Niemcy nie chcą długich kontraktów gazowych. To utrudnia negocjacje z Katarem

Inwestycje w terminale LNG mają uniezależnić Niemcy od rosyjskiego gazu. Berlin uruchomił pierwszą taką instalację i zabezpiecza dostawy surowca na kolejne lata. Niedawno podpisano umowę z QatarEnergy. Dostawy mają ruszyć w 2026 r. i trwać co najmniej 15 lat. Potrzebne są kolejne kontrakty. Z Katarem negocjują RWE i Uniper. Główną rozbieżnością jest czas trwania umów.

Niemcy uruchomiły swój pierwszy terminal LNG w Wilhelmshaven. To pływająca jednostka magazynowania i regazyfikacji o rocznej przepustowości 7,5 mld m sześc. Umożliwia dostawy pokrywające 6 proc. rocznego zapotrzebowania Niemiec na gaz. Otwarcie odbyło się z pompą. W ceremonii udział wziął kanclerz Olaf Scholz wraz z ministrem gospodarki Robertem Habeckiem, ministrem finansów Christianem Lindnerem i premierem Dolnej Saksonii Stephanem Weilem.

W związku z tym, że Berlinowi bardzo zależy na czasie, wcześniej przyjęto specjalną ustawę przyspieszającą inwestycję. W ciągu pięciu miesięcy ułożono 26 km gazociągu łączącego nowy terminal z istniejącym systemem gazociągów. Magazyny terminalu przyjęły już 165 tys. m sześc. LNG z Nigerii. Regularne dostawy gazu do sieci zaplanowane są od stycznia. Scholz podkreślał, że inwestycja została zrealizowana w taki sposób, by można było ją przełączyć na transport wodoru.

Reklama

Wkrótce uruchomione zostaną kolejne terminale. Dwa - w Brunsbüttel (o przepustowości do 7,5 mld m sześc.) i Lubminie (o przepustowości pierwszej fazy 3,6 mld m sześc.) - mają powstać do końca tego roku, a następne do grudnia 2023 r. Do końca przyszłego roku Niemcy chcą mieć 30 mld m sześc. zdolności importowych LNG. Ten wolumen pokrywałby nawet jedną trzecią niemieckiego zapotrzebowania na gaz.

Niemcy nie chcą wiązać się umowami na dwie dekady

Pozostaje jeszcze kwestia zaopatrzenia w LNG. 29 listopada przedstawiciele katarskiego koncernu QuatarEnergy i amerykańskiego ConocoPhillips podpisali umowę na dostawy gazu skroplonego do Niemiec. Gaz wydobywany będzie na polach North Field East oraz North Field South, w których Amerykanie posiadają udziały. Kontrakt opiewa na 15 lat i przewiduje dostawy 2,7 mld m sześc. gazu rocznie począwszy od 2026 r. Ta umowa nie poprawi bezpieczeństwa Niemiec od razu. Nie rozwiąże też całkowicie problemów dostaw. To raptem 3 proc. zużycia gazu w tym kraju. Dlatego trzeba myśleć o kolejnych kontraktach.   

Rozmowy z QatarEnergy wciąż prowadzą niemieccy importerzy, RWE i Uniper. Jak informuje Michał Kędzierski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, trwają one od wiosny. - Problemem są rozbieżne stanowiska stron. Do kluczowych problemów należy zwłaszcza kwestia ram czasowych przyszłych kontraktów - wyjaśnia ekspert w komentarzu.

Niemieckie firmy nie są skłonne do wiązania się wieloletnimi umowami ze względu na politykę klimatyczną Berlina. Zakłada ona osiągnięcie neutralności emisyjnej do 2045 r. To oznacza konieczność wyraźnej redukcji zużycia gazu ziemnego już w latach trzydziestych i niemal całkowite zaprzestanie jego stosowania w połowie lat czterdziestych. - Z tego powodu niemieccy importerzy preferują 10-letnie kontrakty, tymczasem Katarczycy za najkorzystniejsze uważają umowy co najmniej 20-letnie - informuje analityk.

Ekolodzy straszą sądami

Dotychczas Niemcy nie posiadały własnych terminali. Kupowały gaz rurociągowy z Rosji, który pokrywał 55 proc. ich potrzeb, a gaz skroplony odbierały poprzez terminale w Belgii i Holandii. Wojna na Ukrainie i będący jej konsekwencją kryzys energetyczny skłonił Niemcy do zmiany polityki zaopatrzenia w gaz.

Pojawiają się jednak niezadowoleni z polityki rządowej. Swoje obawy głośno wyrażają ekolodzy. Organizacja Deutsche Umwelfhilfe (DUH) zapowiada podjęcie kroków prawnych, które miałyby ograniczyć import LNG przez Niemcy. Pierwszy proces już się toczy. Cytowany przez Deutsche Welle Sascha Müller-Kraenner z DUH podkreślał, że kryzys klimatyczny i kryzys energetyczny nie mogą być rozgrywane przeciwko sobie. Obawia się on, że nadmierny import zagrozi redukcji emisji gazów szkodliwych dla klimatu.

Węgiel, atom i oszczędzanie - recepta na kryzys

Na razie jednak kluczowe jest przetrwanie zimy. Niemcy są zmuszone w większym niż dotychczas stopniu posiłkować się zapasami. Pod koniec sezonu grzewczego magazyny będą zapewne puste. Federalna Agencja Sieci zaleca redukcję konsumpcji o 20 proc., by uniknąć niedoborów. W pierwszym półroczu była ona niższa o 15 proc. rok do roku. Spadającą generację z bloków gazowych i jądrowych zastępuje produkcja z bloków węglowych. Ich udział w miksie wzrósł - jak podał OSW - o 17 proc. W pierwszych sześciu miesiącach  odpowiadały one za 31,4 proc. wytwarzanej w Niemczech energii elektrycznej. O 12 proc. wzrosła też generacja z OZE.

- W dłuższej perspektywie Berlin nie tylko nie rezygnuje z planu całkowitego odejścia od węgla, lecz zamierza, na ile to możliwe, jeszcze przyspieszyć ten proces. Przepisy ustawy z 2020 r. zakładają wygaszenie ostatnich elektrowni do końca 2038 r. (lub nawet do 2035 r.). W umowie koalicyjnej z listopada 2021 r. partie SPD, Zieloni i FDP zapowiedziały dążenie do jego zakończenia "w najlepszym przypadku" do 2030 r. - przypomina Kędzierski.

Jednocześnie w połowie listopada przyjęto projekt nowelizacji prawa atomowego, które pozwoli wydłużyć pracę trzech działających elektrowni jądrowych najpóźniej do połowy kwietnia 2023 r. Wcześniej zakładano ich zamknięcie do końca tego roku. W ciągu tych trzech i pół miesiąca bloki wyprodukują dodatkowo ok. 5 TWh energii, czyli nieco ponad 3 proc. przewidywanego zużycia w tym okresie, zmniejszając generację w elektrowniach gazowych. Kędzierski szacuje, że pozwoli to zmniejszyć hurtową cenę energii o 4-12 proc.

Monika Borkowska  



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »