne również dla naszej strony gór następstwa. Chociaż Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody straszy Słowaków, że stracą prawo nazywania parkiem narodowym przekształcane w ten sposób góry - rząd słowacki od tego momentu przyzwolił, żeby Tatry po tamtej stronie granicy stały się ogromnym placem budowy. Słowacy praktycznie przestali przejmować się normami ochrony przyrody. Halny okazał się dogodnym pretekstem. Na wiatrołomach wznoszą się hotele dwudziestometrowej wysokości. Inwestorzy nie ukrywają, że ich celem jest przyciągnięcie turystów z Polski.

Pięcioletni plan rozwoju słowackiej turystyki, autorstwa tamtejszego ministerstwa gospodarki zakłada, że do 2013 r. nie tylko poprawi się jakość usług, ale pomimo spowolnienia gospodarczego zwiększy liczba miejsc pracy w branży. Tylko w 2008 r. Słowacy zainwestowali 50 mln euro w modernizację ośrodków turystycznych. W Tatrzańskiej Łomnicy powstają nowe trasy zjazdowe. W rozciągającym się od wysokości 900 do 2200 metrów nad poziomem morza kurorcie da się jeździć na nartach przez 160 dni w roku - dłużej niż gdziekolwiek w Polsce. Powstają sztuczne zbiorniki wodne. Słowacy dysponują już 950 wyciągami i 55 kolejkami linowymi. Oświetlane trasy znajdują się w 95 narciarskich ośrodkach. Czterogwiazdkowe hotele wznoszą się w Starym Smokowcu, w okolicach Szczyrbskiego Jeziora i Tatrzańskiej Łomnicy.

Wyciągi narciarskie, kurorty i baseny geotermalne wyrastają jak grzyby po deszczu. Gdy się to obserwuje, trzeba się odnieść z podziwem do słowackich planów. Przyczyniają się jednak one do odpływu turystów z Polski - przyznaje Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS z okręgu nowosądeckiego.

W Polsce norm ochrony środowiska przestrzega się staranniej. Władze Tatrzańskiego Parku Narodowego nie zgodziły się, żeby przy okazji modernizacji wyciągu krzesełkowego w Kotle Goryczkowym - kolejnej inwestycji po przebudowie kolejki na Kasprowy Wierch - zmienić trasę. Tym bardziej nie mają szans inne, podobne do słowackich projekty - jak nartostrady z Kasprowego Wierchu do ronda w Kuźnicach.

- Wiele jest zalesionych na poziomie 70-80 proc. i cały ich obszar objęty jest programem Natura 2000, co praktycznie uniemożliwia inwestowanie - wskazuje Mularczyk. - Pokutuje teraz pośpiech przy przyjmowaniu unijnych norm ochrony środowiska. Być może trzeba było w odpowiednim czasie wynegocjować okresy przejściowe.

Konkurencja mobilizuje

Zupełnie innego zdania jest Andrzej Gut-Mostowy, zakopiański poseł PO: - Słowacy mają pięciokrotnie większą powierzchnię Tatr. W Polsce nie ma przyzwolenia społecznego na podobne jak u nich inwestycje. Dla nas Tatry są czymś charyzmatycznym. Duża grupa Polaków przyjeżdża w Tatry po to, aby je oglądać w nieskażonej formie.

Na Słowacji co roku otwiera się kilkanaście nowoczesnych wyciągów, w Polsce - 1-2. Chociaż na Słowację przypada 260 km kwadratowych Wysokich Tatr, zaś na Polskę tylko 81 km kwadratowych, proporcje cen przedstawiają się dokładnie odwrotnie.

Tydzień pobytu w polskich Tatrach w przyzwoitym ośrodku kosztuje 855 zł, po stronie słowackiej za ten sam czas i standard zapłacimy 30 euro, czyli po obecnym kursie 120 zł - zauważa właściciel biura turystycznego. W dodatku Słowacy, w związku ze zmianą waluty, przeszli już na taryfikowanie w euro. Dzięki temu ich oferty, choćby sylwestrowe, dodatkowo są tańsze, bo nie zawierają zapasu na przewidywany ruch waluty. Stawia to polskich konkurentów na z góry przegranej pozycji.

Jednak w rankingu Country Brand Index, wskazującym kraje najatrakcyjniejsze dla turystów w stosunku do ponoszonych wydatków, Polska znalazła się na wysokim piątym miejscu, przed m.in. Węgrami i Turcją. Zakopane pozostaje niewątpliwie jednym z naszych głównych atutów. W ostatnich latach przyciągało turystów ze Wschodu, szukających tu europejskiej atmosfery za godziwą cenę. Górale chwalili ich zwyczaje przejażdżek konnymi fiakrami i wysokie napiwki. Podziwiali, że nawet po nocnych rozrywkach zawsze wstają rano i udają się na narty. Podupadające często wcześniej stylowe wille z międzywojnia odnawiano i przerabiano na czterogwiazdkowe hotele dla gotowych zostawiać tu wielkie pieniądze "nowych Rosjan". Sytuację pogorszyło dopiero wprowadzenie wiz dla przybyszów ze wschodniej Europy, spowodowane przystąpieniem Polski do układu z Schengen. Goście ze Wschodu wolą teraz tureckie góry.

Andrzej Gut-Mostowy uważa, że konkurencja w turystyce zawsze okazuje się rzeczą pozytywną, bo gwarantuje utrzymanie odpowiedniej jakości usług. Nie wątpi, że słowacki przykład pobudzi przedsiębiorczość Polaków i sprostają konkurencji sąsiadów. Wylicza wybudowane już wyciągi w Białce, Czorsztynie czy Witowie.

Atmosferę buduje się dłużej niż wyciągi

Entuzjaści Zakopanego przypominają, że to nie tylko kurort, lecz miasto kultowe i wyliczają jego walory: atmosferę, wiążącą się z folklorem, klimat miasta pisarzy i malarzy, podtrzymywany przez Teatr Witkacego i szkolnictwo artystyczne.

Słowacy mimo inwestycji, tego akurat z dnia na dzień nie są w stanie zbudować. Turyści wciąż narzekają, że "po nartach" nie ma tam co robić, a nawet zdarzają się kłopoty ze znalezieniem otwartej w niedzielę restauracji.

Zakopane też nie stoi w miejscu. W oddanym w 2006 r. pierwszym w kraju zasilanym ze źródeł geotermalnych aquaparku na Antałówce z basenów widać góry. Można skorzystać z udającego nurt rzeczny toru wodnego. Inny park wodny powstał w Białym Dunajcu.

Andrzej Gut-Mostowy najbardziej dumny jest z otwartego przed tygodniem aquaparku w Bukowinie: - Nie tylko nie ustępuje słowackim, ale wręcz je przewyższa. W Bukowinie 50 górali dogadało się co do dojazdu i miejsc parkingowych. Nieprawda więc, że potrafimy się tylko kłócić.

- Mamy obszary górskie porównywalne do Szwajcarii czy Austrii. Ale bez infrastruktury drogowej, nowoczesnych wyciągów - zauważa Arkadiusz Mularczyk. Szansę dostrzega w usprawnieniu procedur, blokujących rozwój turystyki. - Wiele osób, które chciałyby inwestować w górach, przychodzi z prośbą o interwencję u wojewody czy w lasach państwowych, w banalnych sprawach. Nie powinno się ich załatwiać na szczeblu parlamentarzysty, którego rola jest inna niż wydzwanianie do nadzoru budowlanego - uważa Mularczyk.

Starosta tatrzański Andrzej Gąsienica-Makowski proponował nawet opracowanie wspólnej oferty Polski i Słowacji. Sąsiedzi z południa proponowaliby turystom wyciągi, polska część gór - niepowtarzalną atmosferę, zaś goście dzieliliby czas na pobyt w obu krajach.

Wielu wciąż uwielbia połazić po Krupówkach rozmowa z Wiesławem Piegatem z Warszawskiej Izby Turystyki

- Jaka powinna być odpowiedź polskich kurortów i organizatorów turystyki w naszym kraju na narastającą konkurencję Słowacji?

- Polscy turyści, którzy preferują czynny wypoczynek: narciarstwo i snowboard i tak nie grupują się w Tatrach. Turystyka kwalifikowana o sportowych ambicjach jest droga, jej zwolennicy wybierają tereny alpejskie i Dolomity. Z perspektywy tych, którzy muszą bardziej liczyć się z wydatkami, duże znaczenie może mieć zmiana waluty na Słowacji. Przejście na euro spowoduje podwyższenie cen usług turystycznych. Zbliży tamtejsze ceny do obowiązujących we Francji i Austrii. Zaś nasze Zakopane ma wiele atutów, ale również wiele minusów. Wszyscy wiemy, jak trudno tam dojechać samochodem.

- Pociągiem też. Specjalnie sprawdzałem, bo PKP wprowadziła od grudnia nowy rozkład jazdy. Do Zakopanego jedzie się ponad sześć godzin, dłużej niż do Berlina. Z perspektywy pary z klasy średniej, która dopiero w czwartek wieczorem decyduje, gdzie spędzić weekend, różnica ta może oznaczać wybór... Kurfuerstendamm zamiast Krupówek, chociaż na Ku-Dammie powietrze jest gorsze.

- Jednak Zakopane - przegrywające z zagranicznymi kurortami konkurencję o turystów, jeżdżących na nartach ze sportowym zacięciem - pozostaje atrakcyjne właśnie dla tych, którzy wolą połazić po Krupówkach czy dolinkach.

- Jednak Słowacy potrafią dynamicznie swoją ofertę promować?

- W Warszawie bardzo sprawnie działa dyrektor słowackiego centrum informacji turystycznej, organizuje wyjazdy promocyjne, dla przedstawicieli biur turystycznych czy dziennikarzy. Słowacy inwestują nie tylko w Wysokie Tatry, także w Tatry Zachodnie, w góry, skąd blisko jest z naszego Śląska. Wielka Racza oferująca znakomite warunki jazdy na nartach biegowych, oddalona jest od naszego Zwardonia ledwie o godzinę drogi. Słowacy teraz obudowują swoją ofertę rozwojem infrastruktury, innych usług, powstają u nich baseny termalne, rozwija się agroturystyka.

- Dostrzega Pan polską odpowiedź?

- U nas jakość usług niewątpliwie również się poprawia. W Szczyrku rozwiązano wreszcie problemy własnościowe, związane z tamtejszymi wyciągami. Rozwija się Korbielów. Widać starania o to, żeby Polacy wybierali Beskidy, Gorce czy Tatry, a nie uciekali na Słowację, by tam wydawać pieniądze. Trudniej rozwijać turystykę w Bieszczadach, gdzie klimat okazuje się surowy dla zwykłego wczasowicza. Zaś dojazd samochodem z Warszawy zajmuje osiem godzin. Cieszą się z tego ekologowie, że Bieszczady nie zostaną zadeptane jak Tatry.

- Jak na turystykę wpływa spowolnienie gospodarcze, które dotyka Polskę i Słowację?

- Polacy mają już nawyk korzystania z wypoczynku zarówno letniego jak zimowego, nawet w formie parodniowych wypadów i łatwo się go nie wyzbędą. Jeśli mowa o turystyce narciarskiej, to w ostatnich kilkunastu latach sprzęt - nie mówię o wyczynowym, ale o nartach, na których da się bezpiecznie i przyjemnie jeździć - stał się bardziej dostępny. Oczywiście, jeśli się nie szaleje. Wielu narciarzy korzysta z promocji, kupuje na giełdzie. W jednej z promocji buty z nartami dla dziecka kosztują 100 zł, nie jest to przecież cena wygórowana ani zaporowa. W Polsce nieźle rozwija się narciarstwo biegowe, turystyczne, w formie spacerów na nartach. Specyfiką branży turystycznej pozostaje prawidłowość, że spowolnienie w gospodarce dopiero po dłuższym czasie przekłada się na wykupywane oferty. Z obecnych danych wynika, że Polacy chętnie podróżują do krajów basenu Morza Śródziemnego, jak Tunezja czy Maroko. Coraz większe wzięcie mają też podróże do odległych krajów egzotycznych, dla bogatych ludzi, których mimo kryzysu wciąż przybywa. Oferty dla nich to wyjazdy na Kubę i do Meksyku, dokąd uruchamia się coraz więcej lotów czarterowych oraz do Azji: Tajlandii, Wietnamu, nawet Laosu. Jeśli chodzi o turystykę narciarską dla ludzi, którzy nie muszą liczyć się z każdym groszem, duże znaczenie ma w Tatrach groźba, że może nie być śniegu, co dotyczy tak samo polskiej jak słowackiej strony gór. W Dolomitach i Alpach można jeździć na lodowcach.

- Co robić, żeby nie przegrać konkurencji ze Słowakami?

- Na pewno poprawiać jakość samych usług, ale też stan dróg. Łatwiej dojechać do Beskidu Śląskiego czy Żywieckiego, dużo trudniej - na Podhale. Nie przesadzałbym z bezpośrednią konkurencją ze Słowacją. Ludzie z małymi dziećmi unikają długich podróży. Dla nich liczy się, że Zakopane położone jest bliżej niż Tatry Słowackie. Trzeba też pamiętać, że chociaż skarżymy się na tłok na Krupówkach, mnóstwo ludzi czuje się w nim znakomicie. Uwielbiają tam się znaleźć. Polskie góry to nie tylko narciarstwo i wycieczki. Turystów ściągają także imprezy towarzyszące, kulturalne i folklorystyczne, jak Tydzień Kultury Beskidzkiej czy liczne imprezy w Zakopanem.

- Także Adam Małysz, chociaż jego kariera na skoczniach się powoli kończy, to znak firmowy, na którym skorzystać powinny jego rodzinna Wisła i Zakopane, gdzie wygrywał z najlepszymi.

- Polacy polubili skoki narciarskie. Świadczy o tym to, jak wielu kibiców z Polski pojechało na ostatnie konkursy, w których Małysz nie startował. Oczywiście, że małyszomanię trzeba wykorzystać do promocji miejsc, związanych z naszym mistrzem

Łukasz Perzyna

Tygodnik Solidarność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »