Ile zapłacimy za prąd i gaz po 1 lipca? "Jest kilka pomysłów"
Planowane odmrożenie cen prądu w II połowie roku budzi niepokój i wzmaga spekulacje dotyczące skali ewentualnego wzrostu rachunków. Szef Urzędu Regulacji Energetyki Rafał Gawin poinformował na antenie Tok FM, że pomysłów na ceny energii jest kilka. Zdaniem Gawina, ich realizacja w żadnym przypadku nie powinna doprowadzić do drastycznych wzrostów rachunków płaconych przez polskie rodziny.
Przypomnijmy: pod koniec ubiegłego roku (2023) uchwalono ustawę utrzymującą zamrożenie cen energii do końca czerwca 2024 r. Utrzymano m.in. maksymalne ceny prądu dla gospodarstw domowych oraz małych i średnich firm. Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała, że intencją rządu jest, aby ceny energii dla gospodarstw domowych nie wzrosły po 30 czerwca więcej niż o 30 zł miesięcznie.
- Jest kilka pomysłów na ceny energii po 1 lipca, a URE preferuje nową taryfę zatwierdzoną na co najmniej 12 miesięcy - poinformował we wtorek w radiu Tok FM prezes URE Rafał Gawin.
- Jest kilka pomysłów i ich realizacja nie będzie specjalnie odczuwalna dla większości społeczeństwa - powiedział prezes URE.
- Te pomysły są już komunikowane przez rząd. Nie ma potrzeby czy powodów, aby budować narrację o tym, że te ceny czy rachunki nam wzrosną w jakiś drastyczny sposób, gwałtownie - powiedział Gawin w rozmowie z Tok FM
Wyjaśnił, że URE preferuje zatwierdzenie nowej taryfy od 1 lipca na okres co najmniej 12 miesięcy. - Będzie zatwierdzona z obecnymi kosztami, co spowoduje, że z taryfami będziemy dużo bliżej do taryf zamrożonych - powiedział.
Dodał, że chodzi nie tylko o energię elektryczną, ale i taryfy gazowe.
Rafał Gawin poinformował, że proces taryfowania powinien rozpocząć się w maju. Uspokoił też, że na rynkach energii sytuacja się ustabilizowała, co będzie miało wpływ na cenniki.
- Sytuacja rynkowa jest bardzo dobra. Magazyny gazu są wypełnione w ponad 50 proc. Koszty wytwarzania energii elektrycznej spadają. Ceny uprawnień EUA są również niskie - powiedział Rafał Gawin w Tok FM.
Kilka dni temu "Rzeczpospolita" poinformowała (na podstawie nieoficjalnych informacji) o spotkaniu minister przemysłu Marzeny Czarneckiej, ministra aktywów państwowych Borysa Budki, minister klimatu Pauliny Hennig-Kloski oraz prezesa URE Rafała Gawina. Miano rozmawiać m.in. o korekcie taryf na energię elektryczną, które zostały przyznane na 2024 r. Mogłyby one zostać istotnie obniżone ze względu właśnie na sytuację rynkową.
Wzrost rachunków za prąd w II połowie roku wydaje się nieunikniony, istotna jest jednak jego skala. Ceny prądu, gazu i ciepła to temat "polityczny", nie powinny więc dziwić długotrwałe przymiarki do odmrożenia obecnych cenników.
Przysłowiowej oliwy do ognia dolała niedawna wypowiedź posłanki Lewicy Anny Marii Żukowskiej, która zasugerowała, że uwalnianie cen energii w lipcu jest lepsze niż w grudniu, czyli w okresie grzewczym. - Zanim się Polki i Polacy zorientują, o ile tak naprawdę urosło, to minie pół roku - stwierdziła.
Warto przypomnieć, że w najnowszej inflacyjnej projekcji Narodowy Bank Polski przewiduje nawet 20-proc. wzrost cen energii w inflacyjnym "koszyku". To na pewno wpłynęłoby na poziom inflacji w ogóle.
Niedawna prognoza analityków ING mówi o wzroście inflacji od 0,7 do nawet 2,5 punktu procentowego, w zależności od skali wzrostu cen energii (od ograniczonego odmrażania do całkowitego uwolnienia).
***