Energetyczna sesja

Sesje mające miejsce po posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, czyli amerykańskiego odpowiednika krajowej Rady Polityki Pieniężnej, są przeważnie emocjonujące. Wynika to z faktu dużego uzależnienia globalnego systemu finansowego od najważniejszego jego komponentu, czyli USA. Dzisiaj nałożyło się na to krajowe zamieszanie wokół spółek energetycznych, które krótko przed południem poturbowało rodzimy parkiet.

Sesje mające miejsce po posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku, czyli amerykańskiego odpowiednika krajowej Rady Polityki Pieniężnej, są przeważnie emocjonujące. Wynika to z faktu dużego uzależnienia globalnego systemu finansowego od najważniejszego jego komponentu, czyli USA. Dzisiaj nałożyło się na to krajowe zamieszanie wokół spółek energetycznych, które krótko przed południem poturbowało rodzimy parkiet.

Wczoraj wieczorem amerykańskie ciało monetarne zadecydowało o pozostawieniu stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Nie było to specjalnym zaskoczeniem, ale z punktu widzenia inwestorów daje względny spokój przynajmniej do grudnia, kiedy temat podwyżki kosztu pieniądza zapewne wróci niczym bumerang.

Publikowane raz na kwartał prognozy gospodarcze zostały minimalnie obniżone, co też większym zaskoczeniem być nie powinno. Podobnie wyglądała kwestia z zakładaną przez członków monetarnego gremium skalą spodziewanego zacieśnienia polityki. Ilość prognozowanych podwyżek do końca przyszłego roku stopniała bowiem z pięciu do trzech. To oczywiście dobra wiadomość, choć spójna z systematycznie powtarzanym od dawna schematem rewidowania w dół skali przyszłego wzrostu kosztu pieniądza. Tym samym Rezerwa Federalna niczym szczególnym nie zaskoczyła, a jednak spowodowała zdecydowanie większy wzrost apetytu na ryzyko niż miało to miejsce wcześniej z decyzją Banku Japonii, który zaczyna dokonywać coraz bardziej skomplikowanych zmian w celu pobudzenia wzrostu i zwiększenia inflacji.

Reklama

Dzisiejsza sesja na GPW musiała nawiązywać do spektakularnych wzrostów konkurencyjnych giełd i rzeczywiście od otwarcia byki przejęły kontrolę nad parkietem i to przy zauważalnie wyższych obrotach. Krótko przed południem pozytywny obraz popsuły jednak duże spadki cen akcji spółek energetycznych. Ich powodem miła być wypowiedź ministra energii, który powiedział w Sejmie, że na przestrzeni kilku lat wartość nominalna akcji koncernów energetycznych może wzrosnąć o ponad 50 miliardów złotych. Wiązałoby się to z potrzebą zapłacenia wysokich podatków oraz możliwością dalszego ograniczenia wypłat dywidend. Tak dynamiczna reakcja na te słowa mogła jednak dziwić, gdyż te zamiary komunikowane były już wcześniej i to nie raz.

Dlaczego więc reakcja była tak duża? Ciężko to wyjaśnić, podobnie jak trudno jest zrozumieć globalną euforię na brak działań Fedu.

Ostatecznie spadki cen akcji spółek energetycznych udało się zneutralizować przez spore zwyżki pozostałych spółek na czele z KGHM i PKO BP. Obroty na całym rynku przekroczyły 1,1 mld zł, a wzrost indeksu WIG sięgnął 1,1%. Udało się więc przezwyciężyć energetyczny hamulec, choć bez niego dorobek byków byłby zauważalnie większy.

Łukasz Bugaj

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »