Aneta Hryckiewicz: NBP będzie musiał obniżyć prognozę dotyczącą przyszłorocznego tempa wzrostu polskiego PKB

Według szacunków Narodowego Banku Polskiego przyszłoroczne tempo wzrostu gospodarczego w Polsce wyniesie 3,6 proc. Zdaniem dr hab. Anety Hryckiewicz ta prognoza w pewnym momencie będzie musiała zostać jednak obniżona. Powodem jest odpływ zagranicznego kapitału z polskiego sektora bankowego, niska stopa oszczędności Polaków oraz ryzyko głębszego spowolnienia gospodarczego w strefie euro.

- Polski sektor bankowy przez wiele lat był rynkiem zdominowanym przez banki zagraniczne. W związku z tym, kiedy banki zagraniczne zaczynały mieć problemy, to automatycznie oznaczało to mniejszą podaż kapitału. To z kolei skutkowało spadkiem akcji kredytowej polskich banków - mówi agencji informacyjnej Newseria Inwestor dr hab. Aneta Hryckiewicz, specjalistka od finansów i bankowości z Akademii Leona Koźmińskiego.

Ekonomistka podkreśla, że spadek liczby udzielanych przez banki kredytów rodzi poważne konsekwencje dla trwałości polskiego wzrostu gospodarczego. Zauważa, że już w ostatnim kwartale mieliśmy do czynienia ze spowolnieniem tempa wzrostu PKB do 2,5 proc., a listopadowe prognozy Narodowego Banku Polskiego względem tych ogłoszonych w marcu zostały znacznie obniżone.

Reklama

Zdaniem analityków NBP w tym roku nasza gospodarka urośnie o 3,0 proc., podczas gdy wczesną wiosną oczekiwano 3,8 proc. dynamiki polskiego PKB. W przyszłym roku oczekiwany jest natomiast wzrost na poziomie 3,6 proc.

- Myślę, że będziemy musieli w pewnym momencie znowu tę prognozę NBP trochę obniżyć, z racji tego, że nie jesteśmy gospodarką, która działa w próżni. Jesteśmy uzależnieni od wielu innych rynków. Widzimy tutaj m.in. spowolnienie gospodarcze w Niemczech, czyli to, co będzie się działo na rykach europejskich, jak najbardziej będzie rzutowało na to, co się dzieje w Polsce - ostrzega Hryckiewicz.

Profesor Akademii Leona Koźmińskiego jako przykład ekspozycji polskiej gospodarki na czynniki zewnętrzne podaje ostatnie transakcje na rynku bankowym. Znajdujący się w kiepskiej sytuacji finansowej zagraniczni właściciele polskich banków w ostatnim czasie zdecydowali się na sprzedaż m.in. Nordea Banku, Alior Banku czy udziałów w banku Pekao.

- Widzimy, że ten kapitał zagraniczny zaczyna uciekać, a jeżeli kapitał zagraniczny zaczyna uciekać, to znowu pojawia się pytanie, skąd będziemy ten wzrost gospodarczy finansować - zauważa ekspertka.

Jako drugie najważniejsze obok kredytów źródła finansowania polskiego wzrostu gospodarczego Hryckiewicz wskazuje oszczędności. Problemem jest ich bardzo niski względem innych gospodarek poziom. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Finansowy Barometr ING oraz Eurostat, ponad połowa Polaków nie ma żadnych oszczędności, a statystycznie ich poziom jest aż 8-krotnie niższy niż w przypadku Niemców i wynosi 21 tys. zł.

- Co prawda Europejski Bank Centralny wskazuje, że na razie nie ma powodów do obaw, ale są pewne obszary, gdzie to ryzyko może wystąpić, co w momencie rzeczywistej jego materializacji sprawi, że tą prognozę gospodarczą dla Polski będziemy musieli zrewidować - podsumowuje.

Źródło informacji

Newseria Inwestor
Dowiedz się więcej na temat: PKB | makroekonomia | NBP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »