Jak 10-proc. wkład własny wpłynie na dostępność kredytów hipotecznych?

Ponad 35 tys. zł w Warszawie i 22 tys. zł w Łodzi - takich kwot potrzeba, by spełnić wymóg 10-proc. wkładu własnego, przy kupnie na kredyt 50-metrowego mieszkania w średniej cenie. Statystyczny Polak, by uzbierać taki wkład własny, musi odłożyć 10 swoich pełnych pensji. A to przecież nie koniec wydatków - dochodzą dodatkowe koszty związane z kredytem oraz - przy mieszkaniu z rynku pierwotnego - konieczność wykończenia nieruchomości.

Średnio, w największych miastach, zakładając, że rozglądamy się za 50-metrowym mieszkaniem, będziemy potrzebowali około 30 tys. zł na 10 proc. wkładu. Najmniej potrzeba w "drugorzędnych" (jeśli chodzi o rynek mieszkaniowy) miastach wojewódzkich. Najwyższe ceny mieszkań są w Warszawie, Wrocławiu, Trójmieście, Poznaniu, Krakowie.

W stolicach pozostałych regionów jest dużo taniej. Przykładowo - w Łodzi nowe mieszkania kosztują około 4500 zł za metr, a używane 3800 zł, tak więc statystyczny kupujący, by starać się o kredyt na 50 metrów "własnego M" będzie potrzebował około 22 tys. zł na rynku pierwotnym i 19 tys. zł na wtórnym.

Reklama

W stolicy wymagana wysokość wkładu jest aż o 84 proc. wyższa. Według danych NBP za IV kwartał 2014 r. średnie warszawskie ceny transakcyjne na rynku pierwotnym wynosiły 7300 zł, a na wtórnym 7000 zł. By starać się o kredyt na 50 metrów kwadratowych mieszkania, trzeba przeznaczyć na 10-proc. wkład - odpowiednio 36 500 zł (rynek pierwotny) i 35 000 (rynek wtórny).

Poza stolicą najgłębiej sięgnie do kieszeni kupujący w Krakowie. Średnie ceny transakcyjne w stolicy Małopolski wynoszą 6100 zł (mieszkania nowe) i 5800 zł (mieszkania używane), co oznacza, że 10 proc. wartości dla 50-metrowej nieruchomości daje odpowiednio 30 500 zł i 29 000 zł. W Gdańsku (5800 zł - rynek pierwotny, 5000 zł - rynek wtórny) będzie to 29 000 zł i 25 000 zł. We Wrocławiu ze średnimi cenami wynoszącymi 5800 zł (rynek pierwotny) i 5200 zł (rynek wtórny) wkład własny dla tego samego mieszkania ukształtuje się na poziomie 29 000 zł i 26 000 zł.

Jak długo musielibyśmy oszczędzać, by uzbierać na wkład? Przeciętnie zarabiający Polak, czyli z wynagrodzeniem na poziomie około 2800 zł netto (dane z lutego 2015) musiałby odłożyć około 10 swoich pensji, by móc starać się o kredyt na przeciętne 50-metrowe mieszkanie.

Oczywiście część klientów ma oszczędności, ale niestety dane płynące ze strony banków w tym zakresie nie brzmią optymistycznie. Odkładamy mało. Przeciętna wysokość środków zgromadzonych na koncie statystycznego Polaka to zaledwie 14 tys. zł, czyli 3 tys. euro. Ponad 100 proc. więcej oszczędności od nas mają Czesi, a średnie oszczędności Niemców wynoszą ponad 20 tys. euro.

Z badania ING z listopada 2014 wynika na przykład, że oszczędza zaledwie połowa z nas. Kapitał, jakim dysponujemy, jest na poziomie 15-16 proc. tego, co posiadają Niemcy czy Włosi.

- Pod względem aktywów finansowych na głowę pozostajemy na szarym końcu Unii Europejskiej. Tak liczone oszczędności Polaków to jedynie 15-16 proc. tego, co posiadają Niemcy czy Włosi, wciąż daleko nam nawet do Grecji (nasze oszczędności to około 35 proc. tego, co posiadają Grecy). Biedniejsi od nas są tylko Rumunii, Bułgarzy, Łotysze i Słowacy - przyznaje Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.

Czy więc 10 proc. wymaganego od stycznia wkładu własnego zachwieje rynkiem kredytowym i mieszkaniowym? Są takie obawy. Część analityków wróży większe zainteresowanie programem MdM, który dopłaca do wkładu własnego. Tak istotnie może się stać, ale należy pamiętać, że obecnie 10 proc. dopłaty z MdM nie wystarcza już, by pokryć 10 proc. wkładu. Taka jest sytuacja singli i bezdzietnych małżeństw, a to właśnie obie te grupy stanowią największą liczbę klientów korzystających z państwowego wsparcia. Po drugie, uczestnik MdM, który w zeszłym roku brał kredyt, mógł liczyć na to, że z dopłaty uda się pokryć wymagany wkład (wtedy jeszcze 5 proc.), a oszczędności, które posiada przeznaczy na wykończenie nieruchomości. Obecnie już tak słodko nie będzie.

30 tys. zł mimo wszystko jest w zasięgu przeciętnego Polaka, ale przecież problem ze wkładem będzie się nasilał. W 2017 minimalna wysokość wkłady własnego wyniesie 20 proc., co przy obecnych cenach, dla zakupu przeciętnego 50-metrowego mieszkania w dużym mieście oznaczałoby konieczność wyłożenia około 60 tys. zł. Taka kwota może stanowić już istotną barierę w dostępie do kredytów.

Iwona Hryncewicz

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT

WGN Nieruchomości
Dowiedz się więcej na temat: wkład własny | kredyt hipoteczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »