USA ostrzega Tokio
Po tym jak Bank Japonii zapowiedział w kwietniu agresywną walkę z inflacją, japońska waluta pokonała w piątek psychologiczną barierę i osiągnęła rekordowy poziom 100 jenów za dolara. USA ostrzegły władze w Tokio, by trzymały się reguł dotyczących ustalania kursu waluty.
Ostatni raz inwestorzy płacili sto jenów za dolara cztery i pół roku temu. Od początku roku dolar umocnił w stosunku do jena się już o 16 proc. W piątek padł też trzyletni rekord kursu jena wobec do euro.Japoński indeks giełdowy Nikkei zareagował na to bardzo pozytywnie rosnąc w piątek o 2,9 proc. i zamykając się na najwyższym poziomie od stycznia 2008 r.
Osłabianie się japońskiej waluty to konsekwencja decyzji banku centralnego kraju kwitnącej wiśni, który nieco ponad miesiąc temu ogłosił politykę agresywnej walki z trwającą już 15 lat deflacją (spadkiem cen w gospodarce). Japończycy zdecydowali się na zalew rynku pieniędzmi, by w ciągu dwóch lat osiągnąć 2-procentową, zdrową dla gospodarki inflację.
Bank Japonii zapowiedział zwiększanie ilości pieniądza w obiegu i w rezerwach bankowych o 60-70 bilionów jenów (637-744 miliardów USD) rocznie. Zakłada się, że doprowadzi to do wzrostu cen i w efekcie rozrusza tamtejszą ekonomię. Jednym z pierwszych efektów tej strategii jest osłabianie się jena, co nie podoba się Amerykanom.
Po piątkowym rekordzie sekretarz skarbu USA Jack Lew powiedział, że rozwiązywanie problemów Japonii powinno mieć miejsce, ale stymulowanie tamtejszej gospodarki powinno się odbywać w granicach umów międzynarodowych bez konkurencyjnej dewaluacji. "Mam zamiar odwoływać się do podstawowych zasad" - zapowiedział cytowany przez Reutera Lew.
Deprecjacja na krótką metę czyni gospodarkę bardziej konkurencyjną, ponieważ wspiera popyt krajowy i zagraniczny, ale oznacza, że gospodarki innych krajów stają się przez to mniej konkurencyjne. Słaby jen oznacza, że towary japońskie są tańsze za granicą, co zwiększa ich eksport. Mniej opłacalny staje się natomiast import towarów m.in. z USA.
Lepiej zarabiający eksporterzy i inwestujący za granicą Japończycy mogą zwiększać płace w swoich przedsiębiorstwach i w ten sposób zwiększać popyt wewnętrzny w kraju.
Obserwatorzy spodziewają się, że sprawa Japonii stanie na weekendowym spotkaniu ministrów finansów G7 w Wielkiej Brytanii. Najbardziej wpływowe państwa świata, jak pisze AP, mają omawiać rolę banków centralnych w ożywianiu gospodarek.
Niekonwencjonalną politykę monetarną prowadzi bowiem nie tylko Bank Japonii, ale również Europejski Bank Centralny, czy amerykańska Rezerwa Federalna.
Dodatkowe pieniądze, które w związku z łagodzeniem polityki pieniężnej, znalazły się w światowej gospodarce napędzają inwestycje w surowce, nieruchomości, papiery skarbowe i inne aktywa. MFW uważa, że istnieje niebezpieczeństwo powstawania baniek spekulacyjnych.
Japonia od lat zmaga się z problemem spadku cen w gospodarce (deflacją). W trakcie trwania takiego zjawiska konsumenci powstrzymują się od zakupów spodziewając się, że ceny w przyszłości będą jeszcze niższe. Rząd Japonii ma nadzieję, że uda mu się odwrócić te oczekiwania poprzez zalew rynku pieniędzmi i podnoszenie w ten sposób cen.