Kolejny senior oszukany metodą "na policjanta"
Ponad 40 tys. zł stracił 80-letni mieszkaniec Białegostoku, który uwierzył fałszywemu policjantowi, że jego oszczędności są zagrożone i przekazał mu pieniądze - podała w czwartek podlaska policja. Policja apeluje po raz kolejny do seniorów o zachowanie ostrożności.
Jak relacjonuje policja, do seniora w środę zadzwonił mężczyzna podający się za policjanta informując, że jego oszczędności są zagrożone, ma go okraść grupa przestępcza. Poinformował seniora, że przyjdzie do niego inny policjant, który zabierze pieniądze w bezpieczne miejsce. Oszust zapewnił, że całą akcję nadzoruje prokurator.
"80-latek uwierzył, że w ten sposób uchroni swoje oszczędności przed przestępcami. Niestety cała ta opowieść okazała się legendą, a stróże prawa byli fałszywi" - podała w komunikacie prokuratura.
To nie jedyne oszustwo metodą na policjanta w ostatnim czasie w Białymstoku. Pod koniec marca policja informowała o tym, że ok. 900 tys. zł straciło starsze małżeństwo białostoczan, część pieniędzy małżonkowie w wieku 80 i 90 lat przekazali oszustom w gotówce, część wpłacili na wskazane przez nich konto. 50 tys. zł stracił też w ostatnim czasie 79-letni białostoczanin, w jego sprawie zatrzymano jednego z oszustów podejrzanego o odbiór gotówki od seniora.
Policja po raz kolejny apeluje, by po takich telefonach nie podejmować pochopnych działań, szukać kontaktu z rodziną, by zweryfikować informacje i osobom dzwoniącym nie mówić o swoich oszczędnościach.
Funkcjonariusze zapewniają, że przy zwalczaniu przestępczości nigdy nie proszą o przekazanie pieniędzy i nigdy nie dzwonią z takim żądaniem, nie informują też telefonicznie o swoich akcjach. "Jeżeli odebrałeś taki telefon, bądź pewien, że dzwoni oszust. Nigdy w takich sytuacjach nie przekazuj pieniędzy, nie podpisuj dokumentów, nie zakładaj kont w banku, nie zaciągaj żadnych pożyczek czy kredytów i nie przekazuj nikomu swoich danych osobowych, pinów, czy loginów i haseł" - apelują policjanci i proszą seniorów, by odkładali słuchawkę i rozłączali się, a po takiej rozmowie natychmiast dzwonili na numer alarmowy 112.
***