Co z kredytem, kiedy mieszkanie zostanie zniszczone? Wojenne doświadczenia Ukraińców wiele mówią
Czy Ukraińcy spłacają kredyty hipoteczne, gdy ich mieszkania zostały zniszczone w czasie wojny? Czy nasze prawo jest jakkolwiek gotowe na taką ewentualność? "Forbes" rozmawia z ekspertem, który tłumaczy, jak w takich przypadkach byliby chronieni kredytobiorcy w Polsce.
Pełnoskalowa wojna jest nadal bardzo mało realistycznym scenariuszem w Polsce, jednak w ostatnich miesiącach wiele mówi się o przygotowaniu na każdy scenariusz. Czas zatem zadać sobie pytanie: co ze spłatą kredytu, gdyby doszło do zniszczenia mieszkania w wyniku działań wojennych?
Oczywiście mowa tutaj o skrajnej sytuacji, jednak magazyn "Forbes" zadał to hipotetyczne pytanie ekspertowi z zakresu prawa bankowego. Dariusz Wółkiewicz mówi jasno:
- Niestety, zniszczenie domu czy mieszkania nie powoduje, że znika nam też kredyt. Jego zdaniem ewentualne zniszczenie domu nadal zobowiązuje do spłaty kredytu, bo nieruchomość jest tylko formą zabezpieczenia kredytu.
Jednak mówimy wówczas o dramatycznych sytuacjach, kiedy niejednokrotnie tracimy nie tylko dach nad głową, ale także bliskich, a sytuacja w państwie także nie jest typowa.
Ekspert "Forbes" dodaje także, że dalsza spłata kredytu może być tylko hipotetyczna, bo w czasie wojny zmienia się funkcjonowanie nie tylko państwa, ale także banków. "Dobrego przykładu dostarcza wojna w Ukrainie, gdyż tam, jeśli chodzi o kredyty, bank centralny zareagował w taki sposób, że banki komercyjne dostały przykaz, aby niespłacania kredytu nie traktować jako zaległości — czyli żeby nie prowadzić windykacji, ani nie wypowiadać niespłacanych kredytów — do 30 dni od zakończenia działań wojennych", czytamy w "Forbes".
Jednocześnie Wółkiewicz dodaje, że kredytobiorcy niewiele pomoże tłumaczenie, że bank nie ma czego mu zabrać, skoro mieszkanie zostało zniszczone. W teorii banki będą w inny sposób dążyć do spłacenia swoich wierzytelności. Kredytobiorca odpowiada bowiem za kredyt całym swoim majątkiem. Można sobie zatem wyobrazić sytuację, kiedy bank wypowiada umowę kredytową, bo kredytobiorca nie spłaca rat, a wtedy idzie do sądu i tam walczy o tytuł wykonawczy, np. zabierając kredytobiorcy samochód.
Spadek wartości mieszkania nie może być powodem do renegocjacji umowy, zatem gdy hipotetycznie nasze mieszkanie czy dom pozostanie nietknięte, ale cała okolica zostanie zniszczona, to spłata kredytu nadal będzie konieczna.
Gdyby w razie otwartej wojny w Polsce nie zostały wprowadzone dodatkowe przepisy - co trudno sobie wyobrazić - kredytobiorca mógłby zwrócić się do sądu o zmianę dotychczasowej umowy z bankiem. Argumentem byłyby tutaj "trudności niezależne ode mnie i przewidziane w momencie zawierania umowy", dodaje "Forbes". Ekspert cytowany przez magazyn uważa, że w takich przypadkach często banki obniżają marżę odsetkową, bo ostatecznie nie zależy im na pognębieniu kredytobiorcy, ale odzyskaniu należności.