"Interwencja": Firma windykacyjna dzwoni co dwa dni. A długu nie ma
Pani Jadwiga z Radomia nie otrzymała żadnego pisma ani wezwania do zapłaty. Po czterech latach od opuszczenia poprzedniego mieszkania zaczęli do niej wydzwaniać pracownicy firmy windykacyjnej, twierdząc, że jej mama miała dług i to pani Jadwiga musi go spłacić. Materiał "Interwencji" Polsat News.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
- Dostałam telefon z windykacji, pani tłumaczyła, że mama ma dług do spłacenia 675 zł. Powiedziałam, że mama nie żyje, to odparła, że dziedziczę jej dług jak i wszystko inne. Zaczęłam myśleć, co to jest za dług. Doszłam do wniosku, że mama nie mogła nic innego mieć, jak tylko z Orange Energia, z umowy o prąd - opowiada Jadwiga Stawczyk.
- Panowie powiedzieli, że prąd będzie tańszy i podpisała. Jak my przyszłyśmy do domu, to nam powiedziała, że podpisała takie coś. Rachunki były płacone i prąd był, wszystko było w porządku - wspomina Teresa Stawczyk, bratowa pani Jadwigi.
Ostatni lokatorzy wyprowadzili się z budynku, gdzie poprzednio mieszkała pani Jadwiga i jej mama, w 2017 roku. Kobiety rozliczyły zużycie prądu i odłączenie licznika z dostawcą energii. Budynek został wyłączony z użytkowania, więc nie było możliwości, by kontynuować dostarczanie prądu.
- Elegancko ich poprosiłam wówczas, by się pochylili nad moją prośbą, bo w tym momencie nie możemy płacić za coś, czego nie będzie. Napisałam wówczas, że budynek jest do likwidacji i nas wysiedlają, nie z naszej winy. Pismo dostałam od nich, jak już zdjęli licznik, wraz z końcowym rachunkiem. Odpisali, że przychylają się do tej prośby z racji, że jest taka sytuacja - mówi pani Jadwiga.
Mama pani Jadwigi zmarła w 2018 roku. To ona była klientką firmy dostarczającej prąd. Kobieta nie miała majątku, więc pani Jadwiga nic nie dziedziczyła. Tym bardziej zdziwiła się, gdy windykatorzy przekonywali ją, że odziedziczyła dług.
laf/jo/Polsat News