Żółta czy czerwona kartka dla Polski?

Do 2012 roku Polska musi zmniejszyć deficyt finansów publicznych do wymaganego w Traktacie z Maastricht limitu 3 proc. - uznała w Komisja Europejska, formalnie wznawiając wobec Polski procedurę nadmiernego deficytu. Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia przyznał, że perspektywa przystąpienia Polski do strefy euro się oddala.

Deficyt wyniósł 3,9 proc. PKB w 2008 roku, czyli powyżej dopuszczonej w Traktacie z Maastricht wartości referencyjnej 3 proc., będącej jednym z kryteriów wejścia do strefy euro. Według majowych prognoz gospodarczych, tegoroczny deficyt w Polsce ma wzrosnąć do 6,6 proc. PKB, a przyszłoroczny przekroczy 7 proc. Oznacza to, że nie jest tymczasowy.

- Jeśli nie będzie środków korygujących, sytuacja poważnie się pogorszy - przestrzegł unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia. Dlatego KE zaproponowała, by unijna rada ministrów finansów (Ecofin) przyjęła rekomendację dla Polski, dając czas do 2012 r. na zmniejszenie deficytu do 3 proc., co jest jednym z warunków przystąpienia do wspólnej waluty.

Reklama

- Co oznacza termin 2012 roku w kontekście przystąpienia do strefy euro? Brak nadmiernego deficytu to jeden z warunków (...). Jeśli deficyt będzie poprawiony do roku 2012, to pierwsza pozytywna ocena wypełnienia kryterium deficytowego może mieć miejsce w kwietniu-maju roku 2013 - powiedział Almunia dziennikarzom w Brukseli. A to oznacza de facto, że Polska będzie mogła przyjąć wspólną walutę najwcześniej w 2014 roku.

Odpowiedni termin to 2012 rok

- Gdyby prognozy wzrostu były takie, jak zakładał polski rząd, to termin na poprawę byłby krótszy. Ale dostałem informacje od polskiego ministra finansów Jacka Rostowskiego, że deficyt będzie raczej zgodny z naszymi prognozami, a nie takimi, jak przekazywał rząd, czyli 4,6 proc.; zaś wzrost będzie bliski zeru. Biorąc pod uwagę nasze prognozy, a także ponowną ocenę sytuacji przez polski rząd, uważamy, że odpowiedni termin to 2012 rok - oświadczył komisarz.

Rostowski poinformował we wtorek, że tegoroczny deficyt wyniesie 27 mld zł, będzie więc o 9 mld zł wyższy, niż planowany. Rząd przewiduje na ten rok wzrost PKB na poziomie 0,2 proc.

Otwierając procedurę, KE zaleciła poprawę kontroli wykonania budżetu w Polsce. Almunia wskazał, że polski rząd był zaskoczony zeszłorocznym deficytem finansów publicznych w wysokości 3,9 proc. PKB.

Kontrola do poprawy

- Ostatnie doświadczenia pokazują nam, że kontrola budżetowa w Polsce musi być poprawiona. Fakt, że rząd nie był świadom, iż na koniec zeszłego roku deficyt wyniósł 3,9 proc., pokazuje, że mechanizmy kontroli budżetowej nie funkcjonują sprawnie. Potrzebna jest poprawa - powiedział.

Jego zdaniem, problemem jest stosowanie w Polsce metody kasowej przy obliczaniu deficytu, podczas gdy unijny standard to metoda memoriałowa, uwzględniająca zobowiązania do wydatków, które faktycznie nie zostały jeszcze poniesione.

- Cały nasz nadzór, metody księgowe, prognozy są oparte na (...) zasadach obliczania deficytu metodą memoriałową.(...), zaś Polska przywiązywała uwagę do liczb kasowych (...). Minister Rostowski dowiedział się o tej różnicy w dniu, kiedy GUS powiadomił Eurostat, że deficyt wyniósł 3,9 proc. Spotkałem go i spytałem: Jacek, co się dzieje? A on powiedział: muszę sprawdzić, to bardzo dziwne - relacjonował dziennikarzom Almunia.

Odpowiedzialne są też polskie władze

Za nadmierny deficyt odpowiedzialnością obarczył nie tylko kryzys, ale i polskie władze. Komisja Europejska podkreśla, że przekroczenie dopuszczalnego pułapu wynika głównie z faktu, że niedawne dobre czasy zostały tylko w pewnym stopniu wykorzystane przez Polskę do konsolidacji finansów publicznych i reform po stronie wydatków, zwłaszcza w dziedzinie opieki społecznej.

- Poziom konsolidacji fiskalnej nie był w Polsce wystarczający w ostatnich latach - ocenił komisarz.

Przypomniał wysoki wzrost gospodarczy w latach 2004-2008 oraz średni poziom deficytu finansów publicznych w tym samym czasie.

- Wzrost był bardzo duży, o wiele wyższy niż średnia unijna, ale deficyt też był wysoki. To pokazuje brak adekwatnej konsolidacji w dobrych latach. Teraz, kiedy wzrost gospodarczy jest negatywny, nie ma wystarczającego pola manewru na odpowiedź fiskalną - powiedział. Odmówił wskazania, który z polskich rządów ostatnich lat jest jego zdaniem winny zaniedbań.

- Ministrów finansów było dość sporo - zauważył Almunia.

To nie kara a pomoc

KE uspokaja jednak, że procedura, którą Polska była już objęta w latach 2004-2008, nie jest żadną karą, tylko ma pomóc wydobyć się z kryzysu. Nie chce też straszyć Polski grożącym teoretycznie odebraniem funduszy strukturalnych.

- W kryzysie wszystkie kraje są w bardzo trudnej sytuacji i są pod nadzorem nie tylko KE i Ecofinu, ale także rynków. To jest podstawowa sprawa: jak rynki by zareagowały, gdyby adekwatne środki nie były przedsięwzięte? Bardzo negatywnie - powiedział.

KE spodziewa się, że Ecofin w lipcu zadecyduje o przyjęciu tzw. rekomendacji. Poza Polską, procedura nadmiernego deficytu została także otwarta wobec Malty, Rumunii i Litwy.

Komisja wszczęła już w lutym taką samą procedurę wobec czterech krajów: Francji, Hiszpanii, Irlandii i Grecji. Wcześniej otwarte procedury miały już Wielka Brytania i Węgry (które w środę dostały nowy termin na zejście do 3 proc.). W zeszłym tygodniu Almunia zapowiedział na jesień otwarcie procedury nadmiernego deficytu wobec kolejnych dziewięciu krajów.

* * *

Przypomnienie

Wydając w tym roku podobne decyzje, KE była łagodna wobec krajów członkowskich, które wraz z pogłębiającą się recesją zwiększyły swoje deficyty: dała czas Francji i Hiszpanii aż do 2012 r., a Irlandii do 2013 r., na zrównoważenie finansów publicznych. Niewykluczone jednak, że nakaże zrobić to Polsce do końca 2011 r., co byłoby zgodne z polskimi planami, zakładającymi wejście do strefy euro od 2012 r. Taką datę - do końca 2011 r. - podaje też Reuters, powołując się na dokument KE.

Zapowiadając tę decyzję w maju Komisja Europejska podkreśliła, że - przekroczenie dopuszczalnego pułapu wynika głównie z faktu, że niedawne dobre czasy zostały tylko w pewnym stopniu wykorzystane przez Polskę do konsolidacji finansów publicznych i reform po stronie wydatków, zwłaszcza w dziedzinie opieki społecznej - głosi dokument KE.

Kto pokpił sprawę?

Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia wcześniej ubolewał, że rząd nie wykorzystał wzrostu PKB o 4,8 proc. do reform strukturalnych. Uspokajał jednak, że procedura, którą Polska była już objęta w latach 2004-2008, nie jest żadną karą, tylko ma pomóc wydobyć się z kryzysu.

KE przedstawi swoją tzw. rekomendację w tej sprawie unijnej Radzie Ekofin (ministrom finansów - 27 - ). Wtedy Rada zdecyduje kwalifikowaną większością głosów o jej przyjęciu. Nadmierny deficyt nie jest sam w sobie przeszkodą w wejściu do systemu stabilizacji kursu ERM2, który jest dwuletnim - przedsionkiem - przed wstąpieniem do strefy euro. Co innego przyjęcie nowego kraju do strefy euro - tutaj KE, podobnie jak Europejski Bank Centralny i kraje członkowskie wykluczają poluzowanie kryteriów, wśród których jest obowiązek obniżenia deficytu poniżej 3 proc.

W kryzysie wszystkie kraje są skonfrontowane ze spadkiem wzrostu gospodarczego i dochodów do budżetu i jednocześnie prawie wszystkie podnoszą wydatki na pobudzenie gospodarcze - stąd nadmierne deficyty budżetowe.

Poza Polską, procedura nadmiernego deficytu ma być także otwarta wobec Malty, Rumunii i Litwy.

KE wszczęła już w lutym taką samą procedurę wobec czterech krajów: Francji, Hiszpanii, Irlandii i Grecji. Wcześniej otwarte procedury miały już Wielka Brytania i Węgry (które w środę dostaną nowy termin na zejście do 3 proc.).

W zeszłym tygodniu Almunia zapowiedział na jesień otwarcie procedury nadmiernego deficytu wobec kolejnych dziewięciu krajów.

Zobacz dane makroekonomiczne z kraju i ze świata

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »