Emerytury dla zbrodniarzy
Państwo polskie płaci emerytury ludziom podejrzanym o ludobójstwo. Zbrodniarze-emeryci to ścigany listem gończym Samuel Morel, były naczelnik obozu w Świętochłowicach i stalinowska prokurator Helena Wolińska-Brus.
Od wielu lat Polska bezskutecznie domaga się ekstradycji obojga i postawienia ich przed sądem. Morel mieszka w Izraelu, ma jednak polskie obywatelstwo. Wolińska ma brytyjski paszport. Zarzuca się im w sumie śmierć ponad 1700 osób. Mimo to na ich zagraniczne konta co miesiąc trafia łącznie ponad 6 tys. złotych - blisko 5 tys. zł dla Morela i ponad 1,5 tys. zł dla Wolińskiej.
Aby to zmienić potrzeba jest zmiana w odpowiednich ustawach. IPN jest bezradny: To już nie należy do IPN-u, to jest kwestia ustawodawców, posłów, którzy mogliby coś w tym zakresie zmienić w obowiązujących przepisach - mówi RMF prokurator Andrzej Majcher z katowickiego oddziału IPN. Na razie nic nie dają składane do Sejmu w tej sprawie interpelacje. Wygląda na to, że Polska stara się jak może, by zapewnić dostatnie życie ludziom oskarżonym o stalinowskie zbrodnie.
Morel wyjechał do Izraela na początku lat 90., gdy w Polsce zrobiło się głośno o wydarzeniach w obozie w Świętochłowicach. Pierwszy wniosek o ekstradycję przepadł, bo uznano, że przedawniły się przestępstwa, których dopuścił się w Polsce Morel. Teraz prokuratorzy zmienili kwalifikację prawną na zbrodnie przeciwko ludzkości, które nie ulegają przedawnieniu. Wniosek jest już gotowy, w marcu - po przetłumaczeniu na angielski - powinien trafić on do resortu sprawiedliwości.
84-letnia dziś Helena Wolińska na początku lat 50, jako prokurator wojskowy, bezprawnie aresztowała kilkanaście osób, m.in. legendarnego generała AK, Augusta Fieldorfa, ps. Nil, ofiarę późniejszego "mordu sądowego. Grozi jej 10 lat więzienia. Wolińska twierdzi, że jest niewinna; jej zdaniem sprawa ma charakter polityczny, a ona sama nie może liczyć w Polsce na sprawiedliwy proces.