Raport: Marki własne kupuje 90 proc. Polaków. Jak przyjmą ich ograniczenie?

Pomysł ograniczenia marek własnych w sieciach handlowych raczej nie zostanie przyjęty pozytywnie przez konsumentów. Zdecydowana większość z nas, aż 90 proc., kupuje marki własne przynajmniej od czasu do czasu, a niemal połowa Polaków uważa, że są to produkty dobrej jakości w niższych cenach - wynika z badania przeprowadzonego przez firmę Inquiry, do którego dotarł portal dlahandlu.pl. Na rynku produktów marek własnych króluje Biedronka - aż 79 proc. polskich konsumentów kupuje w tej sieci produkty private labels.

Jak przypomina Inquiry, podczas Europejskiego Forum Rolniczego premier Mateusz Morawiecki zapowiedział ustawę ograniczającą sprzedaż marek własnych w sieciach handlowych. Ograniczenia miałyby dotyczyć produktów spożywczych, a celem takiego przedsięwzięcia jest wspieranie polskiego rolnictwa i lokalnych przetwórców. Pomysł ten wzbudził w branży spożywczej spore emocje, wskazywano też na liczne problemy związane z wprowadzeniem takich przepisów w życie.

- Argumenty natury prawnej i ekonomicznej oczywiście są ważne, ale liczy się też opinia publiczna. Firma Inquiry postanowiła zatem spytać konsumentów o ich zdanie na ten temat. Wyniki naszej ankiety jednoznacznie wskazują, ze pomysł nie spotka się z przychylnym przyjęciem ze strony polskich konsumentów. Polacy znają i polubili marki własne. Ponad połowa badanych deklaruje, że kupuje marki własne często, choć tylko niektóre produkty; co czwarty konsument robi to rzadko, a co ósmy specjalnie kupuje większość produktów spożywczych pod marką własną. Osoby, które w ogóle nie kupują marek własnych (bądź nie wiedzą), to mniej niż 10 proc. ogółu - mówi Agnieszka Górnicka, prezes Inquiry, w rozmowie z dlahandlu.pl.

Reklama

Wśród opinii o markach własnych przeważają wypowiedzi pozytywne; dominuje przekonanie, że są to produkty dobrej jakości w niższych cenach (46 proc. badanych zgadza się z tą opinią), a przy tym umożliwiają zróżnicowanie oferty sklepów (43 proc.). Na drugim biegunie znalazły się wypowiedzi mówiące o tym, że marki własne to produkty niskiej jakości (24 proc. odpowiedzi).

Pobierz darmowy: PIT 2018

Co oznaczałoby ograniczenie marek własnych w sieciach handlowych?

- Na razie trudno mówić o jakichś konkretnych konsekwencjach. Z wypowiedzi premiera Morawieckiego wynika, że zależy mu na większej obecności na półkach towarów z polskimi markami, produkowanych lokalnie w Polsce. Jeśli przepisy pójdą w tym kierunku i na przykład będą mówiły o konkretnych udziałach na półce produktów wyprodukowanych w kraju, to może się okazać, że stanie się tak jak w przypadku art. 17d. Ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji. Wprowadzono go już w 2002 r., ale do dziś pozostaje de facto martwy jako sprzeczny z przepisami UE - mówi Wojciech Chromik, menedżer w dziale Outsourcing, Grant Thornton Frąckowiak sp. z o.o. sp. k.

Ekspert zwraca uwagę, że droga legislacyjna od projektu do wprowadzenia przepisów jest dosyć długa a kadencja obecnego Sejmu kończy się w tym roku. Możliwe zatem, że będzie to stanowiło jakiś element kampanii wyborczej. Ponadto, jeśli przepisy naruszą interesy dużych graczy rynkowych, należy się spodziewać interwencji KE, jak pokazał przykład podatku od sieci handlowych.

- Poza tym sieci, mając pełną kontrolę nas własnymi markami, mogą zrobić znakomity pożytek z komunikowania klientom, że towary te zostały wyprodukowane przez lokalnych producentów i pochodzą z krajowego rynku. Spodziewam się zatem w najbliższym czasie ofensywy komunikacyjnej w tym kierunku - dodaje.

Przypomnijmy, marki własne stanowią główny filar rozwoju sieci sklepów Biedronka. Ich udział w sprzedaży sieci to 41 proc. Jeszcze w 2015 roku było to 47 proc. W takich kategoriach jak mięso i ryby, owoce i warzywa udział ten wynosi 100 proc.

Według niedawnej analizy Instytutu Badawczego ABR SESTA, ograniczenie ilości marek własnych w sieciach miałoby duże konsekwencje zarówno dla sieci, jak i konsumentów. Audyt sklepów dyskontowych wykazał spore różnice w cenach regularnych 10 popularnych produktów marek narodowych i własnych. Gdyby nagle zniknęły z rynku te drugie, to np. żel pod prysznic zdrożałby aż o 165 proc., czekolada - o 107 proc., a sok jabłkowy - o 68 proc. Najmniejsze wahania dotyczyłyby cukru - 10 proc., a także mleka - 16 proc. Oszacowano też, że ewentualne ograniczania mogłyby objąć aż 52 proc. żywności, 35 proc. art. kosmetycznych i 44 proc. towarów z obszaru chemii gospodarczej.

Najbardziej zagrożony ww. zmianami byłby Lidl, który oferuje najwięcej produktów FMCG marki własnej. Jednak niemałe problemy czekałyby również Biedronkę, Aldi i Netto. Niektórzy eksperci uważają, że w miejsce tzw. private labels pojawiłyby się droższe towary odpowiadające im jakością. Inny scenariusz zakłada, że dyskonty mogłyby zmniejszać opakowania artykułów, aby pozornie utrzymywać niskie ceny w sklepach.

Ankieta internetowa została zrealizowana przez agencję badawczą Inquiry na panelu YouGov w dniach 12-15 marca, na próbie ogólnopolskiej N=500.

PB

Więcej informacji w portalu dlahandlu.pl/

--------

Ardanowski: Nie grozi nam podwyżka cen żywności

W najbliższych miesiącach nie grozi Polsce wzrost cen żywności, choć nieznacznie zmiany będą - poinformował na konferencji prasowej minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.

- Żadnego armagedonu nie będzie - zapewnił szef resortu rolnictwa, odnosząc się do artykułu jednej z gazet, która napisała, że ceny niektórych artykułów spożywczych mogą wzrosnąć nawet o 165 proc. W ocenie gazety, w związku z zapowiedziami premiera Mateusza Morawieckiego o ograniczeniach produktów sprzedawanych pod markami własnymi sieci handlowych, mogłoby dojść do podwyżek cen 52 proc. artykułów spożywczych.

- Dawno się nie spotkałem się z tak nieprofesjonalnym i kłamliwym tekstem - powiedział Ardanowski.

Minister poinformował, że według danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, ceny pieczywa w czerwcu tego roku mogą być wyższe o 4-5 proc. w stosunku do cen sprzed roku; ceny produktów mlecznych będą zbliżone do zeszłorocznych; możliwy jest zaś "niewielki "wzrost cen cukru, które - jak wskazywał - są obecnie "bardzo niskie". W opinii Ardanowskiego potanieje masło, jaja i owoce. - W drugiej połowie roku mogą wzrosnąć ceny jabłek, gruszek i śliwek, ale mogą obniżyć się ceny warzyw - wyliczał minister.

- Generalnie można oszacować, że w czerwcu tego roku ceny detaliczne żywności i napojów bezalkoholowych będą o 3-4 proc. wyższe niż rok wcześniej. To nie jest żadna informacja, która powinna konsumentów w jakikolwiek sposób przerażać - ocenił szef resortu rolnictwa.

- Szukamy pomysłu, jak zapewnić z jednej strony polskim konsumentom dostęp do najwyższej jakości żywności, jaką jest żywność polska - nie fałszowanej, ale również jak zwiększyć pozycję negocjacyjną w łańcuchu tych dostawców, którzy są skazani na sieci handlowe - powiedział minister.

Jak mówił, konsument sam decyduje, co chce kupić, ale nie może być oszukiwany przez sieci, które mają pozycje "absolutnie dominującą" - mówił Ardanowski.

Poinformował, że w innych krajach unijnych są przepisy, które regulują relacje handlowe miedzy dostawcami a sklepem np. we Francji czy w Słowacji, Niemczech. M.in. nakazują one umieszczenie na opakowaniu nazwy producenta, tak by konsument był świadomy, skąd pochodzi produkt. Informacja musi być także wtedy, gdy żywność wyprodukowane została na zamówienie sieci.

Minister zapytany o pomysł, by w sklepach polskie produkty stanowiły 50 proc. sprzedawanej żywności, powiedział, że rząd "szuka pomysłów i wzorów z innych krajów europejskich, które pozwoliły by zwiększyć sprzedaż polskiej żywności sprzedawanej przez sieci w Polsce". Przytoczył przykład Rumunii, która uchwaliła stosowną ustawę, by ich produkty stanowiły 50 proc. sprzedaży, ale natychmiast KE zablokowała tą ustawę. Dodał, że narusza ona zasadę swobodnego przepływu towarów.

Ardanowski przyznał, że jest analizowana sytuacja marek własnych sklepów. - Prace trwają, jest powołany zespół złożony z przedstawicieli kilku resortów, szukamy rozwiązań - zaznaczył. Poinformował, że w polskim ustawodawstwie z 2002 r. jest przepis, by marki własne ograniczone były do 20 proc. sprzedaży. Ten przepis jest jednak martwy.

Obecny na konferencji prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów Marek Niechciał powiedział, że nie ma powodów, by Polacy płacili więcej za żywność. Z badań UOKiK wynika, że marki własne w Polsce stanowią ok. do 30 proc. sprzedaży. Poza tym - jak mówił - produkty te są na ogół inne niż markowe, więc nie można ich porównywać. Jego zdaniem, dane przytoczone przez gazetę nie odpowiadają polskim realiom.

(PAP)

Dowiedz się więcej na temat: handel | dyskonty
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »