Minister Finansów w końcu podniósł oprocentowanie obligacji
Ktoś, kto kupi nowe detaliczne obligacje skarbowe, zarobi więcej. Różnica nie jest duża, ale rząd w końcu zdecydował się podnieść oprocentowanie tych papierów. Wciąż będzie to jednak za mało, aby pokonać inflację.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
W lutym czeka nas wzrost oprocentowania detalicznych papierów skarbowych o symboliczne 0,5 pkt. proc. Takie rozwiązanie Minister Finansów zaproponował osobom, które chciałyby pożyczyć rządowi swoje oszczędności. Co w praktyce oznacza poniesienie oprocentowania o 0,5 pkt. proc.? Jeśli zainwestujemy 10 tysięcy złotych, to w pierwszym roku oszczędzania rząd obiecuje nam dodatkowy zarobek na poziomie 40,50 złotych w skali roku, już po potrąceniu tzw. podatku Belki (19 proc.).
Na wyższe oprocentowanie będą mogli liczyć wszyscy, którzy kupią w lutym detaliczne papiery skarbowe. Trzymiesięczne obligacje będą oprocentowane na 1 proc. w skali roku zamiast 0,5 proc. dotychczas. W przypadku papierów dwuletnich stawka rośnie z 1 proc. do 1,5 proc.
Jest jeszcze oferta lubianych ostatnio przez rodaków obligacji indeksowanych inflacją. W tym gronie popularne "czterolatki" od lutego w pierwszym roku pozwolą zarobić 1,8 proc. zamiast dotychczasowego 1,3 proc. Od drugiego roku ich oprocentowanie będzie przekraczało o 1 pkt. proc. inflację. Mówiąc o inflacji w praktyce chodzi o najświeższy odczyt inflacji przygotowany przez GUS i publikowany co miesiąc, który będzie znany w momencie aktualizacji oprocentowania. Dotychczas ta dodatkowa marża zysku, która służyła do określania oprocentowania po upłynięciu pierwszego roku inwestowania wynosiła w przypadku obligacji czteroletnich 0,75 pkt. proc.
Zmiany nie ominęły też popularnych papierów dziesięcioletnich. Te już niebawem w pierwszym roku inwestowania dawać będą obietnicę zarobku na poziomie 2,2 proc. Od drugiego roku dzięki tym papierom zarobimy natomiast 1,25 pkt. proc. ponad inflację. To odpowiednio o 0,5 pkt proc. i 0,25 pkt. proc. więcej niż dotychczas. Identyczne podwyżki zaordynowano w przypadku obligacji sześcio- i dwunastoletnich. Są to najlepiej oprocentowane obligacje, które mogą kupić jedynie beneficjenci programu 500+. A gdyby tego było mało, to na zakup preferencyjnie oprocentowanych papierów można wydać co najwyżej tyle, ile wcześniej otrzymało się w ramach świadczenia wychowawczego.
Wraz z kolejnymi podwyżkami stóp procentowych wzrost oprocentowania detalicznych papierów skarbowych stawał się coraz bardziej pewny. Minister Finansów i tak dał sobie sporo czasu na aktualizację oprocentowania, bo przecież pierwsza podwyżka stóp procentowych miała miejsce w październiku 2021 roku. Trudno jednak tej opieszałości się dziwić, skoro pomimo coraz mniej atrakcyjnej oferty obligacji papiery te sprzedawały się jak świeże bułeczki.
Nie można było jednak tej sytuacji utrzymywać w nieskończoność. Banki nie zasypiały przecież gruszek w popiele i choć niespiesznie, to jednak podnosiły oprocentowanie lokat bankowych. To przeciętne już dziś znajduje się w okolicach 1 proc. w skali roku, a przecież najlepsze promocyjne depozyty pozwalają już zarobić 3-4 proc. w skali roku. Na tym tle dotychczasowa oferta papierów trzymiesięcznych dających jeszcze w styczniu obietnicę zarobku na poziomie 0,5 proc., czy oferta papierów dwuletnich "kusząca" zwrotem na poziomie 1 proc., były delikatnie rzeczy ujmując mało atrakcyjne. Wprost przekładało się to na coraz mniejszą liczbę składanych przez rodaków zleceń zakupu tych papierów.
Pomimo podniesienia oprocentowania wszystkich rodzajów detalicznych papierów w emisji planowanej na luty, ta oferta wciąż nie będzie zwalała z nóg. Jeśli czteroletnie papiery w pierwszym roku dadzą zarobić 1,8 proc., a dziesięcioletnie 2,2 proc., to będzie to wciąż mniej niż prognozowany na luty poziom podstawowej stopy procentowej. Ta po posiedzeniu RPP planowanym na luty może przecież wynieść 2,75 proc. lub nawet 3 proc. (tak przynajmniej sugerują prognozy). To o tyle ważne, że w ostatnich latach nie zdarzały się sytuacje, w których podstawowa stopa procentowa była wyższa od oprocentowania obiecywanego przez rząd tym rodakom, którzy chcieliby pożyczyć budżetowi swoje oszczędności na co najmniej 4 lata.
Zważywszy ponadto na fakt, że stopy procentowe powinny w Polsce jeszcze rosnąć, to ktoś, kto chciałby zainwestować swoje oszczędności na dłużej, powinien raczej wstrzymać się z bieżącymi zakupami detalicznych papierów. Wraz z rosnącym poziomem stóp procentowych rośnie też szansa na kolejne podwyżki oprocentowania detalicznych papierów. Jeśli stopy procentowe w Polsce mają rosnąć jeszcze do przełomu pierwszego i drugiego półrocza (tak sugerują prognozy), to rozważnym ruchem mogłoby być powstrzymanie się z zakupem długoterminowych detalicznych papierów nawet do przełomu 2022/23. Przynajmniej tak długo banki będą poprawiały swoje oferty lokat w konsekwencji podwyżek stóp procentowych, a więc też mniej więcej do tego czasu Minister Finansów może jeszcze poprawiać swoją ofertę. Dzięki temu można liczyć nie tylko na wyższe oprocentowanie w pierwszym roku inwestowania, ale też w kolejnych. Aktualizacji może być bowiem poddawana też dodatkowa marża zysku, od której zależy oprocentowanie naliczane od drugiego roku inwestowania. Jest to o tyle ważne, że wspomniana "marża" decyduje o poziomie oprocentowania papierów indeksowanych przez lata (od 3 do nawet 11 lat).
Póki co zdolność detalicznych papierów rządowych do ochrony oszczędności przed inflacją jest dyskusyjna. Lutowa podwyżka niewiele tu zmieniła. Jeśli słuszna okaże się najnowsza prognoza banku Pekao, to w 2022 roku inflacja wyniesie 8 proc. Scenariusz ten zakłada, że w połowie roku rząd "wyłączy" tarczę antyinflacyjną. Jeśli tego nie zrobi, to inflacja w 2022 roku wynieść ma według prognozy banku z żubrem 6,6 proc.
To niestety sugeruje, że naliczone w ramach obligacji odsetki nie pozwolą pokonać spodziewanej inflacji. Sprawa jest oczywista w przypadku obligacji 3-miesięcznych (od lutego 1 proc. w skali roku) i 2-letnich (od lutego 1,5 proc. w skali roku). Nadzieję na utrzymanie siły nabywczej kapitału dają dopiero papiery cztero- czy dziesięcioletnie. Problem w tym, że jest to możliwe, o ile inflacja nie będzie zbyt wysoka, a więc nadzieja na realny zysk dzięki inwestowaniu w obligacje detaliczne indeksowane inflacją także może okazać się płonna.
Dlaczego? Załóżmy, że w lutym 2021 roku kupimy obligację 10-letnią. Po roku zarobimy 2,2 proc. (minus podatek od zysków kapitałowych). To niewiele, jeśli okaże się, że w 2022 roku inflacja wyniesie 6,6 proc. lub 8 proc. Jeśli te przewidywania się sprawdzą, to już w pierwszym roku dziesięcioletniej inwestycji nasze oszczędności stracą na wartości od 4,5 proc. do prawie 6 proc. (realnie, czyli po potrąceniu inflacji).
Gdyby tego było mało, to może nie być to koniec problemów. W kolejnych latach też może się bowiem okazać, że realnie nie zarobimy albo przynajmniej nasz zysk będzie na tyle niewielki, że nie będziemy mieli szans na odrobienie straty z pierwszego roku inwestowania. Wszystko dlatego, że co prawda do odczytów inflacji dodawać będziemy dodatkową marżę zysku, ale przy wzmożonej inflacji z nawiązką pochłonie tę marżę tzw. podatek Belki.
Warto więc wiedzieć, że w praktyce obligacje czteroletnie kupione w lutym będą w stanie ochronić nas przed inflacją na poziomie około 2,5 proc. Dziesięciolatki mogą uchronić przed wzrostem cen w tempie 4 proc. rocznie. Dopiero obligacje dwunastoletnie chronią przed inflacją na poziomie około 7,5 proc. Są to jednak papiery przeznaczone dla osób otrzymujących świadczenie 500+, a na ich zakup można wydać tylko tyle ile otrzymano w ramach świadczenia wychowawczego.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments
Zobacz również: