Pierwszy dzień lutego za nami

Poranne dane chińskie wypadły, jak pamiętamy, raczej słabo, choć nie tragicznie. Mowa tu o odczytach PMI dla przemysłu i usług za styczeń. Ostatecznie jednak giełda chińska (indeks szanghajski) i tak skończyła na minusie (-1,78 proc.). Zniżkowa była też sesja na takich indeksach jak DAX czy CAC40, na minusie jest teraz Nasdaq, podobnie CAC40.

Poranne dane chińskie wypadły, jak pamiętamy, raczej słabo, choć nie tragicznie. Mowa tu o odczytach PMI dla przemysłu i usług za styczeń. Ostatecznie jednak giełda chińska (indeks szanghajski) i tak skończyła na minusie (-1,78 proc.). Zniżkowa była też sesja na takich indeksach jak DAX czy CAC40, na minusie jest teraz Nasdaq, podobnie CAC40.

Indeksy PMI dla przemysłu Niemiec i Eurolandu nie wypadły źle - w Strefie odnotowano 52,3 pkt (zgodnie z prognozą), w Niemczech 52,3 pkt (przewidywano nieco mniej, bo 52,1 pkt). W Stanach przemysłowy PMI nie spełnił oczekiwań na poziomie 52,7 pkt, notując wynik nieco niższy, bo 52,4 pkt. Z drugiej strony, indeks ISM utrzymał poziom 48,2 pkt, gdy zakładano zejście do okrągłych 48 pkt. Inna sprawa, że ten wskaźnik jest ciągle poniżej 50 pkt, a to oznacza przewagę pesymistów wśród ankietowanych menedżerów.

Szanse na podwyżkę stóp w USA (tzn. na to, że nastąpi ona w marcu) powoli maleją, a z drugiej strony nie jest pewne, czy Mario Draghi ruszy z dalszym luzowaniem w strefie euro, albo raczej - jakich metod użyje. W dzisiejszym wystąpieniu mówił o tym, że wzrosły rozmaite czynniki ryzyka, dynamika inflacji jest słaba itd., a więc w marcu konieczne będzie przeglądnięcie i być może ponowne rozważenie polityki monetarnej. Ale to już wiemy. Nawiasem mówiąc, chwilę później tenże sam Draghi zapewnił, że owa polityka działa ("is working").

Reklama

Z kolei Stanley Fischer z Fed zaczął po 19:00 od tego, że grudniowa decyzja Fed o pierwszej podwyżce po siedmiu latach ultra-niskich stóp, wynikała z poprawy na rynku pracy i przekonania o tym, że inflacja wróci do 2-procentowego poziomu. Polityka FOMC jednak nadal pozostaje "akomodacyjna", zaś on sam i jego koledzy są przekonani, że warunki ekonomiczne będą rozwijały się tak, iż możliwe będą co najwyżej "stopniowe podwyżki" stóp. Przez pewien czas stopy pozostaną poniżej poziomów, które miałyby zostać osiągnięte w dłuższym terminie, docelowo. Poza tym Fischer powiedział jeszcze trochę o zagrożeniach (Chiny, spadek cen ropy itd.), a także, że FOMC po prostu nie wie ("we simply don't know"), co zrobi na kolejnym posiedzeniu.

Wszystko to Fischer powiedział, jak zwykle to jest u bankierów centralnych, nader ezopowym językiem, ale wydaje się, że była to sugestia, iż miłość do luźnej polityki może przeważyć, co sugerowałoby, że nie będzie podwyżki w marcu.

Na razie EUR/USD jest na 1,0890 - co pokazuje, że euro dziś wygrywa, świeca jest biała. Z drugiej strony, wciąż nie narusza to konsolidacji. Sytuacja jest zbyt niejasna, aby gracze chcieli się zdecydować na ostre, radykalne przebicie którejś z granic - czy 1,08, czy 1,10. Tym bardziej, że dopiero w piątek poznamy nowe payrollsy.

Na złotym korzystnie

Zakładaliśmy zejście do 4,40 na EUR/PLN - lub nawet niżej. I faktycznie, tak się stało, notowano nawet 4,3860 (mimo dość słabego odczytu PMI dla przemysłu). Z drugiej strony, ruch na USD/PLN był dość zaskakujący, bo oto przebito 4,06 bez większych problemów i ceny otarły się o 4,0280. Być może zaczyna się już rysować mocna korekta w obrębie trendu wzrostowego - ale nie tego, który mierzymy od początku roku (on już przepadł), lecz tego, który biegnie przez dołki z 15 października i 28 grudnia. To zaś oznaczałoby, że następne dni czy tygodnie mogłyby przynieść nawet kursy rzędu 3,95 - 3,97. A później? Później technika sugerowałaby odbicie...

Dlaczego złoty zyskuje - i to pomimo tego, że sytuacja na giełdach czy ogólnie na rynkach nie jest porywająca? Na pewno swoją rolę do odegrania ma zwykła realizacja zysków z procesu silnego, momentami dość obłędnego osłabiania naszej waluty. Znaczenie będą zatem miały czynniki techniczne - wsparcia, stop-lossy, linie trendu. Poza tym może być i tak, że część graczy uznała (to już czynnik fundamentalny), iż obawy o Polskę były przesadzone, podobnie jak reakcje na decyzję S&P - więc może warto, przynajmniej w krótkim terminie, kupować taniego złotego. Na rynku obligacji niekoniecznie to aż tak widać. To znaczy: owszem, o ile 26 stycznia notowano maksimum rentowności 10-letnich papierów na poziomie 3,377 proc., o tyle dziś jesteśmy wyraźnie niżej, niemniej np. świeca dzienna była biała, wzrostowa.

Sytuację na obu parach (EUR/PLN i USD/PLN) postrzegamy zatem jako korekcyjną. To mogą być poważne korekty, ale jednak niekoniecznie odmienią długofalowe trendy na złotym, szczególnie w tak napiętych czasach (Chiny, EBC, Fed, ropa, polskie kwestie polityczne i ratingowe etc.).

Tomasz Witczak

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: waluty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »