Europejczycy chcą jeść zdrową żywność. Główną barierą są ceny
Większość mieszkańców Unii chciałaby kupować zdrową i produkowaną w zrównoważony dla środowiska sposób żywność, ale przy obecnych cenach nie może sobie na nią pozwolić - wynika z najnowszego raportu WWF w Brukseli.
Rosnące ceny żywności są obecnie największym zmartwieniem mieszkańców Unii Europejskiej. Z opublikowanego właśnie raportu organizacji WWF w Brukseli wynika, że koszty jedzenia spędzają sen z powiek 64 proc. Europejczyków, zaraz po nich rosnące koszty mieszkaniowe (48 proc.), zmiany klimatyczne (48 proc.) i ceny energii (41 proc.).
Obawy ekonomiczne są dzisiaj silniejsze niż strach przed wojną czy koronawirusem. Nic dziwnego, skoro - jak zauważają eksperci - szczególnie w ciągu ostatniego roku rosnące ceny żywności uszczupliły budżet wielu rodzin, utrudniając obywatelom dostęp do dobrych produktów. Unijne statystyki pokazują, że dzisiaj aż 38 mln mieszkańców UE mierzy się w różnym stopniu z brakiem poczucia bezpieczeństwa żywnościowego, a co dziewiąty nie może pozwolić sobie na odpowiedni posiłek. Co gorsza, trend ten w ostatnich latach rośnie.
Z badania WWF przeprowadzonego w 12 krajach, w tym Polsce i Niemczech, wynika, że większość Europejczyków chciałaby się odżywiać zdrowo, ale ich na to nie stać.
Ponad połowa badanych przyznaje, że wysoka cena jest barierą, która powstrzymuje ich przed zakupem zdrowej i wyprodukowanej w przyjazny dla środowiska sposób żywności. - Ludzie doskonale zdają sobie sprawę z różnic cenowych pomiędzy zdrową, a przetworzoną żywnością. Wiele rodzin wybiera ultra przetworzone produkty, które zostały wyprodukowane w sposób niezrównoważony, ponieważ są one tańsze niż kilogram świeżych warzyw lub owoców - mówi DW Giulia Riedo z brukselskiego WWF, ekspertka ds. rolnictwa i zrównoważonej żywności.
A różnice cenowe są spore. W samej Brukseli cena ekologicznego ogórka to 1,15 euro, koszt ogórka zwykłego 0,39 euro. Opakowanie jajek z wolnego wybiegu kosztuje około 4,5 euro, z chowu klatkowego nawet połowę mniej. Cena półkilogramowego opakowania zielonej fasolki z bio uprawy to 6,65 euro, cena puszki wysoko przetworzonych parówek zalewie 1,55 euro. - Nic dziwnego, że ludzie kupują żywność przetworzoną - oceniają eksperci.
Jak pokazuje raport, ponad trzy czwarte badanych uważa, że ceny zdrowej żywności powinny być takie same lub niższe w porównaniu do cen przetworzonych produktów, bo tylko to będzie w stanie zmotywować konsumentów do jej zakupu. Myśli tak m.in. 70 proc. Niemców i 78 proc. Polaków.
Większość badanych uważa, że zwłaszcza duzi producenci powinni zadbać o lepszą jakość dostarczanej przez siebie żywności i bardziej zrównoważony sposób jej pozyskiwania, mowa tu głównie o redukcji emisji gazów cieplarnianych do atmosfery, wyeliminowaniu cierpienia zwierząt przy produkcji żywności i pozyskiwaniu produktów od etycznych dostawców. Ponad połowa pytanych uważa też, że producenci nie powinni reklamować i promować niezdrowej i przetworzonej żywności.
Jeśli chodzi o ceny, to trzech na czterech Europejczyków uważa, że to UE i władze krajowe powinny zadbać o dostępność i niższe ceny zdrowej żywności. Jak? Zdaniem ekspertów pierwszym krokiem mogłoby być zorganizowanie przetargów na zdrową żywność do stołówek w instytucjach publicznych, jak szkoły, przedszkola, szpitale czy urzędy. Rozwiązanie to popiera też opinia publiczna: zdaniem większości ankietowanych przynajmniej połowa produktów oferowanych do spożycia w stołówkach publicznych powinna pochodzić ze zrównoważonej hodowli lub uprawy, a jadłodajnie powinny mieć w ofercie przynajmniej jeden posiłek oparty na produktach roślinnych.
Co ciekawe, połowa badanych zgodziłaby się nawet na podwyżkę cen przetworzonej żywności, jeśli miałoby to oznaczać, że ceny zdrowej żywności byłyby niższe. - Innym dobrym sposobem byłoby przyjęcie przez UE nowych przepisów sprzyjających zrównoważonej produkcji np. przez pomoc i nagradzanie rolników, którzy wytwarzają żywność w sposób przyjazny dla środowiska - mówi DW Giulia Riedo.
Unijne organizacje już dawno zresztą zaapelowały do Komisji Europejskiej o przedstawienie nowych przepisów dotyczących dobrej żywności. - Opowiadamy się za unijnym prawem dotyczącym zrównoważonych systemów żywnościowych. Prawo to mogłoby m.in. określać minimalne kryteria dla sposobu reklamowania, pozyskiwania i przygotowywania żywności przez detalistów i przetwórców. Ustawa mogłaby również zobowiązać państwa członkowskie, aby umożliwiły lepszą dostępność zrównoważonej i zdrowej żywności. Te mogłyby np. wprowadzić niskie opodatkowanie zdrowych produktów i wdrażać programy pomocy społecznej, aby pomóc gospodarstwom domowym o niskich dochodach w dostępie do zrównoważonej i zdrowej żywności - wymienia Riedo.
Problemem jest to, że z powodów politycznych niektóre rządy odchodzą od promowania zdrowej żywności. W Polsce na początku roku wybuchła tzw. afera robakowa. Stało się to po tym, jak Komisja Europejska w styczniu zatwierdziła dopuszczenie na rynek jako nowej żywności dwóch owadów - larwy chrząszcza i świerszcza. Prawicowe media szybko podchwyciły temat strasząc wyborców tym, że Unia nakaże jeść im robaki, a politycy koalicji rządzącej publicznie promowali jedzenie mięsa jako wyraz niezgody na politykę UE.
Paradoksalnie, co pokazują unijne badania opinii publicznej, już co drugi Europejczyk jest za tym, żeby ograniczyć w diecie produkty pochodzenia zwierzęcego, zwłaszcza mięso. Komisja Europejska powinna przedstawić nowe regulacje dotyczące żywności we wrześniu tego roku. Unijne organizacje pozarządowe w obawie, że z powodów nacisków politycznych pakiet mógłby zostać odsunięty w czasie jeszcze w lutym br., wezwały w liście otwartym Komisję Europejską do jak najszybszego przedstawienia unijnych przepisów o zrównoważonej żywności. Pod apelem do KE podpisało się 286 organizacji. Szacuje się, że co roku niezdrowa żywność doprowadza w UE do 2,7 mln przedwczesnych zgonów.
Jowita Kiwnik Pargana/Deutsche Welle
***