Czym bank może cię zaskoczyć?
Kredyt studencki jest alternatywną formą finansowania studiów. Część osób bierze go, aby faktycznie przeznaczyć na studia. Są też i tacy, którzy wykorzystują tę możliwość, by zainwestować pieniądze, a za kilka lat mieć już za co kupić mieszkanie lub rozpocząć własny interes.
Część studentów wykorzystuje kredyt na wydatki związane ze studiami. W ten sposób mogą pokryć koszty mieszkania lub utrzymania w mieście, w którym studiują. Tak zrobiła Iwona (26 lat), studentka piątego roku. Pochodzi z małej miejscowości, z okolic Lublina. Kredyt zaciągnęła po to, aby móc studiować na Uniwersytecie Ekonomicznym. Chciała w ten sposób pomóc swojej rodzinie. Teraz jest na piątym roku.
- Przede wszystkim zależało mi na tym, aby odciążyć rodziców, których nie było stać na finansowanie moich studiów - mówi Iwona. To główny powód, dla którego zaciągnęłam kredyt. Dzięki temu, nie tylko utrzymywałam się sama na studiach, ale zapisałam się też na kurs językowy. Część pieniędzy pożyczyłam siostrze, która także studiuje - dodaje Iwona. - Ponadto odłożyłam niedużą kwotę. Zaletą kredytu było jego niskie oprocentowanie - podkreśla.
Gdzie szukać informacji?
- O kredycie dowiedziałam się od koleżanki, która wzięła go przede mną. Ona zrobiła to w innym celu, bo pieniądze zgromadzone przez kilka lat studiów wystarczyły na początkową wpłatę na własne mieszkanie. Niektórzy znajomi wykorzystali go tak jak ja. Informacji szukałam na stronach internetowych banków, choć jest ich tam mało. W gazetach studenckich z rozpoczęciem roku akademickiego zawsze można znaleźć coś o kredycie dla studenta. Szukałam też wiadomości na stronach internetowych, na których wypowiadały się osoby mające kredyt. W szczególności jednak skupiłam się na tym, by zapytać bezpośrednio w banku, u samego źródła. Niestety, nie zawsze udało mi się dowiedzieć tego, co by mnie interesowało - podkreśla.
"Głównie chodziło mi o możliwości poręczenia kredytu"
- Trafiłam do banku PKO BP, w którym pani na stanowisku kredytowym odesłała mnie do innego oddziału. Osoba w oddziale, do którego mnie skierowano wcale nie była bardziej kompetentna od tej poprzedniej. W rezultacie wzięłam kredyt w BGŻ. Był dla mnie najkorzystniejszy. zdecydowanie bardziej niż ten z PKO BP jaki i Pekao SA, w którym usłyszałam, że poręczycielami musiały być dwie osoby, a ja nie miałam takiej możliwości.
Dlaczego BGŻ?
- Najistotniejsze były dla mnie możliwości poręczenia kredytu. O zabezpieczenie spłaty poprosiłam wujka. Zgodził się. Nie mógł jednak być jedynym poręczycielem. Wybrałam BGŻ, ponieważ mogłam tam mieć poręczenie z BGK w wysokości aż 80 proc. wartości kredytu. Zarobki wujka pozwoliły na udzielenie poręczenia w wysokości 20 proc. kredytu, co złożyło się na resztę. Dużym plusem, który nawet dziś sobie cenię, było to, że umowę podpisywałam w Krakowie, a mój poręczyciel złożył swój podpis w Lublinie. Oczywiście wcześniej do banku zostały dostarczone odpowiednie dokumenty związane z poręczeniem. Poza tym w oddziale w Krakowie udzielili mi wielu niezbędnych informacji. Kontaktu z bankiem potrzebowałam już po podpisaniu umowy w związku z urlopem dziekańskim, jaki brałam po czwartym roku studiów.
Jakie dokumenty były wymagane?
- Formalności były proste. Do banku dostarczyłam zaświadczenie z uczelni o posiadaniu statusu studenta, z urzędu skarbowego zaświadczenie o dochodach za miniony rok - moje, siostry oraz rodziców.
Oczekiwanie
- Najgorszy był czas, który minął od momentu złożenia dokumentów w banku do podpisania umowy kredytowej. Trwało to kilka miesięcy - dokumenty złożyłam przed 15 listopada, natomiast umowę podpisałam w lutym następnego roku. Dopiero po parafowaniu umowy dostałam pieniądze. Co prawda wyrównano mi raty kredytu od października, lecz nie zmieni to faktu, że na pieniądze czekałam z niecierpliwością. Chciałam je przeznaczyć na studia i dlatego były mi potrzebne na "już". Kredyt wzięłam na drugim roku studiów, formalności zostały rozpoczęte w listopadzie 2004 r., a umowę podpisałam w lutym 2005 r.
Co robić w awaryjnej sytuacji?
Niekiedy studenci zapominają o dostarczeniu do banku zaświadczenia o zaliczeniu kolejnego semestru - może się to zdarzyć każdemu, czasem w wyniku roztargnienia podczas sesji lub gdy nie uda się zaliczyć wszystkich egzaminów w odpowiednim terminie. Dla banku oznacza to niewywiązanie się z umowy - nie wpływa wtedy rata, wysyłane jest także wezwanie do rozpoczęcia spłaty kredytu w ustalonych przez bank ratach. O tej sytuacji student szybko się dowie, jeśli sprawdzi stan swojego rachunku bankowego.
- Raz zdarzyło mi się nie dostarczyć na czas zaświadczenia. Rezultat był oczywisty - na moje konto nie wpłynęła rata kredytu. Po prostu "wbiłam zęby w ścianę", a potem dostarczyłam zaświadczenie do banku i czekałam na kolejne pieniądze. Nigdy później nie powtórzyła się taka sytuacja. Wydarzyła się za to nieco inna - po czwartym roku studiów zdecydowałam się wziąć urlop dziekański. Chciałam wcześniej zorientować się, jakie dokumenty muszę dostarczyć do banku, żeby potem nie mieć problemów. Po rozmowie z przedstawicielem banku dostarczyłam zaświadczenie z uczelni o urlopie dziekańskim i spokojnie wyjechałam za granicę. Wróciłam w kwietniu następnego roku i zauważyłam, że pieniądze z kredytu wciąż wpływają, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Bank wiedział o "dziekance", a zaświadczenie leżało wśród dokumentów. Okazało się, że stało się tak z mojej winy. W wyniku niedopatrzenia nie podpisałam aneksu do umowy, pomimo że bank miał zaświadczenie i dlatego pieniądze nadal wpływały. Po podpisaniu aneksu kwota z mojego konta została cofnięta. Gdy wróciłam po roku na studia - zgodnie z podpisaną umową - dostarczyłam zaświadczenie z uczelni i wszystko do końca wpływania rat kredytu przebiegało już w pełni prawidłowo.
Spłata
Spłatę rozpoczyna się po dwóch latach od ukończenia studiów. Oznacza to, że od momentu skończenia nauki mamy dwa lata bez spłacania rat. Po tym czasie zaczynamy od spłaty raty w wysokości 274 zł miesięcznie.
- Teraz jestem w zasadzie po studiach i jeszcze się nie obroniłam. Mam jeszcze trochę czasu na obronę, ale nie wiem, czy uda mi się to w terminie. Wiem, że jeśli nie dostarczę zaświadczenia o ukończeniu studiów do końca października, będę musiała spłacać kredyt wcześniej niż przypuszczałam, czyli już w tym roku. Jeśli będzie można opóźnić spłatę dostarczając dodatkowe dokumenty do banku, na pewno skorzystam z tej możliwości.
Dla studentów - przyszłych kredytobiorców
- W czasie ubiegania się o kredyt przeszkadzało mi długie oczekiwanie na pieniądze w chwili, gdy były mi potrzebne. Niskie oprocentowanie jest plusem - nie ma tańszego kredytu. Z tego źródła sfinansowałam studia, dodatkowy kurs językowy, wyjazd za granicę w czasie urlopu dziekańskiego. Na pewno się przydał. W innym razie nie mogłabym pozwolić sobie na studia w Krakowie. Udało mi się teraz znaleźć pracę, o spłacie jeszcze nie myślę. Będzie to dopiero za dwa lata.
Diana Szyper
Czytaj również:
Spiesz się po kredyt na studia!
Kredyt studencki - tani zastrzyk gotówki
Student pożyczy, gdy dobrze policzy