Wynagrodzenia a składki na ZUS
Przedstawiciele związków zawodowych domagają się likwidacji przepisów dotyczących trzydziestokrotności przeciętnego wynagrodzenia.
Przepis ten gwarantuje najbogatszym zwolnienie z opłat na ZUS. Mówi, że składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe opłacane są do czasu, aż przychód będący podstawą ich wymiaru nie przekroczy 30-krotności przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce narodowej.
Zdaniem wiceprzewodniczącej OPZZ Wiesławy Taranowskiej przepis ten jest niesprawiedliwy i szkodliwy dla budżetu państwa. Bywa tak, że dobrze zarabiający już w styczniu czy w lutym ma opłaconą składkę, a później nie dokłada się do systemu emerytalnego.
Argumenty te są nieprawdziwe - odpiera zarzuty, kierowane między innymi w stronę przedsiębiorców, Jeremi Mordasewicz z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan. Rozmówca IAR wyjaśnia, że dzięki temu tak krytykowanemu przez związki zawodowe przepisowi, ZUS nie będzie musiał wypłacać w przyszłości ogromnych emerytur dla najlepiej zarabiających. Dodaje, że gdybyśmy dzisiaj zobowiązali osoby zamożne do płacenia składek od całych dochodów, musielibyśmy tym osobom wypłacać bardzo wysokie emerytury w przyszłości. Korzyść byłaby tylko iluzoryczna i krótkotrwała.
- Dzisiaj ściągnęlibyśmy od nich więcej składek, ale za kilkanaście lat musielibyśmy wypłacać bardzo wysokie emerytury. Denerwowałoby to osoby, które otrzymywałyby emerytury niższe. Można sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby do publicznej wiadomości dotarła informacja, że ktoś otrzymuje emeryturę w wysokości 15 czy 20 tysięcy złotych - podkreśla Jeremi Mordasewicz.
Argumenty te potwierdza Jacek Dziekan, rzecznik prasowy ZUS. Wyjaśnia IAR, że przepis wprowadzony został w momencie wejścia w życie reformy systemu emerytalnego w 1999 roku. Zgodnie z nią o wysokości naszego świadczenia decyduje wysokość odprowadzonych do systemu emerytalnego składek. Ta trzydziestokrotność blokuje więc wypłacanie zbyt wysokich świadczeń w przyszłości, co byłoby nie do udźwignięcia dla systemu emerytalnego.
Jacek Dziekan poinformował, że trzydziestokrotność dotyczy około 300 tysięcy Polaków rocznie. W grudniu 2011 roku ten próg przekroczyło w Polsce 363 tysiące osób. W styczniu i lutym tego roku zaś przekroczyło go 5100 osób.