Lewandowski: projekt pomocy dla "frankowiczów" ma być uczciwy dla kredytobiorców i banków
Projekt dotyczący kredytów frankowych ma być uczciwy dla kredytobiorców i banków - wyjaśnia przewodniczący Rady Gospodarczej Janusz Lewandowski. Pojutrze podczas forum bankowego instytucje finansowe przedstawią swój pomysł na rozwiązanie problemów związanych z tymi kredytami.
Janusz Lewandowski na konferencji prasowej tłumaczył, że nowe rozwiązania muszą uwzględniać interesy wszystkich stron. Lewandowski wyjaśniał, że chodzi o uczciwy podział ryzyka i kosztów pomiędzy bankami a klientami; sprawiedliwe potraktowanie ludzi, którzy brali kredyty frankowe i złotówkowe; dbałość o bezpieczeństwo systemu bankowego.
Janusz Lewandowski dodał, że na spotkaniu Rady Gospodarczej z przedstawicielami banków podało z ich strony zobowiązanie, że raty płacone we frankach nie mogą być wyższe niż te sprzed czasu "uwolnienia franka".
Z kolei prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz zapewniał, że tworząc propozycje dotyczące kredytów frankowych przeprowadzone zostały dokładne konsultacje. Prezes ZBP tłumaczył, że eksperci szukali takiego rozwiązania, które zapewni bezpieczeństwo w przyszłości tysiącom kredytobiorców, a zarazem będzie sprawiedliwe i nie obciąży na przykład osób, które deponują pieniądze w bankach.
Efekty związane z przyjęciem przez banki zaproponowanych rozwiązań mają być znane w maju.
Krzysztof Pietraszkiewicz potwierdził podczas spotkania, że jest wdrażany tzw. sześciopak, czyli pakiet rozwiązań, które mają pomóc "frankowiczom". Przypomniał, że w jego skład wschodzą:
- Uwzględnienie ujemnej stawki LIBOR;
- Obniżenie w najbliższych miesiącach spreadów walutowych;
- Wydłużenie na wniosek klienta okresu spłaty lub okresowe zawieszenie spłaty raty tak, aby rata nie była większa niż ta przed uwolnieniem kursu franka szwajcarskiego;
- Rezygnacja przez banki żądania nowego zabezpieczenia lub dodatkowego ubezpieczenia kredytu;
- Umożliwienie dokonania bezprowizyjnej zamiany waluty kredytu z franka szwajcarskiego na złotówki według kursu zbliżonego do średniego kursu NBP;
- Uelastycznienie zasad restrukturyzacyjnych kredytów hipotecznych zamieszkujących kredytowane nieruchomości.
Źródło: PAP/IAR
- - - - -
W 2008 r. frank kosztował ok. 2 zł. Wtedy jednak złoty był bardzo silny w stosunku do większości dewiz. Dziś tak duże wzmocnienie krajowej waluty jest mało prawdopodobne, choć nie jest wykluczone w dłuższym okresie.
Czy jest jednak szansa, by to słabość szwajcarskiej waluty na świecie dała wytchnienie "frankowiczom"?
Podręcznikowo do makroekonomicznych zmiennych wpływających na wycenę dewiz, zaliczamy różnicę pomiędzy oczekiwaną stopą procentową a inflacją, trendy na rachunku obrotów bieżących, spodziewaną kondycję rodzimej gospodarki, czy politykę monetarną za granicą.
Jednak pomiędzy rozwiniętymi gospodarkami nie dochodzi do tak znaczących zmian powyższych parametrów, by usprawiedliwić ruchy na walutach w granicach kilkudziesięciu procent na przestrzeni krótkiego okresu. Musi więc istnieć inny czynnik, który powoduje, iż kursy zmieniają się znacznie gwałtowniej, niż wskazywałby na to wymienione wcześniej fundamenty.
Tym katalizatorem zmian w krótkim, średnim czy nawet długim terminie, jest przepływ kapitału. Wielu twierdzi, że taką sytuację obserwujemy obecnie między innymi na szwajcarskim franku. Jednak od tego, jaki cel obrał sobie ten kapitał i jakie jest jego pochodzenie, zależeć będzie czy to zaburzenie utrzyma się na dłużej, czy też zostanie skorygowane stosunkowo szybko.
Dość często powtarza się, że frank wzmacnia się dzięki temu, że uważany jest za bezpieczną walutę. W momentach zaburzeń gospodarczych, a zwłaszcza tych w Europie, do niej właśnie uciekają inwestorzy. Z jednej strony chcą chronić kapitał, a z drugiej zakładają, że frank zyska na wartości. Poza elementami spekulacyjnymi, które zawsze towarzyszą podwyższonej zmienności, kluczem jednak jest zrozumienie, czy dziś to zagraniczni uczestnicy rynku tylko chwilowo lokują aktywa we franku, czy też krajowe firmy lub fundusze emerytalne wracają z kapitałem "do domu".
Niestety jak pokazują najnowsze analizy Deutsche Banku zamieszczone kilka tygodni temu w "Financial Times", a także styczniowe opracowanie Pinar Yesin, starszej ekonomistki Szwajcarskiego Banku Centralnego (SNB), za silne wzrosty wartości franka oraz napływ kapitału, odpowiedzialni są gównie obywatele i firmy alpejskiego kraju. Widmo stosunkowo powolnego wzrostu gospodarczego za granicą, połączone z perspektywą wzrostu wartości franka powoduje, że zamiast reinwestować zyski w krajach strefy euro czy gospodarkach rozwijających się, uważają, że lepiej jest przeczekać trudne czasy na rodzimym rynku.
Jeżeli te hipotezy się potwierdzą może to oznaczać, że na głębszą przecenę franka będziemy musieli poczekać do wyraźniejszego ożywienia gospodarczego w Europie oraz na świecie. W krótkim okresie jest jedynie szansa, że w perspektywie kilku miesięcy część kapitału spekulacyjnego zrealizuje zyski i powoli wycofa się z franka. To jednak nie będzie wystarczający impuls, by wyraźnie obniżyć wycenę szwajcarskiej waluty.
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT
Fakt, że frank nie potanieje tak bardzo w ciągu tygodni czy miesięcy, jest negatywną informacją. Warto jednak zauważyć, że szwajcarska waluta jest bardzo poważnie przewartościowana. Z czasem to przewartościowane powinno zostać skorygowane, a nawet, jak pokazują historyczne dane, prawdopodobnie zobaczymy niedowartościowanie franka w porównaniu do długoletnich trendów.
Według niezależnego "think thanku" Bruegel, przewartościowanie franka mierzone metodą REER, wynosiło przy kursie bliskim parytetowi z euro ponad 40 proc. Choć zestawienie szwajcarskiej waluty z koszykiem dewiz jej partnerów handlowych oraz uwzględnienie w obliczeniach inflacji nie jest idealną metodą badawczą, to jednak gdy dodamy do niego jeden element, powinniśmy otrzymać stosunkowo wiarygodny rezultat.
Tym elementem dopasowującym jest linia trendu (dane UBS), która koryguje nam REER o obserwowany wzrost konkurencyjności szwajcarskiej gospodarki. Helweci w kilku ostatnich dekadach stali się jednym z najbardziej wydajnych i wysoko marżowych krajów na świecie.
Bezprecedensowy rozwój przemysłu farmaceutycznego, czy inwestycje w nowoczesne technologie połączone z tradycyjnie silną pozycją na rynku dóbr luksusowych oraz usług finansowych, powodują, że Szwajcaria od lat notuje nadwyżkę na rachunku obrotów bieżących (C/A). Tę przewagę konkurencyjną, dobrze pokazuje właśnie linia trendu REER.
Gdy jeszcze raz spojrzymy na wykres Bruegel zobaczymy jednak, że na przestrzeni lat mieliśmy wiele okresów, kiedy frank bardzo wyraźnie tracił na wartości. Zwykle wynikało, to z faktu prowadzenia łagodniejszej polityki monetarnej niż miało to miejsce w innych krajach, co było np. spowodowane okresami dekoniunktury, nierzadko wywołanymi przez zbyt silną rodzimą walutę. To zresztą była pierwsza przyczyna i katalizator późniejszego osłabienia franka.
Drugim powodem był także fakt, że zarówno przedsiębiorstwom jak i obywatelom, bardziej opłacało się lokować pieniądze w innych krajach, gdyż tam rozwój był szybszy niż w ogarniętej stagnacją Szwajcarii. Mieliśmy więc do czynienia z dokładnie odwrotną sytuacją niż obecnie.
Dość dobrze przedstawiają to dane bilansu płatniczego Helwetów z lat 90. W tym okresie gospodarka alpejskiego kraju rozwijała się w średnim tempie zaledwie +0.6 proc. r/r (dane OECD 1991-1999). Zdecydowanie szybszy wzrost PKB za granicą oraz przewartościowanie waluty w połowie lat 90. spowodowało, że szans na wyższy zwrot z kapitału zaczęto upatrywać poza Szwajcarią.
Dość znaczny odpływ rodzimego kapitału połączony z łagodną polityką monetarną, spowodował nie tylko deprecjację REER franka o 20 proc., ale np. nominalne obniżenie wartości szwajcarskiej waluty w relacji do amerykańskiego dolara o prawie 40 proc.
Gdzie szukać informacji o pieniądzach z funduszy europejskich?
Niewykluczone, że taki scenariusz może się powtórzyć. To prawdopodobne zwłaszcza, że pewne elementy sprzyjające osłabieniu się franka, zaczynają się już pojawiać. SNB, mimo rezygnacji z utrzymywania kursu EUR/CHF powyżej 1.20, prowadzi obecnie bardzo łagodną politykę pieniężną i stara się zapobiec wejściu szwajcarskiej gospodarki w okres stagnacyjno-deflacyjny.
Wszystko wskazuje na to, że bieżące działania będą kontynuowane do czasu, aż trendy w przepływie kapitału nie odwrócą się, a gospodarka będzie miała coraz lepsze perspektywy. Na początku musi zostać usunięty "balon spekulacyjny". Prawdopodobnie zacznie się on poważniej zmniejszać, gdy straty związane z ujemnym oprocentowaniem zaczną przewyższać zyski z prawdopodobnego dalszego wzrostu wartości franka.
Kolejnym, zdecydowanie bardziej wydłużonym w czasie elementem, jest powrót światowej gospodarki na ścieżkę wzrostu. Do tej pory z grona krajów rozwiniętych udało się to jedynie w Stanach Zjednoczonych i w pewnym stopniu na Wyspach Brytyjskich. Kluczem dla bardziej fundamentalnych zmian jest szybszy rozwój gospodarczy w Europie oraz na rynkach rozwijających się. Kiedy to może nastąpić? Gdyby wierzyć ostatnim prognozom EBC, to już w 2017 roku strefa euro będzie się rozwijać w tempie powyżej 2 proc. rocznie.
Wtedy, tak jak to miało miejsce w przeszłości, szwajcarskie firmy i fundusze inwestycyjne ponownie zaczną inwestować za granicą. Wypływ kapitału denominowanego w CHF spowoduje osłabienie franka. Ten długoterminowy trend prawdopodobnie będzie wzmacniany działaniami spekulacyjnymi, czyli pożyczaniem nisko oprocentowanej waluty szwajcarskiej i lokowaniem kapitału w aktywach przynoszących wyższe zyski. To właśnie będzie kulminacyjny moment osłabienia franka.
Tytułowe osłabienie się franka to na pewno nie jest perspektywa tygodni czy miesięcy. Biorąc jednak pod uwagę historyczne trendy, wyjątkowe przewartościowanie szwajcarskiej waluty, jej silne uzależnienie od koniunktury, oraz prawdopodobną politykę monetarną helwetów, niewykluczone jest, że w niedalekiej przyszłości czeka nas jej wyraźnie osłabienie.
Oczywiście trudno w tym momencie przewidzieć, czy w przedstawionym scenariuszu deprecjacja CHF wyniesie 20, 30 czy 40 proc. Obserwując jednak bezprecedensowy wzrost wartości franka w ostatnich latach, można oczekiwać nie tylko powrotu do trendu REER, ale także zauważalnego odchylenia w dół od jego średniej.
Spadek wartości franka o 1/3 w relacji do jej zagranicznych partnerów nie jest więc tylko czysto hipotetycznym scenariuszem. Dodatkowo niższa wartość CHF zwykle jest powiązana z aprecjacją walut wschodzących, do których należy złoty. Połączenie obu ruchów w kulminacyjnym momencie, mogłoby więc wzmocnić złotego w relacji do franka o ponad 40 proc., czego efektem byłoby zejście szwajcarskiej waluty nawet w okolice dwóch złotych.
Marcin Lipka, analityk Cinkciarz.pl