Polak w przyszłości: Stary, biedny, na zasiłku
W 2060 roku zgromadzone w ZUS środki mogą nie wystarczyć na świadczenie w wysokości minimalnej emerytury dla 25-50 proc. osób przechodzących na emeryturę. Takie wnioski płyną z najnowszego raportu firmy doradczej Deloitte. W Polsce potrzebny jest prosty, bezpieczny i trwały system dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych - przekonują analitycy.
W tym roku w Polsce liczba emerytów sięgnie 5,2 mln osób, a liczba ubezpieczonych podlegających ubezpieczeniu emerytalnemu wyniesie około 14,7 mln osób. W chwili obecnej, na jednego emeryta przypadają około trzy osoby, za które odprowadzane są składki. W 2050 roku proporcje te zmienią się na tyle, że pierwsza grupa zwiększy się o milion, a druga zmniejszy się aż o 2 mln osób. Na jednego emeryta będzie więc przypadało już tylko około dwie osoby, za które odprowadzane są składki, a prognozy mówią, że liczba ta będzie dalej maleć.
Szacuje się, że w 2060 roku zgromadzone w ZUS środki mogą nie wystarczyć na minimalne świadczenia dla niemal połowy uprawnionych. Zdaniem ekspertów firmy doradczej Deloitte, te pesymistyczne prognozy oraz zjawisko skądinąd pozytywne - systematycznego wydłużania się życia Polaków - wskazują na silną potrzebę dodatkowego, samodzielnego oszczędzania na starość. Warunkiem koniecznym, który pozwoli uniknąć katastrofy emerytalnej, jest stworzenie prostego, trwałego, bezpiecznego III filaru, który zachęci Polaków do zadbania o swoją przyszłą emeryturę. Oszczędzanie powinno stać się popularne i modne - przekonują doradcy Deloitte.
Prognozy demograficzne są bardzo niepokojące. W 2013 roku liczba Polaków wynosiła blisko 38,5 mln osób. Według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego ("Prognoza ludności na lata 2014-2050", opracowana 2014 r.) za 35 lat liczba ta zmniejszy się o około 4,55 mln osób. W tym czasie w strukturze demograficznej dojdzie do poważnych zmian. Polskie społeczeństwo będzie się szybko starzeć. Znacznie zwiększy się liczba osób starszych, tych po 65. roku życia. Szacuje się, że w 2050 roku ich udział w strukturze demograficznej będzie wynosił 32,7 proc., w porównaniu do 14,7 proc. na koniec 2013 roku.
- Od 1991 roku średnie dalsze trwanie życia 67-letnich kobiet wydłużyło się o prawie cztery lata, a mężczyzn o trzy lata. Wiemy na pewno, że musi się zmienić rola osób starszych na rynku pracy, tak, aby po przejściu na emeryturę nie doświadczały one ubóstwa. Świadczenia społeczne nie nadążą bowiem za kosztami utrzymania przyszłych emerytów - wyjaśnia Renata Onisk, Aktuariusz, partner w Dziale Usług Aktuarialnych Deloitte.
Według prognozy wpływów i wydatków funduszu emerytalnego do 2060 roku opublikowanej przez ZUS w maju 2013 roku, w 2015 roku liczba emerytów, pobierających świadczenia z ZUS, wyniesie 5,24 mln osób. W tym samym czasie liczba osób ubezpieczonych płacących składkę emerytalną sięgnie 14,7 mln. A to oznacza, że tzw. systemowy współczynnik obciążenia (tj. relacja pomiędzy liczbą emerytów pobierających emerytury finansowane z funduszu emerytalnego oraz liczbą osób objętych ubezpieczeniem emerytalnym) wyniesie 36 proc.
W 2050 roku proporcje te znacznie się zmienią. I tak liczba emerytów zwiększy się do 6,2 mln, a liczba osób odprowadzających składki zmaleje do 12,7 mln. Współczynnik obciążenia systemowego zwiększy się do 49 proc., a dziesięć lat później o kolejne 10 pp.
Polski system emerytalny od wielu lat jest niewydolny. Każdego roku wartość składek jest niższa od wypłacanych świadczeń. ZUS, a dokładniej FUS (Fundusz Ubezpieczeń Społecznych) jest dotowany z budżetu (bywa też, że ZUS zaciąga komercyjne kredyty). Tylko w 2013 roku, budżet państwa dofinansował system ubezpieczeń społecznych kwotą blisko 80 mld zł, co stanowiło 4,7 proc. polskiego PKB. Oprócz dofinansowania Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, na kwotę tę w 2013 roku złożyły się wydatki na emerytury i renty służb mundurowych (15,3 mld zł) oraz dotacja do KRUS (16,5 mld zł).
W ostatnich latach w polskim systemie emerytalnym wprowadzono istotne zmiany. Do najważniejszych należą: ograniczenie możliwości wcześniejszego przejścia na emeryturę, stopniowe podwyższanie wieku emerytalnego do 67 lat oraz transfer aktywów z OFE do ZUS w wysokości 153 mld zł do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Nie bez znaczenia były także zmiany w dobrowolnym III filarze, w tym utworzenia kont IKE (Indywidualne Konto Emerytalne) oraz IKZE (Indywidualne Konto Zabezpieczenia Emerytalnego), które mają zachęcać Polaków do samodzielnego oszczędzania na emeryturę.
Niemniej jednak - jak podaje KNF - w 2013 roku tylko 5,2 proc. aktywnych zawodowo Polaków posiadało pierwsze z nich, z czego jedynie 31,8 proc. dokonało jakichkolwiek wpłat. Jeżeli chodzi o IKZE, to w tym samym czasie posiadało je 3,2 proc. aktywnych zawodowo Polaków, a wpłat dokonało 11 proc. spośród nich. Należy także dodać, że 2,4 proc. pracujących osób należy do Pracowniczych Programów Emerytalnych. Na koniec 2013 roku w IKE zgromadzono około 4,3 mld zł, a w IKZE 119 mln zł.
- Aż 90 proc. składek na IKZE odliczonych od podatku za 2012 rok zostało wpłaconych przez osoby znajdujące się w grupie 20 proc. najlepiej zarabiających, a to oznacza, że wiedza o tym produkcie wśród szerokiej rzeszy Polaków jest niewielka lub w ogóle nie istnieje. Niezbędna jest więc duża ogólnopolska akcja promocyjna tych rozwiązań aby oszczędzanie stało się popularne i modne. Oszczędzać powinien każdy, tym bardziej wbrew stereotypom, osoby o niższych dochodach. Dodatkowo, bardzo istotne dla osób młodych jest żeby zacząć oszczędzać na starość już teraz, odkładanie nawet małych kwot miesięcznie w długiej perspektywie czasowej pozwala zbudować relatywnie pokaźny kapitał - wyjaśnia Tomasz Hasiów, Starszy Konsultant w Dziale Usług Aktuarialnych Deloitte.
Prognozy Ekspertów NBP wskazują na istotny spadek wysokości nowo przyznanych emerytur w relacji do średniej płacy w gospodarce. W tym roku w przypadku mężczyzn wynosi ona 85 proc., a kobiet 63 proc. W 2040 roku będzie to już tylko odpowiednio 40 i 37 proc.
Odsetek osób starszych (powyżej 60 roku życia) aktywnych zawodowo w Polsce wynosi jedynie 4,9 proc. i jest jednym z najniższych w Europie. Dla porównania w Czechach jest to 6,6 proc., w Niemczech już 13,2 proc., a Estonii aż 19,5 proc. Według prognoz Banku Światowego pracujący Polacy w wieku pomiędzy 20. a 50. rokiem życia, chcący osiągnąć stopę zastąpienia równą dzisiejszej (tj. mniej więcej taką jaką mają obecni emeryci), muszą dodatkowo oszczędzać 10 proc. swoich obecnych rocznych zarobków. Choć według raportu Fundacji Kronenberga 75 proc. Polaków popiera oszczędzanie to tylko niespełna 41 proc. gospodarstw domowych posiada jakiekolwiek oszczędności.
Z czego wynika potrzeba dodatkowych oszczędności emerytalnych?
- Przyszłe emerytury będą niskie, a to spowoduje, że coraz więcej osób może znajdować się poniżej progu minimalnej emerytury, co w konsekwencji wymagać będzie dopłaty z budżetu do emerytury minimalnej., Dodatkowo część emerytów będzie mogła potrzebować wsparcia innych instytucji, gdy przekroczony zostanie przez nich próg uznawany za próg ubóstwa. Według prognoz specjalistów NBP emerytury od 25 do 50 proc. osób przechodzących na emeryturę w 2060 roku mogą nie przekraczać progu emerytury minimalnej i będą wymagać dopłaty Budżetu Państwa - wyjaśnia Tomasz Hasiów.
W ostatnim czasie na nowo rozgorzała dyskusja o kształcie systemu emerytalnego w Polsce. Raport Towarzystwa Ekonomistów Polskich "Dodatkowy System Emerytalny w Polsce - Diagnoza Zmian i Rekomendacje" oprócz analizy obecnie dostępnych dobrowolnych rozwiązań emerytalnych, proponuje trzy warianty zmian: ulgę podatkową (zmiana w istniejącym już IKZE), jednorazową dopłata do oszczędności oraz automatyczne zapisanie do PPE.
- Propozycje te powinny być poddane dalszej dyskusji, uwzględniającej także opinie ekspertów rynkowych. W naszej opinii obecne produkty III filarowe są dobre w swojej konstrukcji, a przede wszystkim korzystne dla uczestników w porównaniu do innych opcji długoterminowego oszczędzania. Istotne jest jednak, aby rozwiązania te były trwałe i stabilne, tak aby nie pogarszać warunków już istniejącego systemu. Oszczędzający muszą mieć pewność, że podejmując wysiłek samodzielnego odkładania na emeryturę nie napotkają w przyszłości na zmiany, które spowodują, że to co dziś wydawało się rozsądne straci sens czy wręcz będzie nieopłacalne - podsumowuje Renata Onisk.