Jednodniowa euforia?

Poniedziałkowy skok optymizmu na światowych giełdach, jak na razie, zamiast kontynuacji doczekał się korekty. W dół zawędrowały zarówno indeksy w Azji, jak i kontrakt na S&P 500, czy niemiecki DAX. W przypadku szerokiego indeksu amerykańskiego rynku mówimy o trzecim (od połowy października) cofnięciu z okolic 2814 pkt. i 100 sesyjnej średniej kroczącej, więc jeżeli problemy z rynkowym sentymentem będą się pogłębiać, to sprzedający staną przed szansą całkowitego zanegowania reakcji na wynik szczytu G-20.

Poniedziałkowy skok optymizmu na światowych giełdach, jak na razie, zamiast kontynuacji doczekał się korekty. W dół zawędrowały zarówno indeksy w Azji, jak i kontrakt na S&P 500, czy niemiecki DAX. W przypadku szerokiego indeksu amerykańskiego rynku mówimy o trzecim (od połowy października) cofnięciu z okolic 2814 pkt. i 100 sesyjnej średniej kroczącej, więc jeżeli problemy z rynkowym sentymentem będą się pogłębiać, to sprzedający staną przed szansą całkowitego zanegowania reakcji na wynik szczytu G-20.

Co z stoi za pogorszeniem nastrojów? Pierwszą i najważniejszą kwestią wydaje się tu bardzo słaby sposób komunikacji z rynkiem ze strony administracji USA i Chin. Wczoraj Larry Kudlow tonował nastroje stwierdzając, że na razie nie mamy do czynienia z porozumieniem handlowym, tylko raczej "zobowiązaniami" ze strony Chin do wykonania wskazanych działań.

Co więcej, przedstawiciele Białego Domu nie mogli się zgodzić, czy 90 dniowy okres "zawieszenia broni" obowiązuje już od 1 grudnia, czy 1 stycznia, a rzecznik prasowy chińskiego ministra spraw zagranicznych na konferencji prasowej odmówił odpowiedzi na pytanie dotyczące zmian ceł na import samochodów, o czym wcześniej tweetował Trump. Sytuacja w każdej chwili może się jednak zmienić o 180 stopni. Wystarczy bowiem, że ze strony Chin lub USA padną konkrety, których teraz domaga się rynek i kontynuacja tzw. rajdu Świętego Mikołaja może doczekać się kontynuacji. W przypadku S&P 500 papierkiem lakmusowym dla sentymentu będzie wspomniany wyżej poziom 2815 pkt..

Reklama

Drugą, aczkolwiek mniej istotną (przynajmniej na razie), kwestią stojącą za słabszym zachowaniem giełd i amerykańskiego dolara, są obawy o kształt amerykańskiej krzywej rentowności. Po raz pierwszy od 2007 roku, a więc po raz pierwszy w obecnym cyklu gospodarczym, rentowności dwuletnich papierów skarbowych znalazły się wyżej niż tych zapadających za pięć lat, a różnica między 2 i 10 letnimi rentownościami zawęziła się do 15 punktów bazowych. Odwrócenie krzywej poprzedzało ostatnie dziewięć recesji, więc opisywane zachowanie rynku działa na wyobraźnię inwestorów. Przynajmniej w krótkim terminie nie ma jednak powodów do paniki z tego tytułu.

Średnio, od odwrócenia się krzywej do recesji mijało aż 16 miesięcy, a w tym wypadku mamy dopiero do czynienia z jej wypłaszczeniem, które może zostać jeszcze skorygowane. Kolejnym psychologicznym poziomem jest spread na poziomie 10 punktów bazowych. Z powyższego można wysnuć jednak dość prosty wniosek, że rynek coraz śmielej obstawia kończenie się cyklu normalizacji polityki monetarnej i jeżeli rzeczywiście będziemy mieć do czynienia z wyhamowaniem wojny handlowej, to amerykański dolar może znaleźć się pod presją. Dziś, kurs EURUSD powrócił w rejon 1.14, jednak przy braku istotnych danych z USA i Europy, ciężko spodziewać się podwyższonej zmienności na rynku walutowym.

Jacek Bakoński

mForex.pl
Dowiedz się więcej na temat: giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »