To prawdziwy atak na przyszłych emerytów!
Rząd chce, żeby zamiast 7,3 proc. składki z ZUS do OFE trafiało 3 proc. Pozostałe pieniądze zostałyby w ZUS, co pozwoliłoby zmniejszyć jego dotację o 13 mld zł - powiedział podczas środowej konferencji prasowej minister finansów Jacek Rostowski. Dodał, że koncepcja korekty systemu składkowego została opracowana w resorcie pracy i resorcie finansów i wstępnie była konsultowana z innymi ministrami.
Zdaniem ministra nowe zasady polegające na tym, że Otwarte Fundusze Emerytalne nie będą pobierały prowizji od części składek emerytalnych inwestowanych w obligacje skarbowe, są korzystne dla emerytów.
"Te oszczędności będą stanowiły część planu rozwoju konsolidacji, nad którym rząd pracuje i który będzie przedstawiony do końca roku" - powiedział minister.
"Proponujemy, aby podzielić II filar na dwie części. Zamiast 7,3 proc. OFE otrzymywałyby 3 proc. I tak jak dotychczas, pieniądze te mogłyby być inwestowane w akcje" - powiedział Rostowski.
"Pozostałe 4,3 proc. trafiałyby na dodatkowe indywidualne konto w ZUS i pieniądze w dalszym ciągu byłyby inwestowane w papiery skarbowe" - dodał.
Zdaniem Rostowskiego rozwiązanie to może zmniejszyć ryzyko przekroczenia poziomu 55 proc. długu publicznego w relacji do PKB. "To wpłynie na dług publiczny tak, że nie będzie on rósł. Nie jest to jednak gwarancja, że nie przekroczy on 55 proc. PKB, ale może pomóc w uniknięciu tego" - powiedział. "Pozwoli to jednak obniżyć dotację do ZUS o 13 mld zł" - dodał.
Ekspert PKPP Lewiatan Jeremi Mordasewicz uważa, że propozycja zmian w systemie emerytalnym, polegająca na przeniesieniu do ZUS części składki odprowadzanej obecnie do OFE, podważy zaufanie ubezpieczonych do systemu emerytalnego.
Składka, która przekazywana jest od pensji pracownika na ubezpieczenie społeczne wynosi obecnie 19,5 proc. Z tego do ZUS trafia 12,2 proc. zaś do OFE 7,32 proc. Minister finansów Jacek Rostowski przedstawił w środę propozycję, by do Otwartych Funduszy Emerytalnych trafiało tylko 3 proc. składki odprowadzanej na ubezpieczenie społeczne od pensji pracownika.
Pozostałe ok. 4,3 proc. byłoby przekazywane do ZUS, który gromadziłby je na odrębnych dla każdego ubezpieczonego kontach emerytalnych. Zdaniem Mordasewicza tak istotna zmiana systemu emerytalnego powinna być skonsultowana z partnerami społecznymi w Komisji Trójstronnej. "Jest to możliwe już 9 listopada, kiedy odbędzie się posiedzenie Zespołu ds. Ubezpieczeń Komisji.
"Pozostawienie przywilejów emerytalnych rolników, górników, służb mundurowych czy niższego wieku emerytalnego kobiet, przy jednoczesnym obniżeniu składki rentowej, pogłębiło deficyt finansów publicznych. Ale nie można ratować budżetu zabierając pieniądze przyszłych emerytów z OFE" - powiedział Mordasewicz w rozmowie z PAP. Małgorzata Rusewicz z Lewiatana podkreśliła, że decydując się na tak istotną zmianę w przekazywaniu składek emerytalnych, należy odpowiednio przygotować do tego ZUS, a jak na razie nie byłby on w stanie sprostać nowemu zadaniu. "Jeżeli pieniądze ubezpieczonych, które zamiast do OFE trafiałyby do ZUS, mają być gromadzone na osobnych kontach, to konieczne jest do tego opracowanie odpowiedniego programu komputerowego, a to wymaga czasu" - powiedziała Rusewicz.
Współtwórca reformy emerytalnej prof. Marek Góra powiedział PAP, że proponowane przez ministrów finansów oraz pracy i polityki społecznej zmiany w systemie emerytalnym istotnie ingerują w jego konstrukcję. Jego zdaniem deklaracja minister Fedak, że emerytury będą wyższe, to obiecywanie gruszek na wierzbie.
Profesor powiedział, że rozumie, w jak trudnej sytuacji jest minister finansów, który musi poradzić sobie z finansami publicznymi, nie będącymi w najlepszym stanie. Jednak - jak zaznaczył - minister Jacek Rostowski szuka oszczędności nie tam, gdzie należy. "Zmniejszenie strumienia pieniędzy płynącego przez OFE, a zwiększenie ich przepływu przez ZUS rzeczywiście da pozory poprawienia sytuacji finansowej państwa, ale to będą tylko pozory. Ona się polepszy, ale tylko na papierze" - wyjaśnił. W jego opinii jest to jedynie "zamiecenie pod dywan" problemu, rodzaj kreatywnej księgowości.
Wyjaśnił, że takie "zamiatanie pod dywan" jest powszechnie stosowane w wielu krajach europejskich. Dlatego - jak mówił - stanowisko szefa resortu finansów da się zrozumieć, choć się z nim nie zgadza. Nie rozumie jednak minister pracy i polityki społecznej.
"Minister Jolanta Fedak powinna stać na straży sytemu społecznego, a nie przykładać rękę do jego dewastowania. Teraz zapowiada, że dzięki zmianom emerytury będą wyższe; to obiecywanie gruszek na wierzbie" - powiedział. Góra dodaje jednak, że dążenie do obniżenia kosztu funkcjonowania takich instytucji jak OFE czy ZUS są godne pochwały i kontynuowania, ale to zupełnie inna kwestia, niż ogłoszone w środę propozycje.
Profesor uważa, że zaproponowane zmiany spowodują spadek zaufania do systemu wśród obywateli. "Jeśli politycy mówią, że będzie dla ludzi lepiej, jeżeli ich pieniądze przejdą przez ręce polityków, to nie brzmi to bardzo wiarygodnie" - powiedział.
Dodał, że cele, które stawia sobie minister finansów, można zrealizować w inny sposób, taki który mniej ingeruje w system emerytalny.
W wyniku proponowanej przez rząd zmiany kapitał emeryta zgromadzony w drugim filarze zwiększy się przeciętnie o 47 zł rocznie - poinformował wiceminister finansów Ludwik Kotecki podczas środowej konferencji prasowej dotyczącej zmian w OFE. Dodał, że zmiana oznacza, że po 35 latach pracy kapitał kobiety zwiększy się w sumie o 4 tys. 360 zł, a kapitał mężczyzny, który pracuje dłużej, o 5 tys. 831 zł. Kotecki zastrzegł, że założenie takie można przyjąć przy rocznej waloryzacji na poziomie 5 proc.
Głównym celem zmiany w systemie emerytalnym jest zwiększenie przyszłych świadczeń i obniżenie kosztów jego funkcjonowania - poinformowała podczas środowej konferencji prasowej minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak. "Przyszła emerytura będzie na pewno większa" - zapewniła. Wyjaśniła, że za część składki, za którą Otwarte Fundusze Emerytalne kupują obligacje skarbowe, nie będą one pobierały prowizji.
Przeniesienie części składek z otwartych funduszy emerytalnych do ZUS zapewni większe bezpieczeństwo pieniędzy gromadzonych na emerytury. Dlatego oceniamy ten pomysł jako dobry - powiedziała w środę PAP ekspertka Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Wiesława Taranowska. Zdaniem Taranowskiej, dziesięcioletni okres funkcjonowania OFE pokazał, że nie wypracowały one oczekiwanych przez emerytów zysków. "Dobrze, że teraz rząd próbuje to naprawić, obniżając koszty pośrednictwa" - zaznaczyła.
"Z pewnością ZUS okaże się dla przyszłych emerytów tańszy niż fundusze. W naszych propozycjach idziemy zresztą dalej i proponujemy, by rząd dał ubezpieczonym szansę wyboru i tym, którzy chcą, pozwolił przenieść do ZUS wszystkie zebrane dotychczas oszczędności na przyszłą emeryturę. Ludzie powinni móc sami decydować o swoich pieniądzach" - powiedziała Taranowska.
Ekspertka OPZZ zaznaczyła, że dotychczas rząd nie chciał o tym rozmawiać. "Skoro teraz decyduje się na przesunięcie części składki z OFE do ZUS, to mamy nadzieję, że rozważy również naszą propozycję" - dodała.
Profesor Irena Wóycicka z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową uważa, że budżet państwa zyska na przeniesieniu części składki z otwartych funduszy emerytalnych do ZUS. W opinii Wóycickiej, głównym motywem proponowanych zmian jest to, że państwo nie chce finansować obligacji, które musi sprzedawać, by uzupełnić deficyt w ZUS-ie. "To jest realny zysk, który posiada minister finansów" - dodała. "Trudno mi ocenić sytuację przyszłych emerytur - zbyt dużo jest jeszcze niejasności" - powiedziała Wóycicka.Podkreśliła, że zmiany takie powinno się wprowadzać z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym. "To oszczędności całego życia i jeżeli się planuje taką reformę, to należy na nią patrzeć z perspektywy długofalowej. Inaczej by to wyglądało, gdyby zostało rozłożone na 10 lat, a inaczej, jeżeli coś chce się zrobić z dnia na dzień, żeby ratować budżet" - powiedziała.