Będzie atak na osiedla
To przede wszystkim supermarkety, które głównie w postaci sklepów dyskontowych wdzierają się na osiedla mieszkaniowe, odbierają klientów małym polskim sklepom. Ich agresywna polityka cenowa powoduje, że rodzimi kupcy przegrywają walkę o klienta - zauważa Kamil Kliszcz z Domu Inwestycyjnego BRE Banku.
Według wyliczeń Roland Berger do 2010 roku liczba supermarketów w Polsce wzrośnie o ponad 2 tys., do 6,5 tys. Gdy doliczymy do tego dyskonty, których liczba w ciągu dwóch lat ma się zwiększyć o ponad 500, do 2,3 tys., daje to 9 tys. placówek.
Liczba hipermarketów w tym czasie wzrośnie z ponad 300 do 370. Oznacza to, że ich liczba na 1 mln mieszkańców (obecnie 6) niewiele się zmieni. W Polsce większe ośrodki są już nasycone obiektami wielkopowierzchniowymi. Dlatego, jak zauważa Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, dynamika ich wzrostu z roku na rok słabnie. O ograniczenie rozwoju hipermarketów i supermarketów zabiega Federacja Organizacji Kupieckich (prowadzi ona prace nad kolejną ustawą mającą na celu zahamowanie powstawania dużych sklepów).
- Prawdziwym zagrożeniem są mniejsze sklepy, otwierane przez firmy o dużej skali działania, jak Carrefour, Tesco czy Jeronimo Martins - zauważa Krzysztof Badowski. W ten sposób zaczyna zacierać się linia między handlem nowoczesnym a tradycyjnym, który w Polsce wciąż stanowi około 55 proc. handlu spożywczego. Roman Dera z Naczelnej Rady Zrzeszeń Handlu i Usług spodziewa się, że w tym roku z rynku zniknie kolejnych 6 tys. polskich małych sklepów.
- Usieciowienie handlu tradycyjnego postępuje, co często prowadzi do mylnych wniosków, że niezależne sklepy polskie znikają - uważa Krzysztof Badowski. Do tego, jak zauważa Andrzej Faliński, w 90 proc. za integrację na tym rynku odpowiedzialne są krajowe firmy handlowe. Liczba małych sklepów pozostanie więc ta sama, zmieni się natomiast sposób ich prowadzenia.
- Można się też spodziewać spadku klientów w hipermarketach. Mieszkańcy wsi, w związku ze spadkiem cen produktów rolnych, będą robić zakupy w małych sklepach na terenie ich miejscowości, a nie w oddalonych hipermarketach - zauważa Kamil Kliszcz. Do tego małe sklepy coraz chętniej odwiedzają konsumenci w drodze do domu.
Jak przewiduje Instytut Rynku Wewnętrznego i Konsumpcji, docelowo na polskim rynku udział niezależnych sklepów sięgać będzie 10 proc. Do polskich firm należeć będzie 30-40 proc. handlu, a w rękach międzynarodowych sieci znajdzie się 50-60 proc. tego rynku.
Gazeta Prawna 21.11.2008 (228) - forsal.pl - str.A7
Patrycja Otto