Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Zapotrzebowanie na drewno rośnie w zasadzie w każdej dziedzinie - bez względu na to, czy traktujemy je jako surowiec dla wielu branż, czy też jako surowiec opałowy. W przypadku pierwszym bez wątpienia niedobory wywołała wojna na Ukrainie i sankcje wprowadzone na Rosję. W zasadzie eksport ze Wschodu został zahamowany.
- Z kierunku wschodniego sprowadzano co roku ok. 2 mln metrów sześciennych tzw. zrębów, które wykorzystywała energetyka oraz ok. 1 miliona metrów sześciennych drewna do produkcji. Obecnie podaż jest znacznie niższa niż popyt, co sprawia, że w niektórych regionach toczy się prawdziwa wojna o drewno - przyznał w Sejmie wiceminister klimatu i środowiska Edward Siarka.
Obawy producentów coraz większe
Branża drzewna uważa tymczasem, że w Polsce prowadzona jest rzekomo rabunkowa gospodarka drzewna, a polskie drewno jest eksportowane w większej skali, niż podają Lasy Państwowe.
Efektem takiej polityki jest podbijanie ceny drewna i jego deficyt na rynku. To z kolei powoduje wzrost cen materiałów budowlanych oraz cen drewna opałowego. Zdaniem przedstawicieli przemysłu, z Polski co roku wyjeżdża 4 mln metrów sześciennych drewna, podczas gdy Lasy Państwowe pozyskują około 40 mln metrów sześciennych. Co więcej, Związek Polskie Okna i Drzwi (POiD), Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego (PIGPD), Ogólnopolska Izba Gospodarcza Producentów Mebli (OIGPM), Polskie Stowarzyszenie Dekarzy (PSD) oraz Polski Komitet Narodowy EPAL wystosowały apel do rządu o ograniczenie eksportu drewna.
Rząd twierdzi jednak, że Lasy Państwowe nie eksportują drewna, nie promują oferty za granicami, nie poszukują klientów zagranicznych, ani nie posiadają w swojej organizacji struktur odpowiedzialnych za obsługę klientów zagranicznych i eksportu. Jako przyczynę wzrostu cen drewna w Polsce urzędnicy podają wzrost cen tego surowca na rynkach światowych, głównie w USA, gdzie dominuje budownictwo drewniane.
Chrustu z lasu na opał też nie wystarczy
Co jednak z drewnem na opał, czyli programem Chrust Plus, który ogłaszało jeszcze niedawno Ministerstwo Klimatu i Środowiska? Nieoficjalnie wiadomo, że tegoroczne limity na sprzedaż drewna dla osób indywidualnych są dość mocno ograniczone.
To z kolei znacząco podbija ceny drewna opałowego. Na razie mowa jest o chruście, zwanym też gałęziówką, czyli o drewnie niższych klas, którego cena bardzo mocno zależy od miejsca pozyskania.
Istnieją jeszcze nadleśnictwa, gdzie za metr sześcienny zapłacimy 40-50 zł, ale w innych lokalizacjach może to być dwukrotnie lub trzykrotnie więcej. Jeszcze w 2021 roku w zasadzie nie było zainteresowania tego rodzajem opału. Jednak obecne obawy o zaopatrzenie w gaz i węgiel sprawiły, że Polacy postanowili szukać każdej możliwej opcji na ogrzanie swych domów zimą.
Krzysztof Maciejewski
Zobacz również: