Polacy ukradli 1,2 mld euro!

72,4 mld euro wynoszą straty, jakie ponoszą sieci handlowe w wyniku kradzieży - wynika z pierwszego Światowego Raportu o Handlu Detalicznym. Najczęściej kradzionymi towarami są kosmetyki, alkohol i odzież damska.

Badanie zostało przeprowadzone przez brytyjski instytut Centre for Retail Research (Centrum Badań nad Handlem Detalicznym) na zlecenie firmy Checkpoint. Przeprowadzono je metodą ankietową i obejmuje ono okres od lipca 2006 r. do czerwca 2007 r. Instytut rozesłał 3,6 tys. kwestionariuszy, przy czym na pytania odpowiedziało zaledwie 22 proc. badanych.

W badaniu wzięło udział 820 firm z sektora handlu detalicznego, prowadzących ponad 138,6 tys. sklepów. Badanie objęło 32 kraje (z Europy, Ameryki Płn., Australia, Japonia, Indie, Singapur i Tajlandia). Jak poinformował na konferencji prasowej Grzegorz Popek, straty w sklepach spowodowane kradzieżami - w wysokości 72,4 mld euro - w badanym okresie stanowiły 1,36 proc. łącznych obrotów. Współczynnik kradzieży w skali światowej wzrósł o 1,5 proc. w stosunku do badania sprzed roku, co oznacza, że sklepy poniosły z tego powodu straty wyższe o 500 mln euro.

Reklama

Według raportu, najwięcej kradzieży w sklepach zdarza się w krajach Ameryki Płn.: w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, najmniej - w Azji: Indiach i Tajlandii.

Kradzieży dokonują najczęściej klienci sklepów (42 proc. kradzieży), nieco rzadziej pracownicy (35 proc.). Towar ginie także z powodu nieuczciwości dostawców (ponad 6 proc.) oraz wewnętrznych pomyłek nie mających charakteru przestępstw (16,5 proc.) - wyjaśnił Popek.

Dodał, że choć klienci kradną częściej, to są to na ogół "małe" przestępstwa. Pracownicy dokonują bardziej przemyślanych kradzieży, których skala jest większa.

Głównie ginie towar (41 proc.), ale także znika gotówka, vouchery i bony.

Jak zaznaczył Robert Pilewski z firmy Checkpoint, w światowym raporcie przebadano 7 krajów Europy Środkowej: Czechy, Słowację, Węgry, Polskę, Litwę, Łotwę i Estonię. Łączna wielkość strat w tych krajach wynosi 2,2 mld euro, tj. 1,36 proc. obrotu tych sieci. Rok wcześniej wskaźnik ten wyniósł 1,24 proc.

W Polsce wartość kradzieży

została oceniona na 1,2 mld euro, tj. 1,5 proc. obrotów badanych sklepów. W naszym kraju także najczęściej kradzieży dokonują klienci i pracownicy placówek handlowych.

Rosnąca skala kradzieży powoduje, że sieci handlowe wydają coraz więcej pieniędzy na ochronę przed tym zjawiskiem. W minionym roku kosztowało to sieci 18,7 mld euro. Główne wydatki dotyczyły kosztów osobowych (ponad 56 proc.)- zatrudniania ochrony. Jednocześnie wzrastają wydatki na inwestycje w specjalistyczny sprzęt zabezpieczający przed kradzieżami. Coraz częściej stosowane są zabezpieczenia towarów już na etapie produkcji.

W 32 badanych krajach najczęściej ginęły produkty drogie, markowe: kosmetyki, alkohol, bielizna damska i perfumy. W Europie najczęściej znikał alkohol i kosmetyki, a kradzieże drogiej żywności znalazły się dopiero na 10 miejscu.

Jak oceniają eksperci, w związku z kradzieżami i wydatkami na ochronę, każde gospodarstwo domowe na świecie płaci "podatek" w wysokości 208 euro rocznie. W Polsce gospodarstwo domowe jest obciążone z tego tytułu kwotą 88,5 euro rocznie.

Centrum Badań nad Handlem Detalicznym jest niezależną organizacją zajmującą się badaniami i doradztwem dla sektora sklepów detalicznych. Sponsorem raportu jest amerykańska firma Checkpoint System INC. (w Polsce posiada oddział) założona w 1969 r. - wiodący dostawca systemów ochrony przed kradzieżą. Firma notowana jest na nowojorskiej giełdzie.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: ukradli | pracownicy | damska | instytut | handel | kosmetyki | sieci handlowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »