Na horyzoncie gigantyczna dziura budżetowa

Na 90,5-130 mld zł oceniane jest zapotrzebowanie na prywatyzowany majątek do 2005 r. Rzeczywiste wpływy ze sprzedaży w tym okresie szacowane są na ok. 32 mld zł. Czyli co najmniej 60 mld zł trzeba będzie zorganizować w inny sposób.

Na 90,5-130 mld zł oceniane jest zapotrzebowanie na prywatyzowany majątek do 2005 r. Rzeczywiste wpływy ze sprzedaży w tym okresie szacowane są na ok. 32 mld zł. Czyli co najmniej 60 mld zł trzeba będzie zorganizować w inny sposób.

Z dokumentów przygotowanych przez MSP wynika, że tylko w br. łączne zapotrzebowanie budżetu na prywatyzowany majątek wynosi 18,69 mld zł. Są to zobowiązania wynikające z ustaw, które nakazują wykorzystanie wpływów z prywatyzacji majątku Skarbu Państwa, np. na finansowanie reformy emerytalnej. Kwota ta wzrasta do 19,03 mld zł, jeżeli uwzględnimy proponowany przez ministra finansów Grzegorza Kołodkę projekt zwiększenia pomocy restrukturyzacyjnej dla firm (fundusz restrukturyzacyjny, którym zarządza ARP - środki przeznaczane są na pomoc dla bankrutujących przedsiębiorstw) z 10 do 15% z wpływów prywatyzacyjnych.

Reklama

Wpływy z prywatyzacji nigdy nie pokrywały ustawowych roszczeń. Istotne jest to, że "dziura" między nimi z roku na rok jest coraz większa. Powodem jest wolna prywatyzacja. W br. wpłynęło z niej zaledwie 700 mln zł. MSP szacuje, że na koniec roku kwota ta sięgnie 6,9 mld zł (wystarczy sprzedaż G-8 i STOEN, aby ją uzyskać). To jednak zaledwie 35% łącznych potrzeb na ten rok. Problem będzie narastał w przyszłych latach, zwłaszcza że samo dokapitalizowanie emerytur i rent do 2005 r. pochłonie od 57,5 mld zł (szacunki MSP) do ponad 130 mld zł (prognozy ZUS).

Na krótką metę Ministerstwo Finansów mogłoby zwiększyć zadłużenie wobec OFE. Wygospodarowana kwota byłaby jednak niewystarczająca. Można też finansować (i tak się robi) dotację dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych przez zwiększoną podaż papierów dłużnych. To kosztuje, a za zwiększenie podaży trzeba by zapłacić wzrostem rentowności. Tym bardziej, że pieniędzy potrzeba będzie coraz więcej. Wynika to z faktu, że w przyszłych latach wydatki na FUS będą rosły, a dochody z prywatyzacji się nie zmienią.

Gdyby MSP zrealizowało wszystkie zaplanowane na ten rok projekty prywatyzacyjne, a uzyskane pieniądze poszłyby na sfinansowanie zobowiązań wynikających z innych ustaw niż emerytalne (6,6 mld zł), na FUS zostałoby ok. 300 mln zł. Resztę (według Ministerstwa Pracy - 12,4 mld zł, według ZUS - 27,1 mld zł) trzeba by wygospodarować z dochodów budżetu, głównie z emisji papierów wartościowych. A kwoty na FUS będą rosły. - Nas nie interesuje źródło dotacji. My po prostu musimy te pieniądze dostać, żeby wypłacać emerytury - twierdzi Ireneusz Fąfara, członek zarządu ZUS.

Kolejną wielką niewiadomą jest finansowanie roszczeń reprywatyzacyjnych. Do 2005 r. na ten cel zaplanowano ok. 12 mld zł. Jednak może się okazać, iż ta kwota jest o wiele za mała, bo samo MSP uznało roszczenia za trudne do oszacowania.

- Teraz pozostaje tylko starać się równoważyć budżet i przyspieszyć prywatyzację - w zasadzie innej drogi nie ma - uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku. - Zwłaszcza że wpływy z prywatyzacji miały zostać przeznaczone również na finansowanie deficytu budżetowego.

- Wydaje się, że już wkrótce rząd stanie przed dylematem, przed jakim stanęli kiedyś Czesi. Oni też chcieli prywatyzować wolniej. Dopiero kiedy sytuacja ich zmusiła, zaczęli sprzedawać praktycznie wszystko, co mieli - twierdzi pragnący zachować anonimowość ekonomista. - Skarb Państwa powinien zrezygnować z tworzenia swoich enklaw w spółkach i zmienić strategię prywatyzacyjną - dodaje.

Tymczasem, według MSP, średnioroczne przychody z prywatyzacji w latach 2003-2005 mają wynieść 7-8 mld zł. Sprywatyzowany majątek ma też służyć m.in. do wspierania restrukturyzacji i modernizacji sił zbrojnych i na cele związane z rozwojem nauki. Środki mają też służyć do tworzenia rezerw z tytułu poręczeń i gwarancji, a 15% prywatyzowanego mienia należy się pracownikom.

Komentuje Halina Wasilewska-Trenkner, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

Papier jest, niestety, cierpliwy - politycy i wykonujący ich polecenia urzędnicy mogą zapisywać w medialnie nagłaśnianych planach rozmaite bzdury i księżycowe plany. W tym uzyskiwanie przychodów nie do uzyskania. Wychodzą widać z założenia, że - jak się nie uda - to się dodrukuje pieniądza w postaci obligacji i bonów skarbowych. Podbijając przy okazji rynkowe stopy procentowe. A że rynki finansowy i kapitałowy utoną w powodzi wypierających emisje prywatne papierów skarbowych? Kogo to obchodzi? Wyborcy nic nie rozumieją. Politycy mydlą im oczy. A jakby co, to wszystko przecież "zwali się" na Radę Polityki Pieniężnej, analityków i ogólną dekoniunkturę. Bo przecież minister finansów już zadeklarował, że ma być lepiej. A rząd pewnie uznał, że skoro Kołodko tak powiedział, to tak będzie. Lepiej by się jednak stało, gdyby rząd i resort finansów, zamiast uspokajać się medytacjami i huraoptymistycznymi oracjami, zastanowili się - i to szybko - jak zasypać gigantyczną dziurę budżetową, która zaczyna straszyć na horyzoncie. Bo potem może być za późno. A uciekanie się do kolejnych emisji papierów skarbowych to nic innego, jak zwiększanie i tak olbrzymiego zadłużenia. I trochę przypomina to próbę leczenia alkoholika przez podsuwanie mu kolejnych butelek wódki.

Ustawa z 25 czerwca 1997 r. o wykorzystaniu wpływów z prywatyzacji części mienia Skarbu Państwa na cele związane z reformą systemu ubezpieczeń społecznych przewidziała, że niedobór wpływów z prywatyzacji będzie uzupełniany emisją obligacji prywatyzacyjnych. Jednak w praktyce ubiegłych lat niedobory środków na finansowanie reformy systemu ubezpieczeń społecznych były uzupełniane emisją skarbowych papierów wartościowych, zwłaszcza bonów. Z taką sytuacją mamy bowiem do czynienia zawsze, gdy nie ma pełnego zharmonizowania terminów wpływów przychodów z prywatyzacji i terminów wypłat świadczeń w ciągu roku budżetowego.

Michał Śliwiński, Łukasz Kwiecień

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »