W Polsce przybywa emerytów i rencistów. Kto na starość wypłaci nam pieniądze?

Polacy są drugim najszybciej starzejącym się narodem świata. W 2060 roku na 100 osób w wieku produkcyjnym będziemy mieli aż 65 emerytów. Gorzej będzie tylko w Japonii - wynika z najnowszej długoterminowej prognozy OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju).

Jakie to będzie miało konsekwencje? Po pierwsze, trzeba się przygotować na to, że na wielu z nas, zwłaszcza aktualni 20-30-latkowie przejdą na emeryturę nie w wieku 67 lat, a prawdopodobnie może nawet po skończeniu 70 lat lub później. To dlatego, że z jednej strony będziemy żyli dłużej, z drugiej po prostu nie będzie miał kto na nas pracować.

Z tym wiąże się kolejny problem. W obecnym, nawet zreformowanym systemie, nasze przyszłe emerytury będą jeszcze skromniejsze niż teraz. Problemem są także zaległości rządu w przygotowaniu ustaw, które mogłyby te emerytury podnieść.

Reklama

Brakujące ustawy

Rząd cały czas nie zreformował tak zwanych IKZE, czyli Indywidualnych Kont Zabezpieczenia Emerytalnego. IKZE powstały przy reformie emerytalnej ograniczającej Otwarte Fundusze Emerytalne. To miał być produkt zachęcający nas do oszczędzania dzięki uldze podatkowej.

Ulga okazała się zbyt mała i zamiast kilkuset tysięcy osób, z kont korzysta tylko 30 tysięcy Polaków.

Cały czas nie ma także ustawy efektywnościowej. W poprzedniej kadencji przygotował ją minister Michał Boni, ale po tym jak przeszedł do Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, ustawa przeszła do resortu pracy i tam zaginęła. Ustawa efektywnościowa miała zmusić OFE do skuteczniejszego zarabiania pieniędzy.

Po pierwsze, znosi kary za najlepsze wyniki, po drugie wprowadza tak zwany zewnętrzny benchmark. Chodzi o punkt odniesienia, z którym OFE mogłyby porównywać swoje wyniki i być za to rozliczanie. Tym punktem mógłby być giełdowy indeks WIG20, który w zeszłym roku zarobił około 20 procent, a same OFE zarobiły tylko 16 procent. Ustawa efektywnościowa wprowadzała także podział na subfundusze. Oszczędności osób młodych byłyby inwestowane agresywnie, natomiast osób starszych w sposób bezpieczniejszy.

Rząd zalega także z kluczową dla systemu ustawą o wypłatach z OFE. Otwarte Fundusze Emerytalne będą wypłacać świadczenia już w przyszłym roku, nie wiadomo jednak, w jakim trybie. Czy to one same przekażą nam emerytury, czy może zrobią to za pośrednictwem ZUS-u. Ministerstwo Pracy wciąż nie potrafi na to pytanie odpowiedzieć.

Dziura w państwowym ZUS ma być znacznie większa niż zakładano. W przyszłym roku w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zabraknie 67 mld zł, o 10 mld zł więcej niż w pierwotnym planie. Do 2018 roku ta dziura rozrośnie się do ponad 82 mld zł.

Żeby przetrwać, ZUS będzie musiał zaciągać kolejne kredyty, a rząd będzie musiał dorzucać coraz większe pieniądze. Świadczy o tym fakt, że w ostatniej chwili senatorowie zwiększyli limit państwowych pożyczek dla ZUS z 6 do 12 mld zł. Ma to być margines bezpieczeństwa dla zakładu. Na razie ZUS będzie podtrzymywany przy życiu przez kolejne kredyty. Kiedyś jednak będzie musiało się to skończyć.

Na razie na 100 pracujących Polaków mamy 18 emerytów. Za 20 lat będzie ich 35, a w 2060 roku aż 65 - wynika z prognoz OECD. W obecnym kształcie ZUS więc nie przetrwa. Pomysłów na zmiany na razie brak.

Krzysztof Berenda

RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »