Kto zarabia na konfliktach zbrojnych?

Dlaczego istnieje prawidłowość między wojną a pokojem? Czy co kilka lat musi odbyć się wojna, bo straci na tym gospodarka światowa? Czy istnieje ktoś bądź grupa ludzi trzymających rękę nad datami i powodami odbywania się konfliktów? Czy pieniądze z wojen idą do prywatnych kieszeni? Skoro Amerykanie regularnie uczestniczą w konfliktach zbrojnych w różnych częściach świata, wydając na nie astronomiczne sumy, to znaczy, że musi im się to opłacać. I na pewno nie chodzi tu o satysfakcję, że komuś pomogli - bo czy tak się zdarza?

Wydaje się, że prowadzenie wojny to kosztowny interes i tylko nieliczni na tym zyskują. W internecie można znaleźć wiele odnośników o wydatkach, o zyskach nie ma prawie nic. Zyski mogą z tego być tylko dla ludzi partycypujących w przemyśle zbrojeniowym oraz w tych branżach, które się z nim blisko wiążą.

Wojna - walka o wpływy i surowce

Dla całej reszty ludności wojny są katastrofą finansową. Wojna przynosi straty po obu stronach barykady, ale docelowo przyspiesza postęp cywilizacyjny. Wyścig zbrojeń zafundował ziemskiej społeczności hegemonię eksporterów broni, jednak najważniejszym problemem jest walka o surowce. To ten problem jest rzeczywisty i walka o nie wykańcza niektóre kraje. Supermocarstwo takie jak USA nie prowadzi wojen dla doraźnego zysku. Chodzi o zachowanie status quo - właśnie po to, aby nadal być supermocarstwem i czerpać z tego korzyści cały czas. Oczywiście przy okazji wojen zarabiają ci, którzy dostarczają państwu narzędzi do prowadzenia działań zbrojnych, jednak kosztem innych działów gospodarki. Tak więc na krótką metę wojna się nie opłaca, ale na dłuższą już tak, jednak warunkiem opłacalności jest osiągnięcie trwałego sukcesu w wojnie.

Reklama

Wymuszona demokracja

USA czy Rosja chcą na siłę wprowadzić swoją demokrację do państw, w których ona nigdy nie istniała. Nie jest to najlepszy ustrój polityczny. Być może chcą tym sposobem pozyskać nowych "zwolenników". Jednak są to jakby skutki społeczne, natomiast jeśli chodzi o ekonomiczne, to zauważmy, że są to kraje bogate w złoża ropy (zwłaszcza kraje Bliskiego Wschodu). Jedne wojny są prowadzone, aby odnieść korzyści, drugie - aby bronić się przed wrogiem. Trzeba zauważyć, że nie wszystkim państwom podoba się hegemonizm USA. Nikt również nie mówi o wojnach walutowych, jakie USA prowadzi. Dzisiaj państwa używają też bardziej wyrafinowanych metod prowadzenia wojen. I czy nam się to podoba czy nie, my za to zapłacimy. Tak wygląda demokracja...

Warto zauważyć, że gdyby nie wojny w Afganistanie oraz Iraku, to USA od ponad dekady nie miałyby deficytu budżetowego. Ekonomiści Harvardu szacują, że koszty wojen w Afganistanie, dwóch w Iraku, konfliktów w Syrii i na Ukrainie sięgnęły już 4,3 biliona dolarów, a niebawem przekroczą 6 bilionów. Gdyby doszło do działań wojsk USA w Iranie, do tych kwot trzeba byłoby doliczyć jeszcze 3 biliony dolarów.

W ocenie SIPRI

Spójrzmy zatem na oceny ekspertów Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) za lata 2010-2014. Zakupy uzbrojenia na świecie wzrosły o ok. 16 proc. w stosunku do lat 2005-2009. Eksperci wyjaśniają ten wzrost modernizacją armii w takich krajach, jak: Indie, Chiny, Arabia Saudyjska, Pakistan, oraz aktywizacją konfliktów zbrojnych w Afryce i na Bliskim Wschodzie - w Syrii, Iraku i Jemenie. Pięciu największych eksporterów uzbrojenia pozostaje bez zmian. To: USA, Rosja, Chiny, Niemcy i Francja. Państwa te kontrolują ok. 80 proc. światowego eksportu broni, jednak i w tej grupie nastąpiły zmiany. Udział Niemiec zmniejszył się z 11 do 5 proc., a Francji z 8 do 5 proc. na rzecz wzrostu udziału Rosji i USA.

Geografia eksportu dwóch potęg - USA i Rosji - jest dość szeroka. USA dostarczają uzbrojenia 94 państwom, Rosja zaś tylko 56. Stany Zjednoczone traktują dostawy broni jako instrument zewnętrznej polityki bezpieczeństwa, ale podporządkowane pod lobby przemysłu zbrojeniowego, przynoszące kolosalne zyski. Z kolei Rosja traktuje sprzedaż broni jak czysty biznes. Przemysł zbrojeniowy w 60-70 proc. realizuje zadania na rzecz własnej armii, nadwyżka kierowana jest na tradycyjne rynki.

Rosyjskie plany

W skali roku Rosja uzyskuje ponad 15 miliardów dolarów dochodu z tytułu eksportu broni, a jej długoterminowe kontrakty ocenia się na 48-50 mld dolarów.

Zgodnie z założeniami przyjętymi przez resort obrony Rosjanie stawiają na budowę baz wojskowych w Ameryce Łacińskiej, Azji i na Bliskim Wschodzie. Współdziałaniu z bazami ma służyć budowa serii ciężkich samolotów transportowych o nośności do 200 ton, mających za zadanie transport w ciągu siedmiu godzin w każde miejsce świata armii pancernej, składającej się z 400 nowych czołgów Armata lub 900 czołgów lekkich wraz z amunicją i załogami. Zasięg samolotów - bez tankowania - to 7 tysięcy kilometrów. Całość ma być gotowa do 2024 r. Na ile te zamierzenia na najbliższe lata są realne?

W cieniu importu

Ważne zmiany zachodzą w grupie najważniejszych importerów broni. Głównym graczem pozostają Indie, zwiększając swój udział z 7 do 15 proc. Dotyczy to także Arabii Saudyjskiej z 1 do 5 proc., w przypadku Chin udział zmniejszył się z 9 do 5 proc. Jest to związane z rozwojem chińskiego rodzimego przemysłu zbrojeniowego. Podobnie Korea Południowa - tam wpływy spadły z 6 do 3 proc. Należy jednak pamiętać, że większość krajów azjatyckich jest uzależniona od importu uzbrojenia. Będzie to jeszcze trwało wiele lat, dopóki ich armie nie pozyskają nowej techniki. Na dostawach do Iraku wiele obiecuje sobie rosyjski przemysł zbrojeniowy. Tylko w 2014 r. Irakijczycy zakupili w Rosji znacznie więcej uzbrojenia niż Chińczycy i Hindusi. Było to dziewięć samolotów szturmowych Su-25, 12 ciężkich systemów ogniowych TOS-1 A Buratino, sześć śmigłowców uderzeniowych Mi-28NE i dziesięć MI-35M. Rozpoczęła się dostawa zestawów przeciwlotniczych Pancyr - S1. Łącznie dostawy tylko w 2014 r. dla Iraku wycenia się na 1,7 miliarda dolarów.

Kontrakt długoterminowy na dostawy uzbrojenia do Iraku ocenia się na poziomie 4 miliardów dolarów. Bagdad jest zainteresowany transporterami opancerzonymi BMP-3, myśliwcami Su-30MK2 i MiG-29M/M2. Rosjanie nieco zawiedzeni są ograniczonymi dostawami na chiński rynek. Obecnie kontrakty są realizowane zaledwie na poziomie około miliarda dolarów rocznie - powód: rozwój rodzimego przemysłu zbrojeniowego i znaczne zakupy w latach 1990-2000 doposażyły milionową armię chińską. Pozostaje tylko dostawa części zapasowych, remont i modernizacja.

Stany Zjednoczone mają bardziej zróżnicowaną klientelę, a pierwszym odbiorcą amerykańskiej broni jest Korea Południowa (z 9-proc. udziałem). Z kolei Francja sprzedaje swoją broń głównie do Maroka (18 proc. eksportu) i Chin (14 proc.). Wysiłki władz w Paryżu, by zwiększyć eksport broni, zostały ukoronowane w lutym, gdy podpisano kontrakt z Egiptem. Kto więc zarabia na konfliktach zbrojnych?

dr Henryk Borko

Autor jest rektorem Warszawskiej Wyższej Szkoły Ekonomicznej. W latach 2000-2006 ekspert ds. rynków wschodnich UNIDO ONZ

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: gospodarka światowa | wojsko | wojna | zbrojeniówka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »