Yellen potwierdziła gołębi kierunek

Janet Yellen wypowiedziała się wczoraj wieczorem (naszego czasu) w Economic Club of the New York. Jej wystąpienie powszechnie odebrano jako dość gołębie, a zatem również jako potwierdzenie gołębiego stanowiska zaprezentowanego podczas ostatniego posiedzenia Fed.

Janet Yellen wypowiedziała się wczoraj wieczorem (naszego czasu) w Economic Club of the New York. Jej wystąpienie powszechnie odebrano jako dość gołębie, a zatem również jako potwierdzenie gołębiego stanowiska zaprezentowanego podczas ostatniego posiedzenia Fed.

I faktycznie - taka właśnie była ta przemowa. Nawiasem mówiąc, stawia to pod znakiem zapytania sens kilku jastrzębich głosów, jakie ostatnio napłynęły z FOMC. Czyżby stanowiły one planowane równoważenie postawy Yellen, na przykład tak, by dolar nie umocnił się zanadto? Czyżby każdy miał w tym spektaklu swoją rolę do odegrania?

W każdym razie Yellen oczywiście potwierdziła słuszność grudniowej decyzji o podwyżce stóp i zapewniła, że gospodarka USA postąpiła naprzód w wyraźnie zadowalający ('remarkably satisfactory') sposób, ale poza tym byo sporo wątków, które odsuwają w czasie wizję wyższych stóp. Na przykład była mowa o niskiej inflacji, która niepokoi Fed. O globalnych ryzykach, o możliwości użycia specjalnych, istotnych narzędzi przez Fed (czyli zapewne narzędzi luzujących, a nie zacieśniających), o tym, że dalszy spadek cen ropy może być szkodliwy dla światowej gospodarki itd.

Reklama

EUR/USD testował wczoraj co prawda nawet poziomy rzędu 1,1170, co można było uznać za pozostawanie w obszarze wsparcia, ale jeszcze przed wystąpieniem Yellen wykres poszedł w górę. W czasie jej wystąpienia wybił naprawdę wysoko, ostatecznie notowania przekraczały 1,13 - a i teraz są tylko trochę poniżej tej charakterystycznej wartości. Nawiasem mówiąc, sprawdziła się (przynajmniej na razie) nasza hipoteza, że granicą ewentualnej zwyżki okaże się pokonana kilka dni temu linia trendu wzrostowego, mierzona dołkami z 2, 9 i 16 marca.

Co będzie teraz? Teoretycznie gracze powinni już zacząć korygować notowania, ale po dużych skokach często okazuje się, że rynek chce jeszcze docisnąć pedał gazu i uzyskać tyle, ile się da. Innymi słowy, choć generalnie eurodolar powinien trochę oddać w najbliższych dniach, to jednak nie zdziwiłyby nas próby podążania w stronę marcowych szczytów rzędu 1,1340. Z kolei w przypadku korekty naturalne byłoby parcie do 1,1240.

Dziś poznamy o 14:00 inflację CPI dla Niemiec, ale ważniejszy będzie raport ADP z rynku pracy USA (o 14:15). Tak naprawdę jednak kluczowe będą payrollsy (oficjalne dane z rynku pracy), a te poznamy w piątek po południu. Wtedy też podane będą wskaźniki PMI i ISM dla przemysłu Stanów. Na razie rynek odwrócił się (przynajmniej w pewnej mierze) od dolara. Jeśli dane piątkowe będą słabe, to zjawisko to może się pogłębić. Jeśli natomiast wypadną dobrze, to zapewne dolar trochę zyska, ale i tak jego aprecjacja będzie ograniczona. Yellen zdaje się bowiem dawać do zrozumienia, że na razie jest i chce być gołębia.

Oczywiście dobrze jest dla jednej strony - dla tej, która myśli o w miarę tanim zakupie euro czy dolara. Godne uwagi jest to, że pomimo wzrostu wartości euro na głównej parze, wspólna waluta wcale nie zyskała na EUR/PLN, a wręcz przeciwnie. Mamy 4,2470-80 - czyli gracze uznali, że istotne jest nie tyle to, iż euro zarobiło kosztem dolara, ile raczej sam fakt, że po raz kolejny odsuwa się w czasie wizja podwyżki stóp. A zatem - jest miejsce dla inwestowania w złotego.

Z drugiej strony, nie przesadzajmy - na razie to wciąż balansowanie na pograniczu. Tak naprawdę dopiero przebicie 4,24, czyli dołka z 28 marca, byłoby znaczące i faktycznie mogłoby zakończyć się dość szybkim ruchem do 4,2280 czy nawet 4,2080.

Na USD/PLN nastąpiło coś znaczącego - przebicie wsparcia na 3,7655-60, notowanego blisko dwa tygodnie temu. Jesteśmy już przy 3,76. W ogólnym rozrachunku, o ile tylko sytuacja nie zacznie nagle sprzyjać dolarowi, otwarta jest nawet droga do rejonu 3,64 - 3,66, choć nie jest to temat na dziś czy jutro - ale raczej na kilkanaście dni czy nawet kilka tygodni. Na wykresie o interwale dziennym można połączyć maksima z 1, 16 i 24 marca - co dałoby nam ostrą linię trendu spadkowego, według której wykres wciąż biegnie.

Tomasz Witczak

FMCM
Dowiedz się więcej na temat: new york
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »