Kosztowne przewalutowanie kredytów we frankach?
MF ocenia, że strata sektora bankowego z tytułu przewalutowania kredytów udzielonych we frankach szwajcarskich wyniosłaby 44,4 mld zł.
Część polityków postuluje takie właśnie posunięcie. PSL w czwartek zaapelowało do banków o renegocjowanie z klientami takich kredytów. Według PSL banki powinny na nowo uregulować umowy kredytowe na lepszych dla klientów warunkach.
"Na podstawie analiz przeprowadzonych przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego można stwierdzić, że gdyby operacja przewalutowania kredytów w CHF na PLN odbyła się 30 czerwca 2013 r., to łączna strata sektora bankowego z tytułu przewalutowania wyniosłaby 44,4 mld zł (wynik netto sektora bankowego zamknąłby się stratą w wysokości 36,2 mld zł wobec zysku 8,2 mld zł przed przewalutowaniem), przy czym poszczególne banki poniosłyby straty w wysokości od 0,1 mld zł do blisko 7 mld zł.
Bardzo wysokie straty spowodowałyby zmniejszenie funduszy własnych sektora bankowego (z 135,9 mld zł do 93,6 mld zł, tj. o 42,3 mld zł, tj. o 31,1 proc.), przy czym w 3 bankach skala strat byłaby tak wysoka, że utraciłyby one całość funduszy i stały się niewypłacalne" - napisał resort finansów w odpowiedzi na interpelację poselską w sprawie kredytów w CHF.
MF napisał, że należałoby liczyć się również z tym, że operacja przewalutowania najprawdopodobniej doprowadziłaby do istotnego osłabienia złotego, w związku z czym straty banków byłyby wyższe, zwiększyłaby się też liczba banków, które nie spełniałyby wymagań prawa bankowego lub też stałyby się niewypłacalne.
"Realizacja przedstawionego scenariusza oznaczałaby destabilizację systemu bankowego, w tym zagrożenie depozytów zgromadzonych w bankach, jak też zagrożenie dla stabilności całego systemu finansowego i całej gospodarki.
W celu niedopuszczenia do kryzysu niezbędne byłoby dokapitalizowanie banków, przy czym w celu spełnienia wymagań prawa bankowego określającego minimalny poziom współczynnika wypłacalności na 8 proc. banki musiałyby zostać dokapitalizowane na kwotę 12,7 mld zł, a w celu spełnienia zaleceń KNF określających pożądany poziom współczynnika wypłacalności na minimum 12 proc. banki musiałyby zostać dokapitalizowane na kwotę 24,2 mld zł.
W przypadku niektórych banków samodzielne spełnienie wymagań prawa bankowego oraz zaleceń nadzorczych byłoby trudne lub niemożliwe do osiągnięcia.Oznaczałoby to konieczność zaangażowania środków Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, środków publicznych, przejęcia banku przez inny podmiot albo konieczność likwidacji banku" - napisano.
PSL pisze pisma m.in. do Komisji Nadzoru Finansowego i UOKiK, by zajęły się sprawą osób mających kredyty we frankach szwajcarskich, które - przez wzrost kursu franka - są w trudnej sytuacji. Ludowcy apelują do banków o renegocjowanie z klientami takich kredytów.
Szef klubu PSL Jan Bury podkreślił na czwartkowej konferencji w Sejmie, że PSL skieruje w najbliższych dniach pisma do Komisji Nadzoru Finansowego i Generalnego Inspektora Informacji Finansowej. "Skierujemy także pisma do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o rzetelne przeanalizowanie, zbadanie i zajęcie się sprawą ponownie" - zaznaczył.
Według PSL - jak wyjaśnił - banki powinny na nowo uregulować umowy kredytowe na lepszych dla klientów warunkach. "Zdajemy sobie sprawę, że to będzie kosztować, ale nie może być tak, że to będzie kosztować tylko jedną stronę" - przekonywał.
Szef klubu ludowców tłumaczył, że apel nie jest "skierowany przeciwko bankom, ale na rzecz klientów", którzy często nie mieli informacji o konsekwencjach, jakie może rodzić zawieranie kredytu we frankach.
Jego zdaniem klient nieposiadający zdolności kredytowej, idąc do banku często miał do czynienia z urzędnikami bankowymi, którzy działali jak "wilk z Wall Street" (w nawiązaniu do wyświetlanego obecnie filmu o maklerze giełdowym żerującym na naiwności inwestorów). Według Burego urzędnicy mówili nieraz klientowi: "jeśli, kochany kliencie, nie masz zdolności w złotówkach, to może przeliczymy ją we frankach". "I okazywało się, że często klient taką zdolność uzyskiwał" - dodał polityk.
Bury podkreślił, że zarówno urzędnik bankowy, jak i klient działali w swoim dobrze pojętym interesie, ale dzisiaj "problem mają głównie konsumenci".
Polityk napisał w apelu wysłanym w środę PAP, że ludowcy "wzywają i apelują o podjęcie szybkiego i sprawnego procesu negocjacyjnego pomiędzy bankami a klientami, tak aby na nowo uregulować zobowiązanie kredytowe na korzystniejszych dla klientów warunkach". "W obliczu skali problemu także banki powinny wykazać się społeczną odpowiedzialnością i podjąć rokowania z osobami posiadającymi zobowiązania w szwajcarskiej walucie" - argumentował.
W zeszły poniedziałek przed krakowskim sądem rozpoczął się proces kredytobiorcy przeciwko bankowi o stwierdzenie nieważności umowy kredytowej na mieszkanie we frankach szwajcarskich.
W pozwie Tomasz Sadlik podnosi, że nie został prawidłowo poinformowany o ryzyku walutowym i wniósł o stwierdzenie nieważności umowy kredytowej, zasądzenie od pozwanego banku kosztów sądowych oraz wstrzymanie prowadzenia egzekucji bankowej z nieruchomości objętej kredytem i innych składników majątkowych do czasu zakończenia postępowania sądowego.
Po informacjach o wniesieniu pozwu rzecznik Raiffeisen Bank Polska Marcin Jedliński informował PAP, powołując się na tajemnicę bankową, że wszyscy klienci, którzy mieli zamiar skorzystać i korzystali z kredytów walutowych, byli informowani przez bank o ryzyku walutowym, co znajduje potwierdzenie w dokumentacji kredytowej, a ostateczną decyzję o wyborze rodzaju kredytu i jego waluty zawsze podejmował klient.
PAP