Przecena mimo spełnionych prognoz
Pierwszy tydzień rozciągniętego na blisko miesiąc sezonu publikacji raportów kwartalnych w USA nie przyniósł poważniejszych zaskoczeń.
Zgodnie z oczekiwaniami spółki chwalą się zyskami, ale po miesiącu zwyżek i wyprzedzających zakupów rynek oczekiwał czegoś więcej niż bicia prognoz. W istocie uwaga przesunęła się z wybijanego zwykle na plan pierwszy zysku na akcje na przychody i prognozy na przyszłość, a tu było mniej powodów do utrzymywania wysokich wycen.
Szybka przebieżka po raportujących spółkach i zmianach cen w skali tygodnia dobrze pokazuje, iż w większości przypadków raporty przyniosły przeceny. Surowcowa Alcoa straciła w tydzień przeszło 3 procent (6 procent po ogłoszeniu raportu). Tylko w piątek cena akcji Google spadła o przeszło 8 procent. Podobnie zachował się raportujący w piątek Bank of America, którego przeceniono o blisko 5 procent. Przecena nie ominęła też banku JP Morgan Chase, który stracił przeszło 4 procent.
W każdym z tych przypadków rynek znajdował inne powody do przeceny, ale wspólnym mianownikiem było zaniepokojenie o dynamikę przychodów w kolejnych kwartałach, co sprzyjało realizacji zysków w rejonie szczytów w trendach wzrostowych. Zanim jednak postawi się tezę, iż cały sezon wyników przyniesie przecenę warto zeszłotygodniowe spadki umieścić w szerszym kontekście, jakim bez wątpienia był powrót obaw o kondycję strefy euro i przyszłość globalnej gospodarki, w której wzrost inflacji zmusza banki centralne do działania.
Tylko w piątek przez rynek przelała się fala danych sygnalizujących przyszłe podwyżki cen kredytu w strefie euro oraz w Chinach. Również w USA coraz częściej do głosu dochodzą zwolennicy zakończenia luźnej polityki monetarnej zanim inflacja stanie się poważnym problemem. Centrum sceny zajmuje już nie tylko pytanie, czy Fed skończy w czerwcu program luzowania ilościowego, ale kiedy podniesie cenę kredytu. Wprawdzie nikt dziś nie oczekuje podwyżki stóp procentowych w tym roku, ale pierwszy kwartał 2012 roku staje się coraz bardziej realny.
W takim kontekście gracze zasadnie muszą zadawać sobie pytanie, czy gospodarka amerykańska, ale też wiele gospodarek na świecie, stanęła już na nogach po recesji i czy redukowanie dostępności taniego kredytu nie odbije się negatywnie na kondycji spółek. Obawy te wsparł Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który zredukował prognozowane dynamiki PKB w 2012 roku dla USA do 2,8 procent i dla Japonii do 1,4 procent. W praktyce oznacza to, iż PKB w amerykańskiej gospodarce wzrośnie o 0,2 procent mniej niż w roku 2011, który był wyjątkowo udany dla spółek.
Zanim jednak gracze będą mogli w całości skoncentrować się na sile globalnej gospodarki centrum uwagi muszą przyciągać wyniki kwartalne. Tylko w najbliższym tygodniu przez Wall Street przeleje się przeszło 100 raportów spółek z indeksu S&P500. W centrum uwagi staną wyniki min. Apple, Citigroup, IBM, American Express, Wells Fargo, Morgan Stanley, McDonald's i General Electric. Już zeszły tydzień pokazał, iż marki tej wielkości potrafią ustalić wynik poszczególnych sesji i to nie tylko na Wall Street. W praktyce oznacza to, iż krótszy o piątkowe święto tydzień będzie pełen emocji.
Skoncentrowaniu uwagi na amerykańskich spółkach będzie sprzyjał relatywnie pusty kalendarz makro, ale bez echa nie powinny przejść odczyty indeksów PMI i ISM dla przemysłu. Trudno nie wykluczyć też, iż po zeszłotygodniowym odczycie inflacji i PKB w Chinach bank centralny w Pekinie zaskoczy rynek decyzją o podniesieniu ceny kredytu. W kontekście zadyszki byków na rynkach surowcowych taki fakt nie przeszedłby bez echa w sektorach, które w ostatnim czasie były paliwem zwyżki na wielu giełdach (16.04.2011).
Adam Stańczak
analityk DM BOŚ SA