Emerytalne reformy znowu będą pilne

W czasie pandemii ucichły na świecie dyskusje nad kosztami systemów emerytalnych. Wzrost inflacji przy wychodzeniu gospodarek z kryzysu wcześniej czy później doprowadzi do wzrostu stóp procentowych. Rządy na nowo mogą zacząć wtedy szukać okazji do zmniejszenia wydatków i długów. Emerytów to nie ucieszy.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Szybki powojenny rozwój gospodarczy umożliwił jednej-dwóm generacjom, dotyczyło to zwłaszcza bogatszych krajów europejskich, hojne budżetowe finansowanie systemów emerytalnych. Wzrost długości sprawiły, że u progu XXI wieku wielkość świadczeń przeciętnego europejskiego emeryta dwukrotnie już przewyższała sumę wcześniejszych jego wpłat do systemu emerytalnego. Luka najczęściej wypełniana była poprzez wzrost długu publicznego.

Reklama

Światowy kryzys finansowy, który wybuchł w końcu pierwszej dekady XXI wieku unaocznił, że przy jednoczesnym spadku w bogatszych społeczeństwach przyrostu naturalnego są granice takiego modelu finansowania emerytur. Odpowiedzią były już zawczasu podejmowane i stopniowo intensyfikowane reformy systemów emerytalnych. Ich bardzo długofalowym celem jest próba zrównoważenia obu stron - wpłat i wypłat na indywidualnym rachunku każdego przyszłego emeryta.

Podjęte w Europie reformy, polegające m.in. na podwyższeniu wieku przechodzenia na emeryturę i na kasowaniu emerytalnych przywilejów, obniżyły w kolejnej dekadzie XXI wieku wielkość łącznych świadczeń dla emeryta do półtorakrotności w relacji do jego osobistego wcześniejszego wkładu - zwracają uwagę autorzy opublikowanego przez MFW we wrześniu 2021 r. studium na temat sytuacji w europejskich systemach emerytalnych (Pension Reforms in Europe. How Far Have We Come and Gone?).

Zmiana ta, ze względu na zachowanie praw nabytych, dotknęła jednak przede wszystkim młodsze generacje Europejczyków. Z powodu różnych społecznych nacisków, rządy, co dotyczyło nie tylko Polski, ale także Grecji, Włoch, Czech i Hiszpanii, cofnęły w kolejnych latach część wprowadzonych już lub zaplanowanych reform i w 2021 r. relacja pomiędzy wpłatami i świadczeniami podniosła się - w ocenie MFW - do poziomu 1,7.

Do regresu tego w jakiejś mierze przyczyniła się także pandemia koronawirusa. Wielkość deficytów w systemach świadczeń utonęła w powodzi wielkich innych wydatków budżetowych finansowanych na ogół także poprzez wzrost długów publicznych. Sytuację rządów ułatwiło też to, że wydatki budżetowe na wielką skalę wspomogły banki centralne prowadzące ekspansywną politykę monetarną. Przy niskich stopach procentowych dług emerytalny i jego obsługa stały się dla budżetów mało odczuwalne. Kto by w tej sytuacji chciał ponosić polityczne ryzyko skądinąd potrzebnych reform emerytalnych?

Problem niezbilansowania systemów emerytalnych w krajach europejskich będzie jednak wzrastał wraz z powrotem gospodarek do zrównoważonego rozwoju i spodziewanym wzrostem stóp procentowych. Koszt obsługi długu publicznego wydaje się obecnie niski (w Polsce kształtuje na poziomie ok. 1 proc.), ale przy wyższych stopach może wyraźnie się zwiększyć. Powodować to będzie dalszy wzrost wydatków związanych z emeryturami w relacji do produktu krajowego.

W latach 80. w krajach europejskich wydatki emerytalne sięgały przeciętnie 8,5 proc. PKB, obecnie relacja ta wynosi ok. 11,25 proc., a w krajach strefy euro - nawet 12,1 proc. W większości krajów unijnych - przytacza te dane MFW, powołując się m.in. na majowy raport Komisji Europejskiej na temat starzenia się społeczeństwa europejskiego (The 2021 Ageing Report Economic & Budgetary Projections for the EU Member States) - w najbliższych latach udział ten nadal będzie wzrastać. W 2020 r. w 12 krajach unijnych był on wyższy niż 10 proc. PKB. Do 2030 r. liczba takich krajów wzrośnie do 16. Rekordowo wysokie finansowe obciążenia systemów emerytalnych notowane będą za dekadę we Włoszech (17,3 proc. PKB), we Francji (15,6 proc.), w Austrii (15,1 proc.) i w Portugalii (14,2 proc.). W Polsce relacja wydatków emerytalnych do PKB wzrośnie według tych samych danych z 10,8 proc. w 2020 r. do 11,0 proc. w 2030 r.

Czynnikiem, który będzie w przyszłości silnie wpływać na wzrost kosztów emerytalnych i którego nie sposób wyeliminować, są długofalowe trendy demograficzne. Z powodu niskiego przyrostu naturalnego będzie następować pospieszne starzenie się społeczeństwa europejskiego. W 2019 r., według danych zawartych w majowym raporcie Komisji Europejskiej wskaźnik obciążenia demograficznego (liczba osób w wieku 65 i więcej lat w stosunku do liczby osób w wieku od 20 do 64 lat) wzrośnie w krajach UE w okresie najbliższej dekady z 34,4 proc. w 2019 r. do 43,1 proc. w 2030 r. Do 2040 r. sięgnie już poziomu 51,4 proc.

W najstarszych obecnie, wedle tego porównania, społeczeństwach europejskich, we Włoszech i Finlandii (w 2019 r. wskaźnik obciążenia wyniósł w obu krajach 38,9 proc.) udział osób w wieku emerytalnym niemal już się zrówna z pozostałą częścią dorosłej populacji. W Polsce liczba osób w wieku emerytalnym w stosunku do dorosłej populacji w wieku od 20 do 64 lat pozostaje poniżej przeciętnej unijnej (29,0 proc. w 2019 r.), ale stopniowo będzie zbliżać się do struktury demograficznej innych krajów UE. W 2030 r. wskaźnik obciążenia osiągnie u nas poziom 38,9 proc. Za trzy dekady polskie społeczeństwo będzie starsze niż przeciętnie w Unii Europejskiej.

Nie trzeba wielkiej wyobraźni by zdać sobie sprawę, jakie będą ekonomiczne tego konsekwencje dla wielu krajów europejskich. Systemy emerytalne są obecnie mniej więcej w 60-80 proc. finansowane z bezpośrednich wpłat przyszłych emerytów. Są jednak między krajami spore różnice. W najmniejszym stopniu wydatki emerytalne finansowane są na Litwie (tylko w 47,2 proc.), ale u naszych sąsiadów zarówno wpłaty, jak i wypłaty nie są wysokie w relacji do PKB. Z kolei w Czechach, Łotwie i Norwegii - tam sytuacja finansowa jest łatwiejsza - wpłaty do systemu są wyższe niż wypłaty.

Z ekonomicznego punktu widzenia sytuacja jest trudniejsza w takich krajach jak Włochy, Francja, a nawet Niemcy, gdzie udział wydatków emerytalnych w relacji do PKB jest wysoki, ale wielkość wpłat na emerytury w relacji do wypłat niższa. Finansowe luki muszą być pokrywane albo z innych źródeł budżetowych (wyższe obciążenie płac, podatki) albo poprzez wzrost zadłużenia. Łatwo domyślić się,  że w krajach tych większe będzie ciśnienie na rzecz bardziej radykalnego równoważenia systemów emerytalnych.

W Polsce - jak wynika z zestawień danych w obu dokumentach (MFW i KE) - udział wydatków emerytalnych w relacji do PKB pozostanie na mniej więcej podobnym do obecnego poziomie (10,8 proc. w 2020 r., 11,0 proc. w 2030 r. i 10,5 proc. w 2040 r.). Wpłaty do systemu emerytalnego będą natomiast relatywnie (w porównaniu do PKB) wzrastać. Gdyby prognozy te potwierdziły się proporcja wpłat do wypłat powinna w przyszłości nieznacznie poprawiać się. Nie widać jednak perspektywy pełnego ich zrównoważenia w bardzo odległej nawet przyszłości. Chcąc o tym myśleć - wcześniej czy później - konieczne będzie podjęcie na nowo reform emerytalnych.

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: emerytura | reforma emerytalna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »