Polacy nie liczcie na kokosy!

Wiarygodność Polski, negocjującej z Komisją Europejską zatwierdzenie pomocy publicznej udzielonej polskich stoczniom, jest nadwerężona z powodu zaniedbań poprzednich rządów - powiedział wczoraj premier Donald Tusk.

"Wiarygodność rządów Polski w sprawach stoczni jest mocno nadwerężona z tego tytułu, że czterech moich poprzedników, mimo zobowiązań, mimo obietnic, że stocznie zostaną zrestrukturyzowane i sprywatyzowane, że ta pomoc publiczna nie pójdzie na marne", doprowadziło do tego, że "niestety te zadania nie zostały wykonane" - ocenił premier w Brukseli po rozmowie z przewodniczącym Komisji Europejskiej Jose Barroso m.in. na temat stoczni. Barroso przypomniał w piątek premierowi Tuskowi, że Polska ma bardzo mało czasu na rozwiązanie sprawy polskich stoczni, którym grozi zwrot udzielonej pomocy publicznej, szacowanej przez KE na ok. 5 mld złotych. Konieczność zwrotu wsparcia przyznanego przez rząd od 2004 roku polskim stoczniom może oznaczać ich upadłość.

Reklama

Zdaniem Tuska, spotkanie z Barroso na marginesie szczytu UE pokazuje, "jak brutalna jest rzeczywistość po ponad trzech latach zaniechań i zaniedbań". Tusk zadeklarował na konferencji prasowej, że jego rząd zrobi wszystko, by prywatyzacja polskich stoczni była jak najszybsza. "Mówimy tutaj o perspektywie tygodni, w przypadku Szczecina najwyżej miesięcy" - powiedział. "Będziemy szukali wszystkich dostępnych sposobów, aby do jesieni zamknąć kwestię restrukturyzacji i prywatyzacji Stoczni Gdyńskiej i Stoczni Szczecińskiej i wyjaśnienia wątpliwości wokół pomocy publicznej, jaka została udzielona Stoczni Gdańskiej. Sam osobiście będę tę sprawę prowadził wspólnie z ministrem skarbu i innymi odpowiedzialnymi urzędnikami i nie zmarnujemy ani jednej godziny i ani jednej szansy - jeśli takie się jeszcze pojawią" - zadeklarował szef rządu. Barroso przypomniał Tuskowi, że Komisja Europejska wielokrotnie już przesuwała stawiane Polsce terminy restrukturyzacji i prywatyzacji stoczni. "Pomoc KE i zgoda na przedłużanie terminów osiągnęła granice, których już dłużej przekroczyć KE nie może" - przyznał premier.

Nie ma co liczyć na kokosy

Zaznaczył, że w dalszych rozmowach "nie ma co liczyć na żadne kokosy". Zadeklarował, że Polska zdąży w wyznaczonym przez KE terminie 26 czerwca przedstawić programy restrukturyzacyjne dla trzech stoczni, które będą gwarantowały ich rentowność oraz redukcję mocy produkcyjnych. "Pracujemy 24 godziny na dobę, żeby z tymi projektami zdążyć" - powiedział, zapowiadając, że będzie przeciwdziałał negatywnej decyzji, "jeśli zabraknie dnia, dwóch, tygodnia". "Ale tu żadnej gwarancji bezpieczeństwa ze strony KE już nie dostaniemy, tu rzeczywiście żarty się skończyły - podkreślił. - KE po tych trzech latach złych doświadczeń z polskimi premierami powiedziała: to jest finał, to jest deadline. Zrobimy wszystko, żeby w tym się zmieścić" - oświadczył premier.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »