Inwestorzy są optymistami, ale boją się Europy

Azja i Pacyfik to region najwyższego wzrostu gospodarczego na świecie. Problem w tym, że inwestorzy stamtąd od rynku europejskiego wolą rynki afrykańskie i południowoamerykańskie. Dobra wiadomość dla Polski jest jednak taka, że "nasi" zagraniczni inwestorzy nie uciekają, ale przenoszą swoje zainteresowanie na polskie firmy.

Pomimo kryzysu finansowego w strefie euro, obniżenia oceny ratingu inwestycyjnego Stanów Zjednoczonych, obaw o wzrost inflacji w Chinach, a także spadków na światowych giełdach, ponad 90 proc. liderów światowego biznesu patrzy optymistycznie w przyszłość - wynika z najnowszego badania: "50 Degrees East", przeprowadzonego przez międzynarodową kancelarię Allen & Overy.

Celem badania było m.in przeanalizowanie światowych przepływów finansowych z inwestycji. Wyniki raportu zaskakują. Aż 96 proc. respondentów (ponad 1000 przedstawicieli kadry zarządzającej z 19 najbardziej rozwiniętych państw świata) jest przekonanych, że w ciągu dwóch najbliższych lat perspektywy biznesowe będą dobre lub bardzo dobre. Najlepiej sytuację oceniają respondenci z Indii, Brazylii, Chin, Zjednoczonych Emitarów Arabskich i USA. Jednocześnie, aż 3/4 badanych wskazała na Chiny oraz region Azji i Pacyfiku jako niekwestionowanych liderów światowej gospodarki.

Reklama

- Wyniki ankiety potwierdzają tezę o wzrastającej roli Chin oraz całego regionu Azji i Pacyfiku w gospodarce światowej. Wśród dziesięciu najbardziej atrakcyjnych dla inwestorów państw na świcie aż połowa pochodzi z tego właśnie obszaru. Są to Chiny, Indie, Japonia, Singapur i Australia. Według szacunków Azjatyckiego Banku Rozwoju, kraje tego regionu reprezentować będą 50 proc. globalnego dochodu światowego (GDP). Słuszne jest zatem mówienie o Azji i Pacyfiku, jako regionie największego obecnie wzrostu gospodarczego na świecie - przekonuje Arkadiusz Pędzich, partner zarządzający w warszawskim oddziale firmy Allen&Overy.

Ekspert zwraca uwagę, że raport znacząco weryfikuje dotychczasową jednostronną opinię o państwach azjatyckich, jako absorbujących zagraniczne inwestycje.

- Kraje te same stały się znaczącymi inwestorami, czego dowodem jest wzrost skali inwestycji pochodzących z tego regionu łącznie o 380 proc. (nie tylko z Azji ale państw BRIC) Skok ten nastąpił w ciągu zaledwie 5 ostatnich lat ( 2005-2010) - przypomina Arkadiusz Pędzich.

Podaje przykład Chin, które podniosły swój budżet na inwestycje zagraniczne z poziomu 12,2 mld dol. w 2005 r. do 68 mld dol. w roku ubiegłym.

Na tym jednak kończą się dobre informacje dla Europy. Z badania wynika bowiem, że w oczach azjatyckich inwestorów region Europy Środkowej nie jest atrakcyjny pod względem inwestycyjnym. O wiele wyżej cenią państwa Afryki i Ameryki Południowej.

- Polska nadal postrzegana jest jako kraj rozwijający się. Stąd, na percepcję naszej atrakcyjności mają wpływ wydarzenia w innych krajach Europy Środkowej i Wschodniej, jak również krajów strefy euro - przyznaje Arkadiusz Pędzich.

Spadek zainteresowania inwestycjami w Polsce to także efekt potężnego kryzysu w strefie euro. Kraje, które były dotąd tradycyjnym źródłem kapitału inwestycyjnego w Polsce, jak Niemcy, Francja, Włochy czy Holandia borykają się obecnie z własnymi problemami. Dla polskiego budżetu to nie najlepsza zapowiedź. Z szacunkowych danych Narodowego Banku Polskiego wynika bowiem, że wpływy z BIZ ( napływ kapitału zagranicznego netto) za siedem miesięcy 2011r. wyniosły zaledwie 3, 624 mld euro, co stanowi tylko 75 proc. wartości BIZ z 2010r., kiedy wskaźnik ten wynosił 6, 702 mld euro. Dla porównania, w rekordowym 2007r. BIZ w Polsce kształtował się na poziomie 17,222 mld euro. Rok później, kiedy świat zaczął pogrążać się w recesji, BIZ w Polsce spadł do 10,118 mld euro.

Jest też dobra informacja. Spadkowi inwestycji bezpośrednich i wzrostowi odpływu kapitału z zysków, towarzyszy powolny wzrost zaangażowania w akcje i udziały polskich spółek. W 2009 roku wpływy z inwestycji portfelowych osiągnęły rekordową wartość 29, 3 mld dol. To efekt m.in tego, że na inwestorach pozytywne wrażenie robią wyniki naszej gospodarki, skala wzrostu gospodarczego, utrzymujący się popyt wewnętrzny i relatywna stabilność polityczna i ekonomiczna kraju, zwłaszcza na tle wydarzeń w Grecji.

Również nasz rynek kapitałowy staje się, mimo recesji, coraz atrakcyjniejszą bazą pozyskiwania kapitału dla zagranicznych spółek.

- W związku z problemami sektora bankowego w Europie Zachodniej oraz za Oceanem, nasz rynek finansowy stał się potencjalnie atrakcyjny dla inwestorów. Niestety, pogłębiające się ostatnio problemy z zadłużeniem państw w strefie euro oraz niepewność co do wpływu tego kryzysu na banki europejskie ograniczyły apetyty potencjalnych nabywców - przyznaje Arkadiusz Pędzich.

Kolejnym sektorem, który może liczyć na zainteresowanie inwestorów zagranicznych jest energetyka. Na sprzedaż polskich aktywów zdecydował się Vattenfall i nie można wykluczyć, że w jego ślady pójdą kolejni inwestorzy, którzy będą się koncentrować na rynkach, gdzie mają silniejszą pozycję. Poza tym jest to sektor, który wymaga w najbliższej przyszłości pozyskania potężnych nakładów inwestycyjnych. Według eksperta, na zainteresowanie inwestorów zagranicznych może liczyć także sektor telekomunikacji, przetwórstwa spożywczego i handlu detalicznego, a także odporny na kryzys przemysł farmaceutyczny. Wiele inwestycji typu "greenfield" dotyczy właśnie tego sektora.

Katarzyna Bartman

Obserwator Finansowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »