Felieton Gwiazdowskiego: PiS rusza na przedsiębiorców
Pod hasłem "PiS postanowił ruszyć na przedsiębiorców", "Gazeta Wyborcza" "ujawniła" rządowy projekt ustawy (chodzi o zmiany Ordynacji podatkowej), "który wyrzuca do kosza wszelkie dotychczasowe przedawnienia w kontroli przedsiębiorców i zwykłych obywateli". A to oznacza, że każda osoba mająca zarejestrowaną działalność gospodarczą, czy zwykły Kowalski, będą mogli być teraz kontrolowalni przez skarbówkę i ukarani nawet za sprawy sprzed 10 czy 11 lat. "Ujawnienie" polegało na opisaniu tego, co Ministerstwo Finansów ujawniło na swojej stronie internetowej, ale to powszechna dziennikarska praktyka. Ciekawsze są komentarze obu politycznych stron.
Eksperci podatkowi broniący konstytucji orzekli, że "jest to sprzeczne z zasadą demokratycznego państwa prawa". Z kolei hufce PiS ruszyły z zapewnieniami, że "niewinni nie mają się czego bać", a oszustów niech ściga karząca ręka sprawiedliwości (i prawa oczywiście) w nieskończoność.
Zacznę od wyjaśnienia "niewinnym", że - jak mawiał "Krwawy Felek" Dzierżyński - "nie ma niewinnych, są tylko źle przesłuchani", czyli źle skontrolowani. Bo przepisy o zawieszeniu biegu terminu przedawnienia przy pomocy zarzutów karnych skarbowych duchowi spadkobiercy Felka stosowali nie (tylko) wobec przedsiębiorców (dla niektórych podejrzanych z założenia), ale także wobec tak zwanych "ofiar ulgi meldunkowej" - nauczycieli, strażaków, lekarzy, piekarzy, urzędników. Jedna z nich została ofiarą dosłowną - popełniła samobójstwo.
Zarzuty karne z powodu... niepowiadomienia urzędu skarbowego o przysługiwaniu ustawowego prawa do ulgi meldunkowej, a dokładnie o fakcie zameldowania w sprzedawanym mieszkaniu, o czym urząd wiedział z urzędu. Ale mimo to, nie życzę "niewinnym" by musieli kiedyś dowodzić swojej niewinności. Przypomnę tylko powiedzenie kolegi Felka ze stalinowskiego aparatu opresji - prokuratora Andreja Wyszynskiego: "Dajcie mi człowieka, a znajdę mu parafkę". A znalezienie parafki w polskich, absurdalnych, przepisach podatkowych nie jest trudno.
I jeszcze jedno: przedawnienie (dawność) jest w prawie elementem koniecznym, uwzględnianym w tradycjach prawnych wszystkich państw hołdującym zasadom idei państwa prawa. Regułą jest przedawnianie obowiązków, sankcji długów i roszczeń, a brak przedawnienia występuje wyjątkowo. Polski ustrojodawca na poziomie konstytucyjnym wyłączył jedynie przedawnienie zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości.
Przy ogólnej represyjności prawa podatkowego można sobie wyobrazić pomysł likwidacji przedawnienia zobowiązań podatkowych. Można sobie wyobrazić, że choć przedawniają się roszczenia cywilnoprawne, czy ściganie kradzieży, gwałtów, czy nawet zabójstw, to nie przedawniają się zobowiązania podatkowe i państwo może je ustalać, określać i potem egzekwować w nieskończoność - nawet od spadkobierców zobowiązanego - jak to zrobił onegdaj ZUS w stosunku do wnuka swojego dłużnika.
Można sobie wyobrazić, że obywatel obarczony solidarną odpowiedzialnością za zobowiązania spółki, której był członkiem zarządu, która wcześniej została obarczona solidarną odpowiedzialnością za zobowiązania innej spółki, z którą obywatel nie miał nic wspólnego, do końca życia musi spłacać te zobowiązania, choć z góry wiadomo, że ich nigdy nie spłaci, a jak coś zacznie zarabiać, to państwo mu to zajmie w drodze egzekucji, więc nigdy nie zacznie zarabiać - przynajmniej oficjalnie. Można też sobie wyobrazić, że państwo nie tylko egzekwuje zobowiązanie wykazane przez podatnika w deklaracji podatkowej lub ustalone lub określone przez organ podatkowy w decyzji podatkowej, ale że po kilkunastu, czy może nawet po kilkudziesięciu latach uznaje, że podatnik wykazał błędną wysokość zobowiązania podatkowego i określa mu je w innej wysokości.
Skoro jednak ustawodawca nie wyłączył od przedawnienia zobowiązań podatkowych (bez względu na to, czy nie mógł z uwagi na porządek konstytucyjny, czy tylko dlatego, że nie chciał) przepisy o przedawnieniu nie mogą być martwą literą prawa. Jeśli z niewiadomych powodów pięcioletni termin przedawnienia jest za krótki (choć absolutnie nie jest) to niech go sobie ustawodawca wydłuży. Ale terminy określone w ustawie nie mogą być dowolnie wydłużane przez arbitralne działania aparatu skarbowego, dla którego przerwanie lub zawieszenie biegu przedawnienia stało się sposobem tuszowania opieszałości, nie mówiąc już o "hodowaniu odsetek" - który to proces polega na celowym wydawaniu decyzji podatkowych jak najpóźniej, żeby odsetki (od zobowiązań podatkowych są najwyższe) zdążyły maksymalnie urosnąć.
Niekiedy trwa to tak długo, że nie starcza czasu na przeprowadzenie całego postępowania, więc się stawia podatnikowi zarzuty karne skarbowe, żeby mieć czasu więcej. Tak było z ofiarami ulgi meldunkowej. O tym, że nie został uiszczony podatek, organ się dowiadywał najpóźniej po złożeniu rocznej deklaracji w której nie wykazano podatku i nie złożono oddzielnego zaświadczenia o zameldowaniu. Jak wynika z zeznań urzędników w sprawach karnych, które były wszczynane wobec takich podatników, ich akta wędrowały do specjalnego segregatora do wszczęcia za 5 lat. I wszystkim podatnikom, w sprawie których wszczęto je za późno postawiono zarzuty zawieszające bieg terminu przedawnienia, a w przypadku podatników, w przypadku których nie groziło przedawnienie - nie postawiono zarzutów nikomu!
Zdecydowanie więcej trzeba jednak wyjaśnić "obrońcom konstytucji". Według "Wyborczej" "niepokojące jest jedno zdanie", zgodnie z którym "bieg terminu przedawnienia zobowiązania podatkowego nie rozpoczyna się, a rozpoczęty ulega zawieszeniu, z dniem wszczęcia kontroli celno-skarbowej". Bo dziś, ponoć, zgodnie z prawem po upływie pięciu lat fiskus nie może już dochodzić niezapłaconej daniny". Tak stanowi ta sama ordynacja podatkowa, która teraz ma zostać znowelizowana. Czyżby?
Ponoć "zawieszenie przedawnienia w związku z wszczęciem kontroli celno-skarbowej praktycznie burzy porządek konstytucyjny, destabilizuje system podatkowy. Powoduje, że staje się on nieprzewidywalny, a status podatnika staje się niepewny, bo nie może mieć pewności co do tego, kiedy nastąpi przedawnienie potencjalnych zaległości."
Więc przypomnę, że przepisy o przerwaniu lub zawieszeniu biegu terminu przedawnienia zobowiązań podatkowych w "demokratycznym państwie prawnym urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej" (bo tak dokładnie brzmi art. 2 Konstytucji) obowiązują od lat. I od lat są nadużywane przez... duchowych spadkobierców Felka i Andreja. I dzieje się tak za aprobatą Naczelnego Sądu Administracyjnego! Ba! Nawet i Trybunału Konstytucyjnego! Niezależnego i niezawisłego ma się oczywiście rozumieć.
Ale fakt. Nie wystarczyło "wszcząć" postępowania - trzeba było podatnikowi postawić jakieś z czapy zarzuty karne skarbowe, żeby bieg przedawnienia zawiesić. Albo wydać byle jaką, najbardziej absurdalną decyzję określającą wysokość zobowiązania podatkowego i wszcząć jego egzekucję, żeby bieg terminu przedawnienia przerwać. I nawet jak decyzja taka została po latach uchylona, albo postępowanie karne skarbowe umorzone, to i tak organy podatkowe mogły sobie prowadzić postępowanie podatkowe przez owe "10 czy 11 lat". A nawet przez 18 - jak w jednym ze znanych mi przypadków. I jakoś nikomu nie przeszkadzało, że bieg terminu przedawnienia przerywała egzekucja zobowiązania, którego w ogóle nie było, gdy je zaczęto egzekwować, albo zawieszało postawienie absurdalnych zarzutów komuś, kto się okazał absolutnie niewinny.
Niezależny i niezawisły Trybunał Konstytucyjny stanął kiedyś na stanowisku, że "podatki trzeba płacić", bo wynika to z art. art. 84 i 217 Konstytucji i traktował instytucję przedawnienia jako "prezent dla nierzetelnych podatników", uznając, że "przedawnienie nie może być traktowane jako prawo podmiotowe jednostki" i że egzekwowanie ustalonego/określonego zobowiązania podatkowego w nieskończoność nie narusza art. 2 Konstytucji (P 26/10).
W 2013 roku Trybunał doszedł jednak łaskawie do wniosku, że wypadałoby jednak przed upływem terminu przedawnienia poinformować w ogóle podatnika o tym, że jego bieg został zawieszony wskutek wszczęcia innego postępowania - czyli postępowania karnego skarbowego (P 30/11). A w 2013 roku doszedł do rewolucyjnej iście konkluzji, że przedawnienie w prawie podatkowym nie może być instytucją pozorną (SK 18/093).
NSA też się wznosił wielokrotnie na wyżyny niezależności od... Konstytucji. Do najbardziej kuriozalnych - nie tylko z uwagi na treść, ale także na wpływ na kolejne wyroki - należy wyrok II FSK 351/05. Postawiono w nim tezę, która nie odnosiła się zresztą bezpośrednio do przedmiotu rozpoznania, że "uchylenie decyzji deklaratoryjnej, na podstawie której wydano tytuł wykonawczy, nie działa wstecz i nie unicestwia materialnego skutku /przerwanie biegu przedawnienia/, wywołanego dokonaną skutecznie czynnością egzekucyjną". Jej uzasadnienie to raptem 244 słów. Wtrącone do niego - też bez związku ze sprawą - zdanie, że "nie powinno również nasuwać wątpliwości, że uchylenie takiej decyzji deklaratoryjnej, na podstawie której wydano tytuł wykonawczy, nie działa wstecz /jak to ma miejsce w przypadku stwierdzenie nieważności/ i nie unicestwia materialnego skutku /przerwanie biegu przedawnienia/ wywołanego dokonaną skutecznie czynnością egzekucyjną".
Nie wiadomo, na jakiej podstawie NSA przyjął, że jakaś czynność w postępowaniu egzekucyjnym może mieć wpływ na postępowanie dopiero określające co ma być egzekwowane. Co więcej, w oparciu o tę, wmyśloną przez siebie tezę, NSA stwierdził, znowu bez żadnego uzasadnienia, że skutki egzekucji (przerwało bieg przedawnienia czy nie) uzależnione są od... sposobu wyeliminowania decyzji, na podstawie której egzekucję prowadzono, z obrotu prawnego! I na taki kuriozalny wyrok - a w zasadzie wyrażony w nim pogląd bez uzasadnienia - powoływano się przez kolejne lata w innych wyrokach ponad 150 razy (!) jako na uzasadnienie takich samych wyroków!
W innym, nie mniej kuriozalnym wyroku (II FSK 1710/08), NSA, powołując się na zasady wykładni językowej przepisów prawa podatkowego, postawił tezę, że "bieg terminu przedawnienia zostaje przerwany wskutek zastosowania każdego środka egzekucyjnego, o którym podatnik został zawiadomiony, zarówno przed jak i po tej dacie". Tylko, że w swojej wykładni językowej dodał słowo "każdy" (zastosowany środek egzekucyjny), którego nie ma w ustawie! Nie ma! Dodanie do ustawowego tekstu jakiegoś słowa i przyjęcie, że należy rozumieć przepis tak, jakby słowo to w tym przepisie było, jest sprzeczne z zasadami wykładni językowej! O tym, że jak "każdy" środek egzekucyjny przerywa bieg przedawnienia, to facto, żadnego przedawnienia w ogóle nie ma, nie warto nawet wspominać.
No bo w końcu sam niezależny i niezawisły sąd tak uznał i zmienił linie orzeczniczą. Gdyby nie była kuriozalna to chyba nie byłoby powodów by ją zmieniać?
Dopiero w uchwale I FPS 8/13 NSA zauważył, że podobna regulacja do tej, która zawarta jest w ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji obowiązuje w procedurze cywilnej (art. 826 k.p.c.) I w doktrynie prawa cywilnego nie ulega wątpliwości, że skutkiem umorzenia postępowania egzekucyjnego jest uchylenie czynności egzekucyjnych i przywrócenie dłużnikowi pełnej swobody dysponowania majątkiem, do którego skierowana była egzekucja. Pozostają tylko w mocy prawa osób trzecich nabyte na skutek przeprowadzenia czynności egzekucyjnych.
Część składów orzekających uznała, że stanowisko zawarte w tej uchwale należy stosować nie tylko do sytuacji, w których wadą obarczone było prowadzone postępowanie egzekucyjne, ale także do sytuacji, gdy uchylono decyzję określającą zobowiązanie podatkowe, na podstawie której wydano tytuł wykonawczy, albowiem skutkiem uchylenia decyzji, na podstawie której wydano tytuł wykonawczy jest umorzenie postępowania egzekucyjnego, w konsekwencji czego winno nastąpić również uchylenie wszelkich skutków prawnych podjętych czynności egzekucyjnych, za wyjątkiem praw osób trzecich nabytych na skutek czynności egzekucyjnych.
Pojawiło się jednak, niezawiśle, stanowisko odmienne, według którego argumentacji przedstawionej w uchwale nie można rozciągać na sytuacje, w których umorzenie postępowania było wynikiem uchylenia decyzji, na podstawie której zastosowano środek egzekucyjny. Uchylenie takiej decyzji, nie działa wstecz (jak ma to miejsce w przypadku stwierdzenia nieważności) i nie unicestwia materialnego skutku (przerwania biegu przedawnienia) wywołanego dokonaną skutecznie czynnością egzekucyjną. Dopiero w uchwale z 2018 roku (I FPS 5/17) NSA stwierdził, że "uchylenie decyzji ostatecznej powoduje unicestwienie materialnoprawnego skutku zastosowania środka egzekucyjnego w postaci przerwania biegu terminu przedawnienia".
Ale poza przerwaniem biegu przedawnienia przy pomocy decyzji podatkowych, jest jeszcze jeden trik - zawieszanie biegu tego terminu przy pomocy zarzutów karnych skarbowych. "Gazeta Wyborcza" powołuje się na bardzo dobrą dla podatników "uchwałę Naczelnego Sądu Administracyjnego, która stanowi, że sądy administracyjne mogą badać, czy faktycznie w danej sprawie urząd skarbowy nie postępował instrumentalnie". Dokładnie chodzi o uchwałę I FPS 1/21. Na wniosek Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorców, który podjął inicjatywę Fundacji Prawa Podatnika, NSA stwierdził, że "ocena przesłanek zastosowania przez organy podatkowe przy wydawaniu decyzji podatkowej art. 70 § 6 pkt 1 w zw. z art. 70c Ordynacji podatkowej [czyli zasadności stawiania zarzutów karnych skarbowych] mieści się w granicach sprawy sądowej kontroli legalności tej decyzji".
To był rzeczywiście sukces spory, bo jeszcze 3 lata wcześniej, w uchwale I FPS 1/18 NSA rozstrzygał takie "istotne" zagadnienie prawne jak to, czy samo zawiadomienie podatnika o dacie zawieszenia biegu terminu przedawnienia, jest wystarczające do stwierdzenia, że nastąpiło takie zawieszenie. Deliberował więc o tym, co ma być treścią zawiadomienia. A w sprawie I FPS 3/18 zajmował się innym tak "istotnym" zagadnieniem prawnym jak to, komu trzeba owo zawiadomienie doręczyć. Uporczywie uchylał się wówczas NSA od rozstrzygnięcia podnoszonej przez Fundację Praw Podatnika, uczestniczącą w tych postępowaniach jako Amicus Curie, kwestii czy sądy administracyjne mają kontrolować nie tylko to, czy podatnik został poinformowany o stanie sprawy karnej skarbowej bardziej lub mniej szczegółowo i czy poinformowany został o tym jego pełnomocnik, czy także, a raczej przede wszystkim to, czy według stanu na dzień wszczęcia postępowania karnego skarbowego miało ono nie tylko podstawę formalną (o którą nietrudno) ale także materialną.
Rozumiem, że dziennikarze i eksperci tego nie wiedzą, bo nie mają dostępu do całych akt. Ja wiem, bo sam to stanowisko z Markiem Isańskim z Fundacji pisałem. Ale w końcu, po latach, NSA się ugiął. Kropla drąży skałę. Złośliwość nie pozwala mi jednak nie zauważyć, że to dopiero za rządów PiS krople, które sączyliśmy, skałę wydrążyły i NSA stał się mniej wyrozumiały dla łamania Konstytucji przez organy podatkowe. (Zresztą także w sprawie ofiar ulgi meldunkowej NSA powołał się w końcu bezpośrednio na Konstytucję - jak mu nakazuje Konstytucja w art. 8 - i to nawet nie na jej konkretny przepis, ale na ogólną zasadę proporcjonalności, czego wcześniej unikał jak ognia).
Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego
Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy
Śródtytuły pochodzą od redakcji