"Zwolnienia urzędników będą bardzo kosztowne"
Kierownicy urzędów będą zwalniać w pierwszej kolejności młodych lub niewygodnych urzędników. Zwalniani też będą absolwenci KSAP i urzędnicy mianowani. W efekcie w urzędach pozostaną pracownicy bez doświadczenia i słabo wykształceni - to kwintesencja wywiadu z profesor Józefiną Hrynkiewicz, byłym dyrektorem Krajowej Szkoły Administracji Publicznej.
- Rząd planuje redukcję zatrudnienia urzędników co najmniej o 10 proc. Czy to oznacza, że w Polsce jest ich za dużo?
- Tego nikt nie wie. To wymaga przeprowadzenia głębokiej analizy i porównania liczby urzędników z zadaniami, jakie administracja ma do wykonania. Sprawdzenie stanu zatrudnienia i nałożonych na administrację obowiązków powinno być wstępem do planowania jakichkolwiek zmian zatrudnienia w administracji. Dlatego projektowane przez rząd rozwiązania oceniam jako nieprzemyślane.
- A czy takie radykalne cięcie zatrudnienia we wszystkich urzędach jest właściwym rozwiązaniem?
- Nie. I nie rozumiem, dlaczego ma to być 10 proc., a nie np. 11,5 proc. lub 8,9 proc. Podawanie takiej zaokrąglonej liczby pokazuje raczej, że jest to kolejny zabieg piarowski rządu. Silne państwo, szczególnie w trudnych okresach kryzysu, wymaga bardzo dobrej, tj. stabilnej, wysoko wykwalifikowanej administracji. Tymczasem samo ogłoszenie projektu zachęca najlepszych urzędników do poszukiwania innego (lepszego) zatrudnienia. Już na etapie pracy nad projektem z administracji zaczną oni odchodzić do sektora prywatnego. W pierwszej kolejności prawnicy i ekonomiści. Zanim więc rząd zacznie racjonalizować zatrudnienie w administracji, to zatrudnienie samo się zmniejszy, być może nawet więcej niż o planowane 10 proc.
- Mamy przecież kryzys, gdzie urzędnicy mają szukać pracy?
- Dobrze wykształceni z doświadczeniem, szczególnie w zakresie prawa, finansów, współpracy międzynarodowej, informatyki, nawet w kryzysie znajdą pracę poza administracją państwową. W urzędach pozostaną pracownicy bez doświadczenia, słabo wykształceni. Zostaną też ci szczególnie chronieni, którzy niejednokrotnie trafili tam w niejasnych okolicznościach.
- Kierownicy już teraz deklarują, że będą wnioskować do premiera o wyłączenie całkowite lub częściowe z obowiązku takich zwolnień. W jakich urzędach nie powinno być zwolnień?
- Każda dziedzina administracji jest jednakowo ważna dla funkcjonowania państwa. Każdy urząd przez niesprawne działania może zagrażać bezpieczeństwu państwa. Może to być resort pracy, zdrowia, obrony narodowej czy finansów. Dlaczego zwolnienia na mniejszą skalę miałyby być w Warmińsko-Mazurskim Urzędzie Wojewódzkim, a np. nie w mazowieckim lub dolnośląskim? Wprowadzenie takiego upoważnienia dla premiera oznacza, że będziemy mieć urzędy bardziej i mniej uprzywilejowane.
- Czy kryteria zwolnień określone w projekcie nie są zbyt ogólne?
- Zdecydowanie tak. W pierwszej kolejności dyrektorzy będą zwalniać niewygodnych pracowników, którzy potrafią w obronie wartości dobra wspólnego zachować swoje zdanie. Potrafią też przedstawić merytoryczne argumenty dotyczące sposobu wykonania zadania. Nie będą też przedłużane umowy z młodymi urzędnikami, którzy przystąpili do trudnego naboru do służby cywilnej, odbyli już służbę przygotowawczą i zdali egzamin.
- Zwolnienia będą dotyczyć wszystkich pracowników w ramach stosunku pracy, w tym mianowanych i powoływanych. Wyłączeni będą m.in. funkcjonariusze, żołnierze, sędziowie i prokuratorzy. Co to oznacza?
- Takie zamierzenia ustawowe mogą spowodować zwalnianie urzędników mianowanych, w tym także absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej. Ustawa nie przewiduje wyłączenia z redukcji zatrudnienia tych najwyżej wykształconych urzędników mianowanych. To będzie wielka strata dla administracji.
- Obowiązująca od marca nowa ustawa o służbie cywilnej zniosła limit zatrudnienia w urzędach. Jak ta ustawa ma się do racjonalizacji?
- Jeśli kilka miesięcy wcześniej wprowadza się ustawę umożliwiającą dyrektorom generalnym swobodne zarządzanie kadrami, a następnie wprowadza się kolejną, nakazującą im zwalniać urzędników, to świadczy to nie tylko o braku konsekwencji rządu, ale o chaosie programowym i legislacyjnym. Nie wiem, jak dyrektorzy generalni mają decydować o liczbie zatrudnionych pracowników, gdy nakazuje się im utrzymywać zatrudnienie na poziomie z 30 czerwca 2009 r. przez kolejne lata.
- To jak rząd powinien szukać oszczędności w administracji?
- Rząd, szukając oszczędności w czasach kryzysu, być może powinien ograniczyć się jedynie do uzasadnionego wielkością i stopniem trudności zadań, zmniejszenia środków na fundusz płac dla poszczególnych urzędów. Podkreślam, być może, bo nie ma żadnego merytorycznego uzasadnienia do zmniejszania zatrudnienia w administracji w czasie kryzysu. Ograniczanie wydatków budżetu na administrację może być dla państwa i społeczeństwa bardzo kosztowne. Urzędnikom trzeba tyle płacić, aby z pełnym zaangażowaniem, prawidłowo, lojalnie realizowali zadania państwa.
Artur Radwan
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Co dziesiąty urzędnik straci pracę
Urzędnicy otrzymują pensje za przychodzenie, a nie za efektywną pracę