Decyzja w sprawie OFE bardziej polityczna niż ekonomiczna
Rząd przyjął wczoraj projekt likwidujący Otwarte Fundusze Emerytalne, a środki, które na nich pozostały, mogą trafić w dwa miejsca: na specjalne Indywidualne Konto Emerytalne lub do ZUS. Decyzja należy do członków OFE, ale w większości przypadków nie ma wielkiego znaczenia dla wysokości przyszłych emerytur i oszczędności, bo w OFE średnio jest po 9 tys. zł.
Przekaż 1% na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ
W sumie chodzi jednak o 148 mld zł na rachunkach w funduszach emerytalnych, ale tylko łączna kwota robi wrażenie, dlatego stopień ekscytacji tematem OFE jest nieproporcjonalnie wysoki do ich wkładu w naszą przyszłość na emeryturze.
Tak naprawdę OFE od początku swojego istnienie niewiele wnosiły do systemu emerytalnego, przede wszystkim dlatego, że nie były dodatkowymi środkami, ale wykrojoną częścią obowiązkowej składki, tyle tylko, że zamiast do ZUS ta część trafiała do funduszy. A te przez pierwsze lata pobierały horrendalnie wysokie opłaty od wpływających składek, a wypracowane stopy zwrotu okazały się porównywalne z waloryzacją kapitału w ZUS. Teraz przyszedł czas ich ostatecznej rozbiórki i decyzji każdego uczestnika co do tego, gdzie mają trafić jego środki.
Średnio na kontach w OFE zostało po 9 tys. zł, więc decyzja co wybrać - IKE czy ZUS - będzie po części ekonomiczna, a po części "polityczna", czyli pokierowana tym, czy zasady zaproponowane przez rząd w projekcie ustawy się nam podobają czy nie.
Przede wszystkim 15-proc. opłata przekształceniowa, a najbardziej to, że jest pobierana z góry. Teoretycznie ma zrównać sytuację tych, którzy wybiorą ZUS z tymi, którzy przejdą do IKE, ale opłata jest pobierana "teraz", a podatek od środków, które przejdą do ZUS dopiero przy wypłacie przyszłych emerytur. Opłata jest policzona na podstawie dziś obowiązujących stawek podatku, mimo że dotyczy emerytur, które będą wypłacane w przyszłości. Jakie podatki będą wówczas pobierane od emerytur? Nie wiadomo. Być może będą dużo niższe niż obecnie, więc potrącenie 15 proc. dziś okaże się niesprawiedliwe. To rozwiązanie jest jednak korzystne dla rządu, który wpływy z opłaty zainkasuje już w 2022 roku. Przy założeniu, że 20 proc. członków OFE złoży deklarację o przeniesienie środków do FUS, pierwsza transza ma wynieść 12,5 mld zł, a druga 5,4 mld zł.
Drugi element, który jest krytycznie oceniamy, to domyślność przeniesienia środków na IKE. Jeśli ktoś woli ZUS, musi złożyć specjalną deklarację, a termin na to mija w środku wakacji - 2 sierpnia, czyli w samym środku sezonu urlopowego.
Pieniądze przekazane z OFE do IKE, w przeciwieństwie do tych, które trafią do ZUS, będą podlegały dziedziczeniu, ale ich wypłata będzie możliwa po osiągnięciu wieku emerytalnego. I tego będzie dotyczył główny dylemat związany z wyborem: OFE czy ZUS.
Jeśli ktoś złoży deklarację, że wybiera ZUS, to 29 listopada 2021 r. OFE umorzy jednostki rozrachunkowe zapisane na rachunku członka OFE, według ich wartości na 26 listopada 2021 roku (ale nie niższej niż według wyceny na 1 czerwca). To bezpiecznik chroniący osoby, które wybiorą ZUS, przed ryzykiem nagłego spadku wartości środków w OFE, np. w sytuacji gdyby niespodziewanie tąpnęły rynki giełdowe. Przekształcenie OFE w specjalistyczne fundusze inwestycyjne otwarte (SFIO) nastąpi 28 stycznia 2022 r. W przypadku przeniesienia środków na IKE aktywa mają szanse odpracować ewentualne spadki (minimum 75 proc. alokacji w akcje), więc tam nie ma tego ryzyka wstrzelenia się w zły moment z przeliczeniem środków.
Jednym z głównych założeń reformy jest także likwidacja tzw. "suwaka", który obecnie pomniejsza oszczędności emerytów zgromadzone w OFE, bo na 10 lat przed emeryturą zaczynają one być stopniowo przekazywane do ZUS. Nie wszyscy o tym pamiętają i sądzą, że OFE były bezpieczniejsze niż ZUS, bo tam były prawdziwe pieniądze, a nie "elektroniczne zapisy". Tymczasem one i tak przed wypłatą lądowały w ZUS.
W ramach IKE środki pochodzące z OFE będą "znaczone" i będą mogły zostać wycofane po osiągnięciu wieku emerytalnego. Dla bezpieczeństwa, z punktu widzenia ograniczenia ryzyka inwestycyjnego, w okresie pięciu lat przed osiągnięciem wieku emerytalnego środki będą sukcesywnie przenoszone do subfunduszu, który ma określoną, ostrożniejszą politykę inwestycyjną.
Monika Krześniak-Sajewicz
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
***