"Babciowe" miało wspierać w powrocie do pracy. Tylko jeden z programów jej wymaga

"Ułatwiamy rodzicom powrót do pracy", głosiły materiały promocyjne nowego programu socjalnego "Aktywny rodzic". Blisko miesiąc po starcie "babciowego" najbardziej popularne okazuje się świadczenie 1500 zł na żłobek. W resorcie rodziny pytamy, dlaczego tylko jeden z trzech programów wymaga od rodziców aktywności zawodowej.

W ciągu pierwszych kilku tygodni działania programu "Aktywny rodzic" złożono już ponad 330 tys. wniosków na blisko 337 tys. dzieci, informuje nas Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej. Nowy program cieszy się dużym zainteresowaniem. 

Najwięcej wniosków o "Aktywnie w żłobku"

Program "Aktywny Rodzic" skupia w sobie trzy świadczenia dla rodziców dzieci do 3. roku życia. To zamiennik dotychczasowego RKO ("Aktywnie w domu"), nowa kwota dopłaty do żłobka ("Aktywnie w żłobku") oraz zupełnie nowe świadczenie dla rodziców dzieci, których opiekę nad pociechą powierzą przysłowiowej babci, a więc "Aktywni rodzice w pracy".

Reklama

Resort rodziny w przesłanym Interii Biznes najnowszym raporcie wylicza, że największym zainteresowaniem cieszy się program "Aktywnie w żłobku". To konkretnie:

  • 160 356 wniosków na 162 973 dzieci w programie "Aktywnie w żłobku";
  • 89 066 wniosków na 90 627 dzieci w programie "Aktywni rodzice w pracy",
  • 81 806 wniosków na 83 180 dzieci w programie "Aktywnie w domu".

Łącznie do 22 października złożono zatem 331 228 wniosków na 336 780 dzieci. Zdaniem resortu te liczby świadczą o dużym zainteresowaniu nowym programem.

"Babciowe" nie wymaga od rodziców pracy

"Aktywny rodzic" to tak naprawdę rządowy ustawa o wspieraniu rodziców w aktywności zawodowej oraz w wychowaniu dziecka. Także kampanie społeczne, które promują nowe świadczenia, nieustannie wspominają, że program ma wspierać pracujących rodziców:

- Jeżeli rodzice chcą powierzyć dziecko opiece babci, cioci, dziadkowi albo niani, dostaną na to 1500 zł wsparcia od państwa. Warunkiem jest aktywność zawodowa. Ale jeżeli wolą posłać dziecko do żłobka, dostaną wsparcie do kwoty 1500 zł. Jeśli zostają z dziećmi w domu, także będą mogli liczyć na wsparcie państwa, finansowanie w kwocie 500 zł - mówiła minister Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w czasie kwietniowej konferencji z premierem Donaldem Tuskiem.

To znaczy, że tylko pobieranie 1500 zł na wynagrodzenie babci, dziadka czy niani w ramach opieki nad dzieckiem w domu, wymaga od obojga rodziców podjęcia pracy zarobkowej. Resort wymaga wówczas osiągnięcia minimalnego próg aktywności zawodowej przez każdego z rodziców, zgodnie z którym każde z rodziców musi pracować co najmniej na pół etatu na najniższą krajową. 

Program miał być samofinansujący się

Zatem zarówno "Aktywnie w żłobku", jak i "Aktywnie w domu" przysługuje rodzicom niezależnie od ich aktywności zawodowej. Mowa tym samym o świadczeniu w kwocie 1500 lub 500 zł miesięcznie także dla osób, które nie pracują i nie odprowadzają składek. Przeczy to nieco założeniom, które słyszeliśmy już w kampanii wyborczej: 

- Zakładając, że mama, która wróci do pracy i zarobi na przykład płacę minimalną w wysokości ok. 3600 zł miesięcznie, to zapłaci składek ZUS, NFZ oraz podatek PIT łącznie ok. 18900 zł rocznie, a otrzyma z budżetu 18000 zł. Jest to zatem pogram samofinansujący się - wyliczał w kwietniu 2023 roku senator KO, Adam Szejnfeld. 

W ustawie zapisano tymczasem, że na program z budżetu państwa można przeznaczyć rocznie 250 mln zł. Zapytaliśmy w resorcie rodziny o przyczyny fiaska głównego założenia programu:

- Ministerstwo Pracy nie pomija żadnej grupy, stawiając sobie za cel sprawiedliwość społeczną w realizowanych zadaniach. Program "Aktywny rodzic" od samego początku był nakierunkowany na wolność wyboru rodziców i dobro dziecka. Kontynuacja aktywności zawodowej czy pozostanie z dzieckiem w domu - ta decyzja należy do rodzica, a rządzący powinni otoczyć wsparciem zarówno jedną, jak i drugą grupę.

Ministerstwo przypomina, że beneficjentami programy "Aktywny rodzic" mogą być wszyscy rodzice dzieci do trzech lat.

Nowy program wspiera samorządy, nie rodziców?

Wielu rodziców nie ukrywa swojego oburzenia kolejnymi doniesieniami o podwyżkach w miejskich żłobkach. Wyrzucają oni rządzącym, że program miał wspierać rodziców, a korzystać na nim bardziej samorządy. Resort rodziny zapewnia, że "babciowe" to tylko jeden z programów inwestycji w rodzinę, w którą samorządy muszą być zaangażowane

- Wprowadzenie i realizacja świadczeń nie może się powieść bez współpracy z samorządem, który musi dalej aktywnie wspierać rodziny i realizować własne programy (...) Dla Ministerstwa Pracy kluczowe jest to, że rodzice zapłacą za opiekę w żłobku czy w klubie dziecięcym mniej, niż przed wprowadzeniem programu - dodaje resort w przesłanej nam odpowiedzi.

To jednak nie do końca się sprawdza. Ustawicznie od kilku tygodni słyszymy o drakońskich podwyżkach w miejskich żłobkach. Coraz częściej okazuje się, że dla rodziców korzystniejsze były dotychczasowo funkcjonujące miejskie dopłaty w wysokości 300-400 zł, niż nowy rządowy program gwarantujący dopłaty w kwotach do 1500 zł. 

Agnieszka Maciuła-Ziomek

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: babciowe | MRPiPS | świadczenia socjalne | aktywność zawodowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »