42 lata pracował i reprezentował Polskę. Pozwał ZUS za niską emeryturę
Emerytura olimpijczyka za reprezentowanie Polski nie zawsze jest świadczeniem adekwatnym do osiągnięć. Część reprezentantów dostaje minimum. Sportowcy mają problem z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, który nie uznaje stypendiów sportowych.
- Przez lata reprezentowali Polskę na igrzyskach i mistrzostwach, dzisiaj muszą liczyć się z minimalnymi emeryturami.
- Problem dotyczy przede wszystkim kajakarzy, którzy przez lata otrzymywali stypendia sportowe, od których nie odprowadzano składek emerytalnych.
- Sąd Najwyższy w wyroku z 2022 roku stanął po stronie sportowców i wskazał możliwe wyjście z sytuacji. Jednak nie każdy sportowiec będzie w stanie z niego skorzystać.
Emerytura powinna być świadczeniem, które na jesień życia pozwoli na godną codzienność. Problem niskich świadczeń niezmiennie wzbudza emocje, tak też jest w przypadku sportowców, również tych olimpijskich, którzy przez lata reprezentowali Polskę na Igrzyskach Olimpijskich. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", szczególnie trudna sytuacja dotyczy kajakarzy.
Problem dotyczy przede wszystkim sportowców, których kariery przypadły na lata 70. i 80., czyli jeszcze w PRL. Wówczas za ich występy zawodnicy dostawali stypendia sportowe. Od tych nie odprowadzano jednak składek emerytalnych, przez co ZUS nie liczy ich do emerytury.
W tej samej sytuacji są ci, którzy dostawali stypendia, a dodatkowo byli fikcyjnie zatrudniani w zakładach pracy. Posiadają świadectwa pracy, ale nie mają na koncie żadnych pobranych wypłat, ponieważ zatrudnienie było fikcyjne, a sportowcy wysyłani byli od razu na bezpłatne urlopy.
Ta niewesoła sytuacja z niską emeryturą dotyczy przede wszystkim kajakarzy. "Gazeta Wyborcza" wskazuje przypadki Tomasza Świerczyńskiego, Waldemara Merka i Andrzeja Klimaszewskiego. Pierwszy reprezentował Polskę 7 lat na zawodach sportowych, choć na igrzyska nie pojechał. Z kolei Klimaszewski i Merk brali udział w Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie w 1980 roku, ale nie zdobyli medali.
- Startowałem w reprezentacji Polski przez 12 lat. Przez cały ten czas stypendium było moim jedynym środkiem utrzymania, co niejako było moją umową z Polską. Ale sąd okręgowy uznał w mojej sprawie, że składka nie może być zaliczona i w efekcie po 42 latach startów i pracy dostaję 1780 zł miesięcznie - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Andrzej Klimaszewski.
Otrzymywane przez lata stypendia, wypłaty z klubów i na obozach sportowych nie gwarantowały opłacania składek emerytalnych. W efekcie ZUS uznał, że te nie mogą być wliczane do podstawy emerytury. Byli reprezentanci Polski występowali w związku z tym nawet na drogę sądową. Wskazują, że były to ich jedyne wynagrodzenia, a oni nie mieli pojęcia, że pozbawią ich godnej emerytury.
"Gazeta Wyborcza" przypomina, że dwa lata temu w 2022 roku sprawa sądowa między kajakarzami a ZUS znalazła swój finał przed Sądem Najwyższym. Ten stanął po stronie sportowców, przekonując, że stypendia powinny liczyć się do emerytury, choć nie odprowadzano od nich składek. Stwierdzono bowiem, że w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze, sportowcy otrzymywali od 8 do 12 tys. zł, co powinno być przyczynkiem do podwyższenia bazy emerytury.
Teraz problemem jednak w przypadku części sportowców jest brak stosownych zaświadczeń, które poświadczyłyby że konkretni sportowcy pobierali stypendia sportowe. Sprawa dotyczy znów kajakarzy, a Polski Związek Kajakowy wskazuje, że może na piśmie potwierdzić jedynie, iż emerytowani zawodnicy byli w kadrze i startowali na igrzyskach olimpijskich oraz mistrzostwach świata
Przemysław Terlecki